Byliśmy na Final Fantasy XIV Fan Fest 2024 w Tokio [RELACJA]
Na zaproszenie Square Enix wybraliśmy się do stolicy Japonii, by zobaczyć, co skrywa zapowiadany DLC zatytułowany Final Fantasy XIV: Dawntrail, i wziąć udział we wspaniałym evencie, jakim jest Final Fantasy XIV Fan Fest. Co tam zobaczyliśmy?
W stolicy Japonii na wielkim stadionie Tokyo Dome, gdzie na co dzień gra lokalna drużyna baseballowa, odbyła się kolejna edycja Final Fantasy XIV Fan Fest. Powiem szczerze, że impreza różniła się od jej wersji z Las Vegas czy Londynu. Zacznijmy od tego, że uczestnicy są nastawieni na zupełnie inny rodzaj rozrywki. Nie interesują ich jakieś gry czy zabawy wymagające ruchu. Dlatego też takich stoisk mocno angażujących zebranych fanów było niedużo. Za to królowały różnego rodzaju automaty do gry, w których każdy, kto zapłacił około 2000 jenów (jakieś 55 zł), wygrywał nagrodę. Można było zgarnąć ocieplacz na nogi w kształcie jednego z bohaterów z gry, naklejki, breloczki, przytulanki. Zauważyłem, że takie gadżety cieszą się największą popularnością. Ustawiają się po nie wielogodzinne kolejki – tak samo zresztą jak po zakup oficjalnego merchu. Sam temu uległem i kupiłem oryginalną koszulkę stworzoną specjalnie na ten event.
Przebieg imprezy nie odbiegał zbytnio od innych edycji. Najpierw na scenie pojawił się producent gry Naoki Yoshida, który zaprezentował piękny zwiastun nowego rozszerzenia zatytułowanego Dawntrail (debiutuje jeszcze w tym roku!). Ogłosił także, że Final Fantasy XIV trafi w końcu na Xboksa. I to już w lutym. To znacząco zwiększy liczbę graczy, która już teraz wynosi podobno 30 milionów. Uwagę przykuwają nowe imponujące lokacje. Zaprezentowano nam miasto Tuliyollal oraz całkiem nowe regiony jak Yak T'el czy Urqopacha oraz futurystyczne miasto o zagadkowej historii, Solution Nine. Podoba mi się zmiana scenerii na bardziej kolorową i tropikalną. Dominuje tutaj soczysta zieleń, błękit wody i słońce, co przywodzi na myśl Final Fantasy X. Jestem pewien, że cinematic przygotowany na tę okazję przyciągnie do tytułu sporo nowych graczy. Zaprezentowano też kolejną nową profesję. W zeszłym roku przedstawiciele Square Enix pokazali fanom Viper. Tym razem na scenie pojawiła się Pictomancer, używająca do walki pędzla. Maluje nim magiczne symbole, którymi sieje spustoszenie. Podoba mi się, że organizatorzy nie ograniczyli się jedynie do pokazania kolejnego zwiastuna prezentującego postać, ale zadbali o to, by na scenie pojawiła się cosplayerka w przebraniu. Zgromadzeni fani mogli zobaczyć, jak postać prezentuje się w rzeczywistości.
Naoki Yoshida zapowiedział także spory upgrade graficzny gry. Najbardziej ma być widoczny na teksturze skóry i futrach postaci. Na zaprezentowanych fragmentach faktycznie wygląda dobrze. Pytanie, jak będzie się prezentował w samej grze, gdy już ona trafi w nasze ręce.
Ku mojemu zdziwieniu, ten panel był jedynym tłumaczonym na angielski. Reszta – np. spotkanie z aktorami podkładającymi głos pod postaci, graczami, twórcami – była już prowadzona po japońsku. Pierwszy dzień Fan Festu zakończył wspaniały koncert. I muszę przyznać, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Zazwyczaj, gdy gram w Final Fantasy XIV, nie zwracam tak mocno uwagi na muzykę. A jest przepiękna.
Drugi dzień obfitował już w mniej atrakcji, ale byłem ciekawy, jak będzie wyglądać pokaz cosplayu. Japończycy uwielbiają ten rodzaj rozrywki. Trzeba przyznać, że się do niego bardzo dobrze przygotowują. Kostiumy były dopracowane w każdym detalu. Stawiano na różnorodność i pomysłowość. Zdziwiło mnie, że nie odbył się żaden konkurs. Jury czy widzowie nie wybierali najlepszego przebrania. Całość przypominała raczej wybieg dla uczestników, na którym mogli się po prostu zaprezentować tysiącom fanów gry. Żadnych nagród czy wyróżnień. Czysta przyjemność. Wieczór zwieńczył koncert rockowej grupy The Primals. I chyba było to dla mnie największe zaskoczenie, bo doskonale się na nim bawiłem. Zespół dał czadu. Widać było, że świetnie się czuje na scenie. Popularność, jaką przyniosły im piosenki do Final Fantasy XIV, pewnie ich zaskoczyła. Zebrana publiczność reagowała żywiołowo na zaczepki frontmana, Michaela-Christophera Koji Foxa i Masayoshiego Sokena, ale zupełnie inaczej, niż bym się tego spodziewał. Wszyscy siedzieli na krzesełkach, również tych ułożonych pod sceną. A swoje zadowolenie wyrażali przez rytmiczne machanie świecącymi pałeczkami, które zmieniały kolor.
Podsumowując: Final Fantasy XIV Fan Fest to bardzo fajna impreza, choć mocno różniąca się od swoich amerykańskich czy europejskich wersji. Warto zobaczyć, jak Japończycy reagują nie tylko na nowości w tej grze, ale i na sam tytuł. A są w nim totalnie zakochani. Nic więc dziwnego, że Square Enix cały czas inwestuje w jego unowocześnianie i rozwijanie.