ADAM SIENNICA: Mamy 2020 rok, więc ten wywiad trzeba zacząć od naturalnego pytania. Jak pandemia koronawirusa wpłynęła na Koronera? MORWYN BREBNER: Pandemia jest częścią historii serialu. Kiedy u nas zaczął się lockdown, byłam w trakcie pisania premierowego odcinka. Zaczęliśmy rozmawiać i kompletnie zmieniliśmy scenariusz. Nasz serial porusza tematykę śmierci i coś, z czym ludzie na całym świecie mają do czynienia w tej koszmarnej sytuacji. Czułam, że musimy to dać w serialu. Oczywiście historia w 3. sezonie nie jest o koronawirusie, ale pojawia się on w odcinkach z uwagi na osadzenie w tej rzeczywistość. Pierwszy odcinek jest tylko o tym, ale potem wątek powraca. Ludzie noszą maski, bo to codzienność, w której wszyscy żyjemy na całym świecie. Gdybyśmy tego nie dali w serialu, czułabym, że 3. sezon nie byłby wiarygodny. ADRIENNE MITCHELL: Dokładnie tak, jak powiedziałaś! [śmiech] To jest trochę dziwne, bo pracujemy nad wątkami, które pokazują, jak społeczeństwo radzi sobie z pandemią.  A przecież my, cała ekipa także musimy się z tym uporać i pracujemy zupełnie inaczej. W jakimś stopniu życie imituje prace, a praca imituje życie, więc czujemy, że warto opowiadać historię w inny sposób, bo świat się zmienił.  Czy dla was osobiście ten serial sprawił, że przyzwyczaiłyście się do śmierci i to jest coś powszedniego dla was? AM: To interesujące pytanie. Wciąż bawimy się w udawanym świecie. Dla mnie śmierć nie jest czymś powszednim. Natomiast obrzydliwe rzeczy bardzo mi spowszedniały. Morwyn i jej ekipa wymyślili, jak groteskowo wykorzystywać ludzkie ciało jako tropy w sprawach kryminalnych. Jak choćby dziwne rzeczy w organach, więc krwawe detale stają się dla nas czymś normalnym. To też jest fascynujące, ile ciało może zdradzić na temat śmierci. Przed pracą nad Koronerem miałam problem z oglądaniem seriali medycznych, a teraz? Pokażcie mi tasiemca wychodzącego z brzucha, nic mnie to nie rusza! MB: Akurat to przyprawiło cię o mdłości! AM: Jest taka scena w 3. sezonie. Nie mogłam jej oglądać przed lunchem! Trzeba podchodzić do tego z poczuciem humoru. Ja tak robię.  MB: Mam tak samo. Wymyślamy fałszywe śmierci. Kiedy jesteśmy na planie i widzę, jak wyjmują sztuczne szkło z protetycznego ciała, myślę sobie: ale to fajne! A potem łapię się na tym, że załącza mi się ekscytacja z powodu tego, co tworzę. Gdy robię research i czytam o różnych zbrodniach, zaczynam trochę patrzeć na to przez pryzmat serialu. Trzeba sobie przypomnieć, że to jest prawdziwe i że śmierć nie jest koncepcją abstrakcyjną. Trzeba się pilnować. Czasem jestem w pokoju i rozmawiam z konsultantem o jakiejś obrzydliwej śmierci, zaczynam czuć ciężar sytuacji i muszę zrobić przerwę.  Gdy robiłyście research do 3. sezonu, na czym szczególnie się skupiałyście? Czy zatrudniłyście nowych konsultantów? MB: To dobre pytanie. Zawsze interesuje nas znalezienie nowych rzeczy. Bez spoilerowania, w tym sezonie nasze największe zainteresowanie dotyczyło trupiej farmy. to takie miejsce, w którym patolodzy i naukowcy badają rozkład zwłok. Jest to wątek, który pojawia się w tym sezonie i zainteresowaliśmy się tym, bo trupia farma jest w okolicach Ontario. To jest bardzo interesujące i nowe w naszym serialu. Zaś rozmowy z konsultantami są zawsze fascynujące, bo myślisz sobie, że na pewno coś wiesz i nigdy tak ostatecznie nie jest.  AM: Zdarzają się zabawne sytuacji, bo czasem scenarzysta przychodzi do patologa, naszego konsultanta, z najbardziej niemożliwymi pomysłami i słyszą wówczas, że to i to nigdy nie mogłoby się wydarzyć. Wówczas razem pracują nad tym, by wymyślić coś realnego.  Wiemy już, że koronawirus jest w serialu. W 2020 roku głośno było o protestach przeciwko brutalności policji, które miały miejsce w USA i innych krajach świata.  Czy braliście to pod uwagę? MB: Jak najbardziej. To wspaniałe pytanie. Te wydarzenia dały nam do myślenia. Poruszamy więc temat zabójstw dokonanych przez policję. Protesty też są w serialu. To dość ważny temat także w Kanadzie, gdzie pracujemy. Pozwoliło nam to przeanalizować, jak nasi serialowi policjanci traktują podejrzanych. Dużo o tym dyskutowaliśmy - między sobą i z naszymi konsultantami z policji. Zależało nam na wypracowaniu odpowiednich procedur i odpowiedzialnych zachowań, bo wiemy, że nasi gliniarze w serialu to dobrzy ludzie. Mamy odcinek, który odbija się od tego tematu. W poprzednich sezonach mieliśmy obcinek o niesprawiedliwości policji wobec osób innego koloru skóry niż biały. Chcieliśmy więc odpowiednio to pokazać w serialu. AM: Tak, to aktualny temat, bo w Toronto było dużo protestów przeciwko brutalności policji. Mamy więc wątek, który przewija się w 3. sezonie. Choć jest mały, na końcu ma wielkie znaczenie. Dyskusje na ten temat były interesujące, bo okazuje się, że są inne sposoby pojmania podejrzanego i rozładowania problematycznych sytuacji niż używanie przemocy. Policja uczyła młodych kadetów tego, że mają na tego typu przesady nie zwracać uwagi.  MB: Warto dodać, że nie jesteśmy serialem policyjnym, ale staramy się takie wątki naturalnie wplatać. A z uwagi na nasz gatunek, jest to jednak spore wyzwanie.  Koroner jest więc miksem gatunkowym, ale czym on się różni od innych seriali policyjnych i medycznych? MB: Jest to interesujący miks, ponieważ koroner w Kanadzie to zawód, w którym jest się częściowo lekarzem, częściowo policjantem. Dlatego nasz serial czerpie z obu gatunków. Poruszamy kwestię śmierci i przestępczości, ale przede wszystkim najważniejsze dla nas jest człowieczeństwo. Jenny jest postacią, która to ma i jako lekarz daje to umarłym, mówi do nich bardzo czule. A to buduje pewien duchowy element serialu. Jakie jest jednak wasze podejście do tego, by na tle tych innych seriali, wasz sprawiał wrażenie świeżego i wyjątkowego? MB: Myślę, że sama główna bohaterka jest dość świeżą postacią. Jenny jest osobą, która wydaje się bardzo prawdziwa, ciekawa świata, ale jednocześnie ma lęki, które pokonuje. Jej relacja z rodziną jest unikalna i piękna. Ważni są wszyscy bohaterowie, ponieważ naszym celem podczas tworzenia serialu jest wymyślanie prawdziwych żyjących postaci. Takich, którzy reagują na świat tak jak my wszyscy. AM: To wszystko ma wiele wspólnego z Morwyn, ponieważ ona ma inne podejście do opowiadania historii i uchwycenia absurdalności życia. Dobrze to ukazuje na przykładzie głównej bohaterki, która mierzy się z wyzwaniami z pracy oraz swojego zdrowia psychicznego. Do tego Morwyn wykorzystuje sprawy kryminalne po to, by były zwierciadłem duszy bohaterów. To jest jeden ze znaków rozpoznawczych Koronera. Dlatego też sprawy kryminalne wydają się tak świeże.
fot. NBCUniversal/ 13 Ulica
+16 więcej
Problemy psychiczne Jenny były ważną częścią Koronera. Czy w końcu odnajdzie spokój? MB: Nie będę spoilerować, ale myślę, że Jenny naprawdę odnajduje momenty spokoju. W 3. sezonie podchodzi do wszystkiego z lepszym i bardziej optymistycznym nastawieniem. Ma nową terapię z doktor Sharmą i podchodzi do wszystkiego ze świadomością, że może to pokonać. Nadal jednak wiele się dzieje, a jej życie jest dość skomplikowane. Są więc momenty spokoju, ale też takie trudne, w których próbuje walczyć o swoje szczęście. AM: Dla mnie ten serial odzwierciedla życie. Nigdy nie osiągnie pełnego spokoju, ponieważ jest ona człowiekiem ze skomplikowanymi problemami i żyje w jeszcze bardziej skomplikowanym świecie. Tak jak Morwyn powiedziała: są momenty spokoju i te, w których musi poradzić sobie ze swoimi demonami. A pojawiają się też nowe problemy. MB: Są też momenty humorystyczne i zabawne. Nie zapominajmy o tym. AM: Po prostu wie, że będzie dalej walczyć. Nie może osiągnąć spokoju, ponieważ jest wojowniczką i nigdy się nie podda. Zainteresowanie Koronerem jest globalne. Czy tworząc serial, myślicie również o widzach poza Kanadą? AM: Czuję się... Morwyn, czy cię to porusza? Ja tam jestem wzruszona. MB: Ja również! AM: Chyba zaraz zacznę płakać! MB: Przez ciebie będziemy płakać. [śmiech] Rozmowa z dziennikarzami ze świata i zdanie sobie sprawy, że ludzie go oglądają w różnych krajach jest pozytywnym zaskoczeniem. AM: Dla mnie to niesamowite. Jesteśmy z Kanady i nie znamy światów dziennikarzy, z którymi rozmawiamy. Możemy więc tworzyć serial autentyczny, różnorodny rasowo i osadzony w wielokulturowym mieście. Wszyscy jesteśmy ludźmi i różnimy się od siebie; staramy się wzajemnie akceptować. Być może do ludzi trafia to, że przedstawiamy rzeczywistość i nie próbujemy nikogo usatysfakcjonować. Chcemy pokazywać wydarzenia z miasta, w którym żyjemy. Odszukać w tym czynnik ludzki.  MB: Kapitalna odpowiedź. W pełni się zgadzam. Toronto to bardzo reprezentatywne miasto. To miejsce jest takim mikrokosmosem odzwierciedlającym świat. Staramy się tworzyć seriale z dobrym sercem i autentycznością. Wzrusza nas, że ludzie oglądają efekt naszej pracy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj