Matrix Reaktywacja - przełomowe sceny akcji nie przysłonią braku treści
Matrix Reaktywacja to kontynuacja filmu Matrix z 1999 roku, który okazał się być przełomową w tamtym czasie produkcją sióstr Wachowskich. Wielkie oczekiwania były względem sequela, który ostatecznie pod wieloma względami nie dorósł do pięt jedynce.
Zwiastun Matrix Zmartwychwstania jednych zachwycił, innych nastawił nieco sceptycznie, ale chyba u wszystkich fanów serii sióstr Wachowskich uruchomił wspomnienia klasycznych filmów, które w swoim czasie zachwycały widownię na całym świecie. Nostalgię i nagły wzrost zainteresowania wykorzystała platforma Netflix, na której dostępne są wszystkie trzy części i jest to świetna okazja do powtórkowego seansu. Jedynka wspominana jest bardzo dobrze, ale inaczej sprawa ma się w przypadku kontynuacji zatytułowanej Matrix Reaktywacja. W sieci odnaleźć można wiele negatywnych opinii i jęków zawodu publikowanych często w 2003 roku, a zatem zaraz po premierze dwójki. I faktycznie, podczas seansu wielokrotnie łapałem się na tym, że zerkałem na czas pozostały do końca filmu, mimo że na brak akcji i niesamowitości nie można narzekać.
Matrix Reaktywacja traci jednak po latach i chociaż efekty specjalne i wspomniane wyżej sceny akcji dalej robią wrażenie, to jednak treściowo kontynuacja wygląda przy jedynce trochę nieudolnie. Ale te efekty... Jasne, momentami widzimy sztuczność wygenerowanych komputerowo modeli Neo i Agenta Smitha biorących udział w skomplikowanych technicznie starciach, ale prezentują się na tyle realistycznie, że łatwo zawiesić niewiarę i to mimo upływu tylu lat. Od strony technicznej Reaktywacja może dumnie wypinać pierś po ordery, ale przecież nie tylko tym imponował pierwszy Matrix. Wielkie widowiska mogą zestarzeć się od strony technicznej, mają nawet prawo domagać się przymknięcia oka na ograniczenia ówczesnej technologii. To jednak, co cechuje największe filmy, to nieustająco imponująca warstwa liryczna. A w tym aspekcie niestety Matrix Reaktywacja traci bardzo dużo.
To oczywiście nie oznacza, że druga część jest pozbawioną sensu wydmuszką. Można zarzucić brak sensu, ale nie jest wydmuszką. Dziwnie z dzisiejszej perspektywy ogląda się konflikt między Morfeuszem a władzami Syjonu. Ci drudzy są sceptycznie nastawieni do proroctwa zakładającego, że świat zostanie zbawiony przez Wybrańca. Filozoficzne podejście Wachowskich i sposób podawania tych treści wymagałby umocnienia tego w konkretnych scenach i wydarzeniach, a nie tylko poprzez wkładanie w usta postaci granej przez Laurence'a Fishburne'a frazesów, że to nie wiara w Noe, ale pewność. I tego jest znacznie więcej, bo niezależnie od powstających przez lata grubych książek o mitologii i złożoności świata wykreowanego przez siostry Wachowskie, powtórkowy seans wskazuje, że filozoficzne podejście Wachwoskich traci na temperamencie. Nie powoduje już takiego zainteresowania i niesie za sobą niewiele znaczeń okołofilmowych. Kwestie ontologiczne, aluzje do tranzycji, nawiązania do Alicji w Krainie Czarów i całe mnóstwo innych elementów, które budowały kult wokół jedynki, wyparowały przy tworzeniu dwójki i do dziś trwają spory o to, czy Wachowskie miały plan na trylogię, czy może dwie kolejne części są efektem sukcesu pierwszej?
Matrix postawił poprzeczkę na tyle wysoko, że większość krytycznych uwag dotyczących dwójki wynika bezpośrednio z porównań do jedynki. Padają nawet takie stwierdzenia, że Reaktywacja jest tak słaba i pusta, jak Matrix jest zwinny i finezyjny. Ale nie ma się co dziwić komentującym, bo omawiany film wpada w pułapkę sequeli, które w założeniu muszą być większe niż życie i robić to co jedynka razy dwa. I to rzeczywiście się zadziało w tym przypadku. Efektem jest ogrom zastosowanych efektów specjalnych i mniejszy nacisk na treść, która jest tutaj nadęta, powtarzalna i przeciągnięta.
Nie brakuje oczywiście świetnych elementów, jak wejście do Syjonu i budowanie tego świata, informowanie nas o systemie, który tam panuje, i zwyczajach. Sekwencja z imprezą w Syjonie i namiętna scena miedzy Neo i Trinity wywołują raczej uśmiech politowania, ale pozostałe sceny skąpane w niebieskich kolorach prezentują się bardzo ciekawie. Jednak wielu fanów czekało przede wszystkim na wydarzenia dziejące się w scenerii ubranej w zielony filtr, bo tam Neo wykonywał prawdziwą robotę. Trwająca 10 minut sekwencja walki głównego bohatera z setką Agentów Smithów, to pokaz możliwości i przekraczanie kolejnych granic, które wyznaczą kierunek dla przyszłych wysokobudżetowych produkcji. Podobne wrażenie robi scena pościgu na specjalnie wybudowanej na potrzeby filmu autostradzie (oczywiście tylko fragment, ale i tak rozmach imponuje). Obie te sekwencje zjadły połowę budżetu i tutaj pojawia się kluczowe pytanie: czy było warto?
Nie. Chociaż seria Matrix lubi być traktowana jako jedna całość, bez wchodzenia w konkrety odnośnie poszczególnych filmów, to jednak trzeba sobie powiedzieć, że dwójka jest filmem niezłym i to jest jak najbardziej zawód po kapitalnej jedynce. Brakuje w Reaktywacji wrażliwości, tajemnicy, motywów mocniej budujących ten świat. Powiedzmy sobie szczerze, dwójka jest pusta w środku. Dialogi pachną sztucznością, a mesjanizm Neo staje się męczący stosunkowo szybko, przez co wypełnianie przez niego proroctwa jest mniej angażujące. Godny zapamiętania jest na pewno końcowy twist, który wprowadza nas do zdecydowanie lepszego zwieńczenia trylogii. Wielkimi krokami zbliża się Matrix Zmartwychwstania i wiele wskazuje na to, że będzie to powrót o wiele bardziej udany. Wachowska wraca do tego świata, ponieważ znalazł się na to pomysł i chcę wierzyć do premiery, że tak właśnie było. Oby podczas samego filmu te słowa znalazły swoje potwierdzenie.