Kino znaczeń Jordana Peele'a. Od Uciekaj! do Nie!
W 2017 roku świat usłyszał o reżyserze z USA, który zaskoczył wszystkich Uciekaj! – swoim przewrotnym i napakowanym znaczeniami filmem. Jordan Peele niedługo zawita na ekrany kin z nową produkcją. Przyjrzyjmy się więc jego twórczości.
Uciekaj! z 2017 roku było zaskoczeniem, bo Jordan Peele – nieznany jeszcze wtedy filmowiec – zaproponował zupełnie inne podejście do filmu grozy. Nie tylko postanowił zerwać ze stereotypami czarnoskórych postaci w tego typu produkcjach, ale też dodał do swojego horroru społeczne zacięcie. Zuchwałość reżysera przyczyniła się do stworzenia obrazu wyjątkowego w swojej konstrukcji. Uciekaj! nie jest idealne, ale opowiada o konfliktach na tle rasowym w sposób, który pod wieloma względami był świeży, oryginalny i bardzo skuteczny. Peele nie uciekał się do taniej groteski, ale zaproponował wysokiej jakości satyrę. Scenariusz napisał po zabójstwie Trayvona Martina – czarnoskóry nastolatek w 2012 roku został zastrzelony przez członka straży sąsiedzkiej. Pióro i oko kamery Peele'a nie są jednak wymierzone w rasistów z wywieszonymi w domach flagami Konfederacji. Okazuje się, że zagrożenie płynie z pozornie postępowej białej elity, która na różne sposoby stara się przekonać głównego bohatera, że nie jest uprzedzona i nawet dwukrotnie głosowała na Baracka Obamę.
Scena, w której siedzący przy stole biali próbują niczym słonie w składzie porcelany przekonywać o swojej ideologicznej nieskazitelności, budzi niesmak. W rezydencji bogatych Armitage'ów osoby o czarnym kolorze skóry służą jak niewolnicy – i to nie tylko w podręcznikowym tego słowa znaczeniu. Nie chcę za dużo zdradzać z fabuły, bo nie jest to konieczne dla tych, którzy są po seansie. A jeśli ktoś jeszcze nie miał do czynienia z Uciekaj!, to lepiej nie ujawniać wszystkich szczegółów. Trzymanie widza w nieustannym napięciu jest ogromną siłą dzieła, a fabularnych zaskoczeń nie brakuje do samego końca. Połączenie różnych gatunków (Złote Globy nominowały ten film jako komedię) sprawia też, że Uciekaj! mogło przede wszystkim trafić do większej liczby odbiorców. Oscar za najlepszy scenariusz oryginalny był jak najbardziej zasłużoną nagrodą, bo nawet jeśli nie wszystko wyszło młodemu wówczas twórcy, to liczba znaczeń w fabule potwierdza jego niebywałe umiejętności.
Film Peele'a zarobił 255 milionów dolarów w światowym box office, a jego budżet wynosił jedynie 4,5 milionów dolarów, co musiało zwrócić uwagę producentów. Reżyser na swój kolejny projekt dostał znacznie więcej pieniędzy, a wielu przekonało się, że upolityczniony film grozy może nieźle zarobić i zdobyć ważne nagrody. Dobrym przykładem jest też Dziedzictwo. Hereditary Ariego Astera. To zarówno horror, jak i dramat rodzinny, który wzbudza w nas więcej emocji niż tylko strach.
Jeszcze więcej napięcia
Peele swoich pomysłów na szczęście nie wyczerpał w Uciekaj! i już w 2019 roku zaproponował nowy film zatytułowany To my. Znowu udało się wywołać efekt ogromnego napięcia i jeszcze większego niepokoju. Reżyser bawi się naszą percepcją, wodzi nas za nos. Po pierwszym seansie trudno połączyć wszystkie kropki. Mamy tu przetworzenie gatunkowych klisz, a także wiele kreatywnych i wizualnie dopieszczonych motywów. Realizacyjnie jest to półka wyżej od Uciekaj!, ale Peele jeszcze mocniej poszedł w metafory. Ten ciężar nie do końca moim zdaniem został uniesiony, ale to nie oznacza, że To my nie imponuje zdolnościami reżysera i liczbą utkanych znaczeń. Film przeraża osamotnieniem postaci. Wskazuje na pewien dualizm życia z naciskiem właśnie na samotność i pozostanie samemu sobie w świecie pełnym brutalności. Tym razem reżysera interesują nie tylko rasowe tematy, ale też społeczno-ekonomiczny wymiar Stanów Zjednoczonych. Mnogość interpretacji może być przytłaczająca, a społeczny wymiar nie zawsze odnajduje satysfakcjonujące zakończenie. Podjęcie tematu traum, przemocy i nierówności sprawia jednak, że to produkcja dla każdego. I jeśli nawet nie wyłapiemy większości znaczeń, pozostaniemy z ogromnym napięciem do ostatniej minuty.
Uciekaj! było zaskoczeniem – podskórnie uderzającym i jednocześnie zaskakującym satyrą – natomiast To my okazało się bardziej przejmujące i przerażające. Jordan Peele jest współczesnym twórcą świadomie uprawiającym transgatunkową ucztę o społecznym zacięciu. Dlatego tak bardzo ciekawy jestem jego najnowszego projektu Nie!, który zadebiutuje w Polsce 12 sierpnia. Kampania reklamowa jest oszczędna i buduje tajemnicę wokół fabuły. Zobaczymy, czym tym razem zostaniemy zaskoczeni. Po Jordanie Peele'u można spodziewać się wszystkiego.