Remastery, remaki i klasyki. Dlaczego lubimy wracać do gier, które już znamy?
Nie tylko zupełnie nowe produkcje cieszą się dużym zainteresowaniem. Gracze chętnie wracają też do klasyków sprzed lat i często takie powroty mogą okazać się wyjątkowo satysfakcjonujące.
Branża gier rozwija się w naprawdę zawrotnym tempie. Każdego miesiąca na platformach cyfrowej dystrybucji pojawiają się setki lub nawet tysiące gier, wśród których zdarza się wiele prawdziwych, wartych uwagi perełek. Ostatnie miesiące dobrze wypadają pod kątem typowych blockbusterów. Sporą popularnością cieszą się też remastery, remaki i innego rodzaju odświeżenia starszych produkcji, a często i same klasyki w oryginalnej wersji. Dlaczego gracze chętnie sięgają po to, co jest im już znane?
Najprostsza odpowiedź jest taka, że pewne tytuły po prostu lubimy, darzymy wyjątkowym sentymentem. Podejrzewam, że każdy ma jakieś ulubione gry, do których często wraca. W moim przypadku jest to Wiedźmin 3: Dziki Gon, którego ukończyłem na PlayStation 4, ale po latach wróciłem do niego na PC oraz Nintendo Switch. Co więcej, mam wrażenie, że przy każdym podejściu odkrywam coraz więcej. Wykonuję pominięte kiedyś zadania i natrafiam na niewidziane wcześniej lokacje czy subtelne easter eggi. To zresztą domena nie tylko dzieła CD Projekt RED, ale też wielu innych otwartych światów, które często bywają wypełnione aktywnościami aż po brzegi i nie zawsze jesteśmy w stanie doświadczyć wszystkiego przy jednym przejściu.
Dobrą motywacją do ponownego przechodzenia gier są też wybory moralne. Wiele współczesnych tytułów oferuje naprawdę rozbudowane scenariusze, które kształtowane są przez podejmowane w toku rozgrywki decyzje. Czasami są one jedynie fikcją, ale bywa też tak, że potrafią w istotny sposób wpłynąć na rozwój wydarzeń, co z kolei może przyczynić się do zobaczenia innego zakończenia. Takie zabiegi kojarzą się przede wszystkim z RPG-ami i narracyjnymi przygodówkami, takimi jak Life is Strange czy twórczość Telltale Games, ale nie tylko – z tego typu rozwiązaniem można było spotkać się też m.in. w seriach Fable i inFamous. Tam mogliśmy skończyć jako szlachetny bohater lub wyjątkowo nikczemny złoczyńca, a ścieżki te mocno się od siebie różniły.
Nie można zapomnieć też o nostalgii, która bywa naprawdę potężną siłą, chociaż czasem potrafi nieco wypaczyć rzeczywistość. Klasyki sprzed lat zapamiętujemy jako coś z fotorealistyczną oprawą, klimatyczną ścieżką dźwiękową i niezwykle satysfakcjonującą rozgrywką, jednak po powrocie po kilku czy kilkunastu latach spotyka nas rozczarowanie. Czasami warto jednak dać sobie czas na przyzwyczajenie się do nieco przestarzałych rozwiązań czy trącącej myszką oprawy, bo retro też ma swój urok. Sam postanowiłem odświeżyć sobie Final Fantasy 7 przed nadchodzącym remakiem i przyznaję szczerze, że początki były naprawdę bolesne… Po kilku pierwszych godzinach przywykłem jednak zarówno do klockowatych modeli postaci, jak i muzyki, która nijak nie przypomina orkiestrowych wykonów słuchanych przeze mnie w serwisach streamingowych. I wiecie co? Pod całą tą przestarzałą pokrywą znaleźć można coś, co nadal wciąga i zapewnia sporo frajdy!
Twórcy i wydawcy gier doskonale zdają sobie sprawę z tego, że gracze lubią wracać do tytułów z przeszłości i decydują się na odświeżanie dzieł sprzed kilku czy kilkunastu lat. Duża popularność i świetna sprzedaż remasterów i remake’ów pokazuje, że na rynku jest miejsce dla tego typu działań. Nawet teraz można podać kilka idealnych przykładów: 31 marca to debiut Persona 5 Royal oraz Call of Duty: Modern Warfare 2 Campaign Remastered, a pierwsza połowa kwietnia to także dwa gruntowne remaki – Resident Evil 3 i Final Fantasy 7 Remake, które oferują znane już historie w zupełnie nowym, efektownym wydaniu.
Nie zawsze jednak jest tak spektakularnie, jak przy twórczości Capcomu i Square Enix. Bywa, że „remastery” przypominają raczej proste porty na inne urządzenia, zdarza się też, że na nowszych platformach paradoksalnie wypadają one… gorzej niż w oryginale. Wyższa rozdzielczość, w połączeniu z większym zasięgiem widzenia czy wyeliminowaniem mgły i innych efektów, potrafi mocno uwydatnić przeróżne niedoskonałości, które kiedyś nie rzucały się w oczy.
Naprzeciw potrzebom tych bardziej nostalgicznych graczy wychodzą też producenci konsol. Xbox One oferował wsteczną kompatybilność i wiemy, że Microsoft będzie kontynuował to także w przypadku nowego sprzętu. Do takiej usługi przekonało się też niechętne wcześniej Sony, które kilkukrotnie potwierdzało, że również nadchodzące PlayStation 5 pozwoli na uruchomienie gier z PS4.
Jeśli więc uważacie, że wśród niedawnych premier nie ma nic dla Was lub cierpicie na nadmiar wolnego czasu z uwagi na przymusowe siedzenie w domu, to może jest to dobra szansa do odświeżenia czegoś, co dziś może być uznawane za „retro”? Tego typu tytuły potrafią nadal bawić, gdy tylko damy im szansę i przymkniemy oko na pewne niedociągnięcia wynikające z dawnych ograniczeń technologicznych lub zmiany trendów.