Granie antagonistów sprawia mi frajdę – rozmawiamy z Jamesem Spaderem z serialu Czarna lista
James Spader dzięki roli Raymonda „Red” Reddingtona uczynił z serialu Czarna lista światowy hit. Ale jaki wpływ na rozwój tej postaci miał naprawdę? Jak wyobraża sobie jej koniec? O to postanowiliśmy go właśnie zapytać.
Dawid Muszyński: Lubisz grać antagonistów?
James Spader: Sprawia mi to ogromną frajdę. Dzięki takim postaciom jak Red mogę sprawdzić, jak wygląda świat z punktu widzenia osoby, która jest poza jakimkolwiek systemem. Takie role najbardziej mnie pociągają, ponieważ mają w sobie dużo niedomówień. Zrobiliśmy już cztery sezony The Blacklist, a widzowie wciąż nie znają pełnej motywacji Reda i tego, dlaczego robi to, co robi. On też nie jest zwykłym czarnym charakterem. Ma kilkanaście warstw i wielką przyjemność sprawia mi odkrywanie ich. Znakomicie miksuje przemoc z sarkazmem i humorem. To jest w ogóle bolączka współczesnej telewizji, zbyt mało ciekawych czarnych charakterów. Mamy fajnych bohaterów, ale ich przeciwnicy są nudni. Choć z drugiej strony może mój obraz współczesnej telewizji jest mocno ograniczony przez to, że jej nie oglądam. Jestem zbyt zajęty jej robieniem (śmiech).
Nie masz telewizora w domu? To niezły paradoks zważywszy na to, że dużo grasz w produkcjach telewizyjnych.
Nie wiem, czy można to nazwać paradoksem. W domu, w którym obecnie mieszkami, nie ma telewizora i jakoś nie czułem potrzeby, by w nim był. Jednak niedługo się przeprowadzam, więc kto wie, może tam telewizor będzie. Pytanie brzmi raczej: „czy będę miał czas go oglądać?”. Bardzo dużo pracuję na planie seriali, żyjąc fikcyjnym życiem fikcyjnych postaci, więc w momentach, których nie pracuję, jakoś nie mam ochoty oglądać kolejnych fikcyjnych historii. Wolę poczytać książkę, posłuchać muzyki czy wyjść na miasto. Jak pracujesz w restauracji, to w swoje dni wolne raczej trzymasz się od niej z daleka.
Z biegiem czasu Red staje się bardziej ludzki. Przez pierwsze dwa sezony jest chłodny i wyrachowany. Później zaczęło się to zmieniać. Możemy u niego zaobserwować emocje i uczucia. Podoba ci się taka zmiana?
Nie zgodzę się, że on jest chłodny. On jest po prostu bardzo dobrym pokerzystą. Lubi, gdy otacza go chaos, ponieważ potrafi go opanować i zrobić tak, by pracował na jego korzyść. Zmiana, jaką w nim możemy zaobserwować, jest po prostu wypadkową życia, jakie dotychczas prowadził. W końcu zaczyna ponosić konsekwencje swoich czynów i nie wszystkie mu się podobają. To nie jest robot. On też ma przyjaciół, na których mu zależy, choć może tego nie okazuje zbyt często.
Jak już jesteśmy przy przyjaciołach. Kogo chciałbyś zobaczyć w roli numeru 1 na liście Reda?
Nie mam pojęcia. Jeśli mam być szczery, to mój udział w castingu do poszczególnych ról jest zerowy przy tej produkcji. Czasami pomagam scenarzystą znaleźć pomysł na ciekawą postać, która miałaby się pojawić w nowych odcinkach. Jak ma się zachowywać i działać w naszej historii. Staram się aż tak bardzo nie ingerować i nie „nominować” aktorów do obsady.
Czyli nie ma jakiegoś kolegi, z którym chciałbyś się ponownie spotkać na ekranie? Na przykład Williama Shatnera?
To było w zupełnie innym serialu i niech już tak zostanie. Musimy pamiętać też o tym, że Red nie ma zbyt wielu kontaktów z osobami ze swojej listy. Bardzo często w ogóle nie spotykam aktorów grających te postaci, ponieważ nie mamy wspólnych scen. Tak więc nawet jeśli bym kogoś chciał ściągnąć, to i tak bym z nim nie zagrał.
A zastanawiałeś się, w którą stronę mógłby ten serial iść? Nie może przecież opierać się non stop na ganianiu przestępców z listy, bo ona kiedyś się skończy.
Czy ja wiem. Na świecie nie brakuje przestępców do ściągania (śmiech). Generalnie nie mam jakichś oczekiwań. Na razie scenarzyści znakomicie wywiązują się ze swojego zadania, jakim jest stawianie Reda w sytuacjach dla niego nieoczywistych. Zaskakiwaniu zarówno jego, jak i widzów. Jest to dużo łatwiejsze w przypadku filmów niż seriali, bo po seansie nie musisz zrobić następnej odsłony w przeciągu tygodnia. Dajesz sobie na to rok, dwa, trzy albo nie wracasz w ogóle. W telewizji musisz dostarczać kontent co tydzień. Jeśli będziemy utrzymywać ten poziom i znajdywać równie ciekawe rozwiązania, to możemy jeszcze kilka dobrych sezonów nakręcić. Ale jeśli mam być szczery, to nie myślę o zakończeniu tego serialu. Mamy kilka pomysłów, jak to wszystko się rozwiąże, ale nic konkretnego.
W internecie powstało wiele teorii na temat tego, co łączy Reda z Elizabeth. Czytasz je czasami?
Generalnie to nie czytam niczego w Internecie. Korzystam z niego jedynie jako ogromnej encyklopedii. Zauważyłem natomiast dziwną rzecz u dużej części telewidzów, polegającą na ciągłej chęci zepsucia innym, a także sobie przyjemności z oglądania serialu poprzez zbyt szybką chęć poznania danej tajemnicy. Nie rozumiem tego. Jaką ludzie mają przyjemność z oglądania serialu czy filmu, jak z góry już wiedzą, jak się skończy. Podobnie jest z ludźmi, którzy chcą poznać sposób, w jaki magik przeprowadza swoją sztuczkę. Sposób jej wykonania nigdy nie jest tak dobry, jak efekt końcowy, a poznanie tych tajników odbiera całości magię.
Zastanawiam się, czy grając człowieka, który otacza się światkiem przestępców i terrorystów, zmieniasz swoje postrzeganie świata? Zwłaszcza pod względem częstych ataków terrorystycznych na całym świecie.
Staram się o tym nie myśleć. Żyjemy w czasie wielkich przemian w których z różnych stron dobiegają sygnały, że należy się bać. To może być bardzo destrukcyjne dla społeczeństwa, ponieważ pod wpływem strachu ludzie robią dużo głupich rzeczy, których później nie da się odkręcić. W Czarnej liście pokazujemy różnych zwyrodnialców, którzy są fikcyjni, choć nie wykluczam, że kilka podobnych postaci znajdziemy pewnie w prawdziwym życiu. Ważne jest, by się tym aż tak bardzo nie przejmować. Żyć swoim życiem. Korzystać z niego, a nie zamykać się ze strachu w domu, bo jak z niego wyjdziemy, to może nam się coś złego przydarzyć. Może przecież być też tak, że ominie nas coś wspaniałego. Seriale takie jak nasze nie mają potęgować strachu, to 100% rozrywka, w której dobro przeważnie zwycięża. To nie jest kronika dokumentalna. Dlatego ja osobiście staram się to wszystko, co się dzieje, postrzegać jako wyznacznik czasów, w jakich żyjemy, a nie zagrożenia, które kryje się za rogiem.
Zmieniając trochę temat, jestem ciekaw jak obecnie oceniasz rynek telewizyjny?
Nie wiem, czy potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Ja obecnie nie rozumiem tego, co się dzieje w na owym rynku. Wiem, że w pewnych częściach się zmienia, rozwija w niebotycznym tempie, a z drugiej strony strasznie się kurczy. Wydaje mi się, że wypadłem z obiegu i nie bardzo wiem, co się obecnie dzieje. Mam dużo pracy. Wiele projektów. Nie mam czasu więc, by go monitorować i analizować.
Udało wam się utrzymać dobry poziom przez wszystkie sezony. Masz jakąś tezę, która tłumaczyłaby, jak wam się to udaje?
Zastanawiałem się nad tym ostatnio. Moim zdaniem to dzięki fajnej formule, która pozwala nam co chwila wprowadzać nowe, barwne postaci. Co ciekawe, nasza formuła cały czas się zmienia. Nie ma w niej jakiegoś sztywnego schematu. Składa się na to też dość specyficzny sposób pracy. Ludzie, którzy piszą dla nas scenariusze, robią to w Los Angeles, my kręcimy w Nowym Jorku, czyli nie żyjemy nawet w tej samej strefie czasowej. To mocno utrudnia jakiś kontakt z nimi i pracę nad scenariuszem ze strony aktorów, czyli nie możemy nic zepsuć (śmiech).