Teoria Wielkiego Podrywu jest już z nami 10 lat. Najnowszy 10 sezon można obecnie oglądać na kanale Comedy Central. Przez ten czas serial mocno się zmienił i o tym rozmawiamy właśnie z Kunalem Nayyarem grającym Rajesha.
DAWID MUSZYŃSKI: Jesteś zadowolony z metamorfozy, jaką przez te 10 sezonów przeszedł twój bohater? Z nieśmiałego faceta słowem niepotrafiącego odezwać się do dziewczyny w pewnym momencie przeistoczyłeś się w Casanovę, który miał dwie dziewczyny w tym samym czasie.Kunal Nayyar: Wszystkie zaproponowane zmiany przyjąłem z otwartymi ramionami. Nie zastanawiam się głębiej nad ich sensem. Uwielbiam moją pracę. Przychodzę na plan, czytam scenariusz i dobrze się bawię. To mi w zupełności wystarcza.
Jednak ta zmiana działa chyba na niekorzyść serialu. Twoja postać była dawniej zabawniejsza.
Czy ja wiem. Nie wydaje mi się, że dawna wersja Rajesh była fajniejsza niż obecna. Podoba mi się, że on z czasem ewoluował. Niczego mi nie brakuje.
Nawet picia?
Faktycznie Rajesh stał się raczej abstynentem, ale chciałbym podkreślić, że przestałem pić tylko w serialu (śmiech).
Odebrano ci też majątek.
To nie jest dobry okres dla mojego bohatera. Spójrzmy na to przekrojowo: przestał pić, nie radzi sobie z kobietami – choć w końcu chodzi na randki i ma jakieś krótkie związki – traci fortunę i musi mieszkać u znajomych.
Nie patrzysz z pewną zazdrością na związki swoich serialowych kolegów? Rejash nadal jest singlem...
Rajesh pewnie jest cholernie zazdrosny, a ja jako aktor czerpie ogromną przyjemność z jego nieszczęścia. Przedstawianie tego na ekranie to wielkie wyzwanie i do tego wielka frajda.
No i tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Czy The Big Bang Theory z fajnego serialu o geekach nie zamieniła się w strasznie nierówny serial o związkach?
Wydaje mi się, że ewolucja naszych bohaterów była nieunikniona. Oni, tak jak w normalnym życiu, dorastają, więc też zmieniają im się priorytety. Dziesięć lat temu byli bardziej skupieni na rzeczach materialnych, takich jak: świetlne miecze, figurki Batmana czy unikalne numery komiksów. Teraz są starsi i potrzebują w swoim życiu innych rzeczy. Potrzebują drugiego człowieka. Chcą założyć rodzinę. Nawet Sheldon.
Jedno chyba nie wyklucza drugiego. Pamiętajmy, że mówimy o sitcomie, a nie o serialu dramatycznym, portretującym problemy młodzieży. Mnie brakuje momentów dotyczących popkultury – stania po nocy w kolejkach do kina czy kłótni w sklepie komiksowym na temat, który bohater jest silniejszy i dlaczego.
Ale to wciąż jest w serialu.
Ale jest tego z sezonu na sezon coraz mniej.
Czy ty mi chcesz zasugerować, że nasz serial z sezonu na sezon staje się mniej zabawny?
Niestety tak. Wydaje mi się, że problem tkwi, jak już wspomniałem wcześniej, w zmianie balansu.
Słuchaj, prawda jest taka, że gram w najlepszym serialu, jaki można znaleźć obecnie w telewizji. Nie budzę się rano, myśląc, co robimy na planie dobrze, a co źle. Czy fanom spodobają się nasze zmiany, czy nie. Jestem zachwycony tym, w którym kierunku zmierzamy. Jaką ewolucję przechodzi każdy z bohaterów. Moim zdaniem 10 sezon jest najlepszym, jaki kiedykolwiek nakręciliśmy.
Naprawdę tak myślisz?
Tak. Finał 10 sezonu. Te 22 minuty to chyba najlepszy materiał, jaki widziałem w telewizji w całym moim życiu.
Ok. Szanuje twoje zdanie, choć moje uczucia są zgoła odmienne, ale zostawmy to. Patrząc na te 10 sezonów, który odcinek zapadł ci najbardziej w pamięć?
Trudno jest wybrać tylko jeden odcinek. Pamiętam, że spotkanie z Stephenem Hawkingiem było dla mnie dużym przeżyciem. To prawdziwy geniusz. My tylko gramy uczonych starających się zrozumieć wszechświat, a on to naprawdę robi. Ma ogromną wiedzę, o której ja mogę tylko pomarzyć. Strasznie podobał mi się też odcinek, w którym Penny daje Sheldonowi serwetkę z DNA Leonarda Nimoya. Uwielbiam też ten, w którym jesteśmy w kostiumach ze Star Treka. Czy nawet z tego sezonu, gdy Rajesh zbiera wszystkie swoje byłe dziewczyny w jednym pokoju, by usłyszeć, co jest z nim nie tak.
Wiemy już, że podpisaliście kontrakty na jeszcze 2 sezony. Nie obawiasz się, że za 12 lat ludzie będą kojarzyli cię tylko jako Rajesha z Teorii wielkiego podrywu i nie wydostaniesz się z tej szuflady?
Nie. Bardzo ciężko pracuję jako aktor i wydaje mi się, że nie ma takiej szuflady, z której nie dałoby się wyrwać. Na razie się tym nie przejmuję. Jak sam powiedziałeś. Mam jeszcze co najmniej dwa lat spokoju.
Czyli nie chodzisz obecnie na castingi? Nie walczysz o nowe role?
Obecnie nie. Odpoczywam i cieszę się życiem. Na razie mogę sobie na to pozwolić. Mam jakieś projekty w Indiach, w które niedługo się zaangażuję, ale obecnie nie bywam na innych planach zdjęciowych niż ten z Teorii...A fani zwracają się do ciebie…
Raj. Nikt nie mówi o mnie Kunal.
I pewnie dla nich też jesteś naukowcem?
Nawet nie wiesz, z jakimi dziwnymi problemami natury naukowej ludzie do mnie przychodzą. Proszą mnie o pomoc w rozwiązaniu jakiś równań z fizyki. To jakiś kosmos. Szybko jednak orientują się, że ta moja inteligencja to tylko fikcja.
Czyli pewnie komiksowym geekiem też nie jesteś?
Nie, ale uwielbiam Gwiezdne wojny. Mój pies nazywa się Boba Fett. Kocham też Władcę pierścieni. Moim zdaniem The Lord of the Rings: The Two Towers to najlepszy film, jaki kiedykolwiek powstał. Jest prawie na równi z The Lord of the Rings: The Return of the King, który jednak jest trochę za długi i miejscami przynudza (śmiech).
W zeszłym roku rozmawiałem z Mayim Bialik, która powiedziała, że często robicie sobie żarty na planie.
My? Nie. To Johnny Galecki cały czas nam robi jakieś psikusy. Jeden zrobił mi w zeszłym tygodniu. Nigdy nie byłem mistrzem parkowania. Zwłaszcza w tych małych wyznaczonych miejscach parkingowych w naszym studio. Każdy z aktorów ma wielkie sportowe auto, więc stoimy obok siebie na styk. Pewnego dnia wychodzę z nagrania i znajduję za wycieraczką kartkę z napisem: „Niezłe parkowanie, DUPKU!”. Ostro się wkurzyłem. Myślałem, że to jakiś pracownik studia tak sobie ze mną pogrywa. A nikt nie ma prawa tak mówić do gwiazdy! (śmiech). Okazało się, że to był cholerny Galecki.