Gdy obecnie mówimy o poprawności politycznej w popkulturze, przeważnie ma to konotacje negatywne. Często pojawiają się głosy, że jest to wymuszone, głupie, niepotrzebne i absurdalne. Tylko cały czas patrzymy na to z naszej perspektywy. Kiedyś takie rzeczy były mi obojętne i w sumie do końca nie czułem, dlaczego ta potrzeba wprowadzania różnorodnych motywów jest tak silna w amerykańskiej branży. Pamiętam, że zrozumiałem to w momencie, gdy rozmawiałem z Selenis Leyva z serialu Orange Is the New Black. Ta kobieta latynoskiego pochodzenia nie miała w młodości szansy oglądać czegoś, z czym może się identyfikować. Jest to wręcz banalnie oczywiste, ale często dla nas niezrozumiałe. Tylko że my mieliśmy przez dekady kino w pełni oparte na białych osobach z heteroseksualną orientacją. My, widząc takie postacie, mamy łatwiej, niż osoby innego koloru skóry czy innej orientacji seksualnej. One w filmach i serialach też muszą dostrzegać swoją rzeczywistość i dlatego dążenie do uniwersalności, różnorodności wydaje się dobre, ważne i potrzebne. To samo w sobie nie jest problemem. Problem polega na tym, że tzw. polityczna poprawność w Hollywood zbyt często wchodzi na rejony skrajności. I to nie tyczy się tylko zakulisowych działań, by wprowadzać takie motywy na ekrany. To jest również związane z poglądami odbiorców, które w te skrajności popadają. Tak, jakbyśmy żyli w czasach, gdzie wszyscy się o wszystko obrażają. Gdzieś ludzie zatracili dystans do rzeczywistości, do swobodnego obcowania z popkulturą i cieszenia się z tym wszystkim bez przesadnego analizowania. To wydaje się całkowicie obrazować cała afera z serialem Friends, która wychodzi z braku dystansu i zrozumienia, z czym mamy tak naprawdę do czynienia.
Źródło: NBC
Friends w założeniu są lekkim serialem komediowym o życiu przeciętnych Amerykanów w Nowym Jorku. Nie jest to dramat obyczajowy, mający w pełni oddawać rzeczywiste życie. Głównym celem jest rozśmieszanie widza, oparte na uniwersalności. A takie podejście zawsze sprawia, że jedne żarty trafią, inne nie rozbawią, a nawet oburzą. Celem jednak jest trafienie do jak najszerszej grupy odbiorców o bardzo różnym poczuciu humoru. Na przykład: mogę uznać, że żarty Chandlera na temat jego ojca i orientacji seksualnej są głupie, obraźliwe i niepotrzebne. Ktoś inny powie, że to jest zabawne. Trudno jednak zarzucić Chandlerowi homofobię, gdy wiemy, że jego żartowanie to pierwsza reakcja na stres. Głupotę? Jak najbardziej. Sedno jest przecież takie, że mamy 20-minutowy odcinek, który jest w stanie rozbawiać różnych widzów na kompletnie innym poziomie. Raz lepiej, raz gorzej. Ta uniwersalność humoru, która oferuje dystans do sposobu rozbawiania, to właśnie jedna z większych zalet tego serialu. Twórcy próbowali różnych rzeczy na rozmaite sposoby i czasem robili to skutecznie, czasem im kompletnie nie wychodziło. Ten serial nie jest idealny w każdym calu. Koniec końców nawet te dziwaczne śmianie się z czegoś poważniejszego, dobrze zgrywa się z charakterem każdej postaci. Wiemy, że Chandler czasem palnie głupotę, wiemy, że Joey zachowuje się wobec kobiet mało poprawnie, ale jest niegroźny i tak dalej. Czy to jest powód do buntu przeciwko czemuś, co mimo wszystko oferuje wysoki poziom pod wieloma względami?
Źródło: NBC
Tutaj nawet nie chodzi o to, że Przyjaciele to serial z innej rzeczywistości. Lata 90. to inny świat, a ta kultowa produkcja w jakimś stopniu go odzwierciedlała. Tylko wbrew pozorom jest to też tytuł bardzo postępowy, który poruszał rzeczy, na jakie inne seriale komediowe lat 90. sobie nie pozwalały: kwestia homoseksualnego małżeństwa byłej żony Rossa, ojciec Chandlera będący transgenderem, wszelkie kolory relacji damsko-męskich, macierzyństwo i wiele innych. Rzeczy, które mówiły coś ważnego przez prześmiewczą formę. Nawet argument o braku aktorów innego koloru skóry jest naciągany, bo... według analiz Przyjaciele są jednym z najpopularniejszych seriali z tylko białą obsadą wśród czarnoskórych Amerykanów. Jakoś nie mieli z tym problemu w trakcie emisji i po, więc dlaczego nowi widzowie tak bardzo to krytykują? Prawda jest taka, że Przyjaciele to prawdziwy fenomen popkultury, który oferuje ponadczasowe i uniwersalne motywy. Krytykowanie go w sposób, o którym pisałem wyżej, jest wyrazem problemu naszych czasów. Nie jest nim poprawność polityczna czy brak dystansu. Są nim wszelkie objawy skrajności, które bez względu na sytuację są niezdrowe.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj