Przeciwnik anime kontra kultowy film. Oceniam Grobowiec świetlików po latach
Grobowiec świetlików to kultowa produkcja. Czy doceni ją ktoś, kto nie przepada za anime? Postanowiłem się o tym przekonać na własnej skórze.
Na Netfliksie pojawił się kultowy film z 1988 roku pod tytułem Grobowiec świetlików w reżyserii Isao Takahaty. Bazuje on na opowiadaniu autorstwa Akiyukiego Nosaki, który w ten sposób przedstawił swoje wspomnienia z czasów II wojny światowej. Produkcja dystrybuowana przez legendarne studio Ghibli cieszy się na całym świecie wielkim uznaniem. Dla mnie była to pierwsza okazja do obcowania z tym dziełem. Postanowiłem podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami. Pamiętajcie, że będzie to perspektywa osoby, która jest uprzedzona do azjatyckiej kreski i popularnego na całym świecie gatunku anime. Czy Grobowiec świetlików wyleczył mnie z tych uprzedzeń?
Perspektywa przeciwnika anime
We wstępie napisałem, że nie porywa mnie azjatycka kreska. To jednak małe niedopowiedzenie, bo tak naprawdę to mnie ona odstrasza. W bardzo wielu przypadkach było to powodem, przez który nie dawałem szans produkcjom tego typu. Nie obejrzałem ani jednego odcinka Pokemonów, Dragon Balla czy One Piece. Jedyne moje zetknięcie z tego typu kreską było przy okazji kreskówki Bakugan, gdy miałem ledwie kilka wiosen na liczniku. Jest w tym stylu coś tak specyficznego, że nie jestem w stanie do tego przywyknąć. Tego typu produkcje jawią mi się jako krzykliwe i przesadzone pod każdym względem. Nie mam problemu z innym rodzajem animacji. Ba! Do moich ulubionych produkcji zaliczam Twojego Vincenta, Chłopów, Spider-Man: Uniwersum czy Arcane.
Ktoś może mnie nazwać ignorantem. Prawdopodobnie nie jest to określenie dalekie od prawdy. Niemniej dałem szansę kilku legendarnym produkcjom studia Ghibli i muszę przyznać, że zawiedziony nimi nie byłem. Mimo tego nie wywarły na mnie ogromnego wrażenia. Dostrzegałem w nich pewną przesadę, a wolę minimalizm.
Przejdźmy zatem do Grobowca świetlików.
Jedna z najpiękniejszych opowieści
To przede wszystkim niezwykle poruszająca i świetnie rozpisana historia rodzeństwa, które musi sobie radzić w obliczu katastrofalnych wydarzeń i straty matki. Film zaczyna się od mocnego uderzenia wymierzonego prosto w serce oglądającego, a potem nawet na moment nie wypuszcza tej pompy emocji ze szponów zgrabnego scenopisarstwa. Mam nieodparte wrażenie, że Japończycy są mistrzami przedstawiania traumatycznych historii, za którymi kryje się widmo konsekwencji II wojny światowej. Takie same przemyślenia miałem po doskonałej Godzilli Minus One. Obie te produkcje skupiają się na ludziach – pokazują ich reakcje na wydarzenia, na które nie mają wpływu. To historia walki o przetrwanie – dosłownie i metaforycznie.
Obok Grobowca świetlików nie da się przejść obojętnie – nieważne, jak bardzo skostniałe macie serca. Losy dwójki bohaterów śledzi się z zapartym tchem, co jest tym bardziej imponujące, że to bardzo prosta, intymna i niewielka w skali historia (brakuje tu akcji czy monumentalnych wydarzeń). Nawet II wojna światowa (w wielu innych projektach odgrywałaby znacznie większą rolę) jest sprowadzona do żywiołu, którego nie da się powstrzymać. Można przed nim jedynie uciekać i próbować przetrwać. Znakomitym pomysłem było obudowanie historii wokół rodzeństwa. Ich więź została cudownie zarysowana – jest sercem filmu, które pod koniec zostaje złamane wraz z tym, które należy do oglądającego. Mnie to spotkało!
50 najlepszych anime ostatnich lat - ranking
Zwykle mam problem z budowaniem tak poważnych historii wokół młodych bohaterów. Jest tak z dwóch powodów. Po pierwsze – uważam to za tanią sztuczkę scenarzystów, ponieważ widownia od razu będzie miała ochotę zaopiekować się niewinną, młodą i poszkodowaną istotą. Po drugie – bardzo często młodzi i niedoświadczeni aktorzy nie są w stanie przekazać powagi tego, co ich postaci powinny odczuwać. Grobowiec świetlików radzi sobie z jednym i drugim. Postać Setsuko to pełnoprawna bohaterka, która nawet przez moment nie irytuje. Nie jest wytrychem emocjonalnym dla scenarzystów, a każde jej uczucie i przelana łza jest w pełni zrozumiała, uzasadniona. To świetnie napisana postać, która stanowi światełko w mroku wydarzeń. Jest też takim światłem dla Seity, swojego starszego braciszka, który stara się robić wszystko, by zapewnić siostrze nie tylko przeżycie, ale też skrawki normalnego życia.
To obraz, który urzeka, ale wywołuje też falę emocji. Od smutku, przez załamanie, bezsilność, chwilową radość, aż po frustrację. Bo wiele decyzji bohaterów jest frustrujących. Dlaczego Seita nie mógł po prostu bardziej się postarać i zapracować na życie u swojej cioci? Nie postrzegam jej zachowania jako tyranicznego czy niemoralnego. To normalne, że w trudnych czasach oczekiwała pomocy w zamian za schronienie. Ale potem przypominam sobie, że Seita to również dziecko. Nastolatek, owszem, ale o mentalności dziecka, które nie było przygotowane na zajmowanie się młodszą siostrą w obliczu kataklizmu. To sprawia, że ta opowieść jest tak wiarygodna i uniwersalna. A uniwersalność to przy okazji cecha, która sprawia, że to dzieło będzie tak samo aktualne za kilkadziesiąt kolejnych lat. Jak to było w początku do Fallouta – „wojna nigdy się nie zmienia”, a historie takie jak Seity i Setsuko dzieją się prawdopodobnie w tej chwili na całym świecie. To historia, która będzie wiecznie aktualna i wiecznie wprawiająca w głęboką zadumę.
Czy Grobowiec świetlików wyleczył mnie z uprzedzeń?
Czy Grobowiec świetlików wyleczył mnie z uprzedzeń do takiego stylu kreski? Absolutnie nie. Natomiast wielkim komplementem, który mogę tej produkcji podarować, jest to, że wcale mi ten styl nie przeszkadzał. Absolutnie wszystko jest doskonale animowane. Każdy najdrobniejszy ruch postaci wygląda realistycznie. Ta produkcja z niczym się nie spieszy i pozwala na spędzenie czasu z bohaterami. Towarzyszymy im w najbardziej przyziemnych czynnościach. To coś, za co kocham Batmana Matta Reevesa i Blade Runnera 2049. Uwielbiam pełne zatapianie się w świecie przedstawionym i poznawanie bohaterów przez tak proste czynności. Bardzo podobało mi się to powolne tempo. Nic nie było ucinane, przyspieszane. Każda czynność i ruch postaci były tak samo ważne.
Kreska mi nie przeszkadzała, choć również nie zachęcała, natomiast animacja sprawiła, że oglądałem wydarzenia na ekranie z zapartym tchem. I też podziwem dla wszystkich osób, które zadbały o to, aby każdy szczegół został odpowiednio przedstawiony! To dla mnie ogromna zmiana, ponieważ przy większości podobnych produkcji sama kreska potrafiła mnie skutecznie odrzucić lub wyrwać z immersji. Tu tego nie doświadczyłem, dzięki czemu mogłem przeżyć całą historię z pełnym poczuciem towarzyszenia bohaterom w trakcie ich trudów.
Nie oglądałeś? Daj szansę
Grobowiec świetlików to przede wszystkim wspaniała, uniwersalna i poruszająca historia, która w dobie dzisiejszych zmian geopolitycznych i sytuacji na świecie jest aktualna bardziej niż kiedykolwiek. To przestroga, ale też hołd dla wszystkich osób, które poszkodowane przez wojnę nie porzuciły nadziei i starały się normalnie żyć. Seita to prawdziwy bohater tej opowieści. Może rozkapryszony, czasem leniwy, ale nadal heroiczny i opiekuńczy. Nie jest to film, który wyleczyłby mnie z uprzedzeń do tej oryginalnej kreski, ale styl animacji sprawił, że doceniłem to dzieło na każdym poziomie, również wizualnym.
Jeśli ktokolwiek z Was nie miał przyjemności obejrzeć tej produkcji, gorąco do tego zachęcam.