MCU wita Kapitan Marvel. Kim jest najpotężniejsza z Avengers?
Film Kapitan Marvel wprowadzi do MCU superbohaterkę, która swoją postawą może wpędzać członków Avengers w kompleksy. Jedyna taka pasja, lojalność, zasady, gwałt i alkoholizm - poznajcie jedyną w swoim rodzaju heroinę.
Do MCU lada moment zawita superbohaterka, przy której działania Avengers jawią się jak zabawa dzieci w piaskownicy. W filmie Captain Marvel zobaczymy bowiem postać, która nie znosi półśrodków: gdy broni Wszechświata, robi to z pasją, którą można by obdzielić cały zastęp herosów. Pije na umór, opowiada niewybredne żarty, tłucze facjaty złowrogich bandziorów na kwaśne jabłko, a w dodatku zmaga się z wewnętrznymi demonami, przez które uosobienie cnót wszelakich, Kapitan Ameryka, musiałby zapewne skorzystać z pomocy terapeuty. Nie liczcie na historię o kobiecie, która w ramach tworzenia osobliwej wariacji na temat siły płci żeńskiej awansowała do pierwszego szeregu panteonu trykociarzy. Carol Danvers swoje miejsce tam wyszarpała i wygryzła, stając się z biegiem czasu heroiną, jakiej współczesny świat potrzebował. Opowieść o niej to prawdziwa jazda bez trzymanki; jej superbohaterskie CV prezentuje się tak, że nawet w kontekście walki z Thanosem w Untitled Avengers Movie nasuwa się prosty wniosek: na to stanowisko Danvers może mieć zbyt duże kwalifikacje. Z niejednego pieca chleb jadła, płonące okręty szturmowe w pasie Oriona zapewne też widziała. Nawet jeśli w jej dłoni zobaczycie flaszkę, to wiedźcie jedno - na Kapitan Marvel i tak możecie polegać jak na Zawiszy.
Sama geneza nazwy postaci to jedna wielka zawierucha. Kapitan Marvel został stworzony w 1940 roku przez wydawnictwo Fawcett Comics, przy czym nawet amerykańskie podrostki wiedziały, że mamy tu do czynienia ze zrzynką z Supermana - zbliżone moce, łudząco podobne historie. Po 7 latach słownych przepychanek i 3-letniej batalii sądowej werdykt był jednak zaskakujący: sędzia uznał, że Człowiek ze Stali w pierwszych latach swojego istnienia nie był szczególnie chroniony prawami autorskimi. Sprawa zakończyła się ugodą pomiędzy Fawcett a National Comics (dzisiejsze DC). Pierwsza z firm zrzekła się wszelkich roszczeń do bohatera i wypłaciła 400 tys. dolarów odszkodowania. Gdy w 1972 roku DC ostatecznie odkupiło licencję do postaci, z miejsca musiało przemianować ją na Shazama. Dom Pomysłów był bowiem na tyle sprytny i zapobiegawczy, że w międzyczasie zastrzegł nazwę Kapitan Marvel dla siebie. Ego Stan Lee zapewne solidnie ucierpiałoby na tym, gdyby konkurencja serwowała czytelnikom przygody postaci nazywającej się tak samo jak firma, w której był Alfą i Omegą.
To właśnie The Man w grudniu 1967 roku powołał do życia Kapitana Marvela, który pełnoprawnie operował już pod szyldem Domu Pomysłów. Choć za współtwórcę postaci uznaje się również rysownika Gene Colan, ten miał solidny problem z dopiero co wprowadzonym bohaterem. Po latach przyzna, że Mar-Vell, jako pierwszy korzystający z nowego tytułu, wyglądał "okropnie, jak nieudolna imitacja wszystkiego tego, co stworzyłem do tej pory". Prawdopodobnie nie spodziewał się jednak, jak wielkim sukcesem okaże się flirt Lee z odległymi zakątkami Wszechświata. Mar-Vell to bowiem oficer armii kosmicznej rasy Kree; międzygwiezdny podróżnik, który po przybyciu na Ziemię z miejsca zapałał miłością do naszej planety. Rządził i dzielił w śmiertelnie niebezpiecznej rozgrywce ze złoczyńcami, aż w 1982 roku w pierwszej wielkoformatowej powieści graficznej Domu Pomysłów, Śmierć Kapitana Marvela, przegrał batalię z rakiem, którego nabawił się wdychając trujące gazy w trakcie bitwy ze złowrogim Nitro. Na stanowisku zastąpiła go jednak policjantka z Nowego Orleanu, Monica Rambeau (zarówno ją, jak i Mar-Vella zobaczymy w tegorocznej odsłonie MCU), przy czym Dom Pomysłów najwidoczniej chciał, by tytuł Kapitana Marvela przekazywany był kolejnym postaciom z prędkością karabinu maszynowego. Zyskają go następnie urodzony w wyniku majsterkowania z inżynierią genetyczną w tle syn Mar-Vella, Genis-Vell, jego młodsza siostra, Phyla-Vell, uśpiony agent Skrulli, Khn'nr, chorąży armii Kree, Noh-Varr i wreszcie najbardziej nas interesująca Carol Danvers. Wraz z nią historia zatoczyła koło - tytuł Kapitana Marvela powrócił na Ziemię.
Początki Danvers w komiksach to dosłownie i w przenośni prawdziwa mikstura wybuchowa. W marcu 1968 roku scenarzysta Roy Thomas i Colan postanowili wprowadzić do świata doktora Waltera Lawsona aka Mar-Vella oficer Sił Powietrznych USA. Sęk w tym, że ich przyjaźń relatywnie szybko wyleciała w powietrze - kobieta odniosła poważne obrażenia w wyniku eksplozji urządzenia rasy Kree, próbując zbliżyć się do Kapitana Marvela. Dopiero 9 lat później Carol w uniwersum Domu Pomysłów zaczęła rozpychać się łokciami jako superbohaterka Ms. Marvel. Gerry Conway i John Buscema postanowili bowiem zreinterpretować opisany wcześniej wybuch; tym razem struktura genetyczna Danvers w jego następstwie połączyła się z DNA Kapitana Marvela, tworząc hybrydę człowieka i przedstawiciela Kree. Jak to już na kartach komiksów bywa, jeśli znajdziesz się w odpowiednim miejscu i czasie, istnieje spora szansa, że wejdziesz w posiadanie całego katalogu nadludzkich mocy. Zaczynasz latać, przerzucać na siłowni całe tony, absorbujesz i strzelasz wiązkami energii - nie zaskakuje więc fakt, że nieco ponad rok po komiksowym debiucie wchodzisz już w skład Avengers. W dodatku część twojego pseudonimu, "Ms." (angielska forma grzecznościowa w zwrocie do kobiety, o której nie wiemy, czy jest mężatką czy panną), jest postrzegana jako wsparcie dla ruchu feministycznego i symbol opowiedzenia się komiksowych twórców za zrównaniem płac dla obojga płci - ta kwestia została poruszona już w pierwszym zeszycie o przygodach bohaterki. Gorzej tylko, że trzy lata później, w 1980 roku, w jednej z historii porywa cię złoczyńca Marcus, który pierze ci mózg, uwodzi, gwałci i zapładnia. Ten fabularny rollercoaster odbije się szerokim echem wśród amerykańskiej opinii publicznej, a za takie potraktowanie superbohaterki przeproszą prominenci Marvela.
Przyjaciel z zapomnianego przez świat blokowiska i Piotr Piskozub (a może to jedna i ta sama osoba?...) powiedzieliby w tym momencie, że zrobił się kolokwialny "kwas". Był on na tyle duży, że sprawą zainteresowali się nawet amerykańscy badacze kultury, którzy na temat gwałtu na Ms. Marvel zaczęli tworzyć niezliczone elaboraty. Nie ma w tym nic dziwnego; wiatry nastrojów społeczno-politycznych w USA zaczynały zmieniać swoje kierunki, a wraz z inauguracją prezydentury Ronalda Reagana za Wielką Wodą powrócono do akcentowania konserwatyzmu i związanych z nim zasad moralnych i tradycyjnych wartości. Dom Pomysłów musiał reagować w błyskawicznym tempie. Scenarzyści chcieli dać Danvers nowy początek, zamieniając ją w inną superbohaterkę, Binary. Tym razem Carol po całej serii eksperymentów kosmicznej rasy Brood była napędzana przez moc tzw. białej dziury, potrafiąc jednocześnie generować potęgę całej gwiazdy. Problem polega na tym, że wzmocnienie na poziomie siły niekoniecznie przyczyniło się do odczarowania postaci. Jej przygody na przełomie lat 80. i 90. nie cieszyły się zbyt dużą popularnością, a bohaterka w historiach o Avengers czy X-Men pojawiała się coraz rzadziej.
- 1 (current)
- 2
Źródło: Zdjęcie główne: Marvel