Zapomniane arcydzieło Raimiego przed Spider-Manem. Najlepszy komiksowy film bez komiksu
Zanim superbohaterowie zawładnęli kinem, a słynna trylogia Spider-Mana ujrzała światło dzienne, Sam Raimi stworzył Człowieka ciemności. Choć od premiery minęły ponad trzy dekady, film nadal zachwyca na wielu poziomach. Dlaczego to dzieło zasługuje na miano klasyka gatunku?
Człowiek ciemności rozpoczyna się jak rasowe kino sensacyjne. Dwa gangi narkotykowe spotykają się w opuszczonym magazynie na obrzeżach miasta. Konfrontacja ma być negocjacją terytorialną, lecz w zawrotnym tempie staje się brutalną rzezią. Grupa pod dowództwem głównego antagonisty filmu, Roberta G. Duranta, dociera na spotkanie z konkurencyjnym gangiem. Zaraz po przybyciu zostają dokładnie przeszukani i zaprowadzeni do środka budynku. Na miejscu czeka już druga strona – liczniejsza, uzbrojona po zęby i strategicznie rozstawiona po całym magazynie. Przywódca gangu jest przekonany o swej dominacji. Wszystko wskazuje na to, że Durant i jego ludzie wpadli w zasadzkę. Mężczyzna pozostaje jednak kompletnie niewzruszony. On doskonale wie, że już za chwilę sytuacja ulegnie diametralnej zmianie.
I tak się rzeczywiście dzieje – gangster ma przemyślany plan, który wypala. Choć jego ludzie zostali rozbrojeni, przeciwnicy przeoczyli pewien istotny szczegół. Jeden z członków grupy Duranta ma protezę nogi, w której ukryty jest karabin. Kiwnięciem głowy Durant daje sygnał do ataku. W ułamku sekundy magazyn zamienia się w pole bitwy. Rozpoczyna się krwawa masakra, a liczebna przewaga gangu nieprzyjaciela traci jakiekolwiek znaczenie. Po masowym mordzie żywa ostała się jedynie głowa konkurencyjnej bandy. Paląc cygaro, Durant zmierza w stronę przegranego oponenta. Teraz to on rozdaje karty. Nie musi podnosić głosu ani grozić – jego chłodna pewność siebie mówi sama za siebie. Ale na zwykłym zastraszeniu nie poprzestaje. Z każdym wypowiedzianym zdaniem Durant pozbawia przeciwnika palca – obcinarką do cygar…
Dlaczego poświęcam tyle uwagi jednej sekwencji? Jest ona kluczowa z kilku powodów. Poza pełną napięcia elektryzującą rozwałką, reżyser dostarcza nam tu coś więcej. Mowa o świetnej ekspozycji charakteru głównego złoczyńcy w filmie. Robert G. Durant od początku jawi się jako bezwzględny, zimnokrwisty bandyta, który nie jest jednak zwykłym mafijnym osiłkiem. Można by rzec, że to archetyp doskonałego przywódcy gangu, którego siła idzie w parze z zabójczą przebiegłością. Durant sieje postrach i jest niebywale brutalny, a jednocześnie szalenie sprytny. Wybitna sekwencja otwierająca Człowieka ciemności w pewnym sensie ustawia również ton całego filmu. Co prawda, film niewątpliwie jest przejaskrawiony w typowo komiksowym stylu, ale to jednak nie Batman Tima Burtona. Sam Raimi łączy komiksowo przerysowaną formę z brutalną przemocą i bardzo mroczną warstwą egzystencjalną. Człowiek ciemności to nie tylko stylowe widowisko pełne akcji. Przede wszystkim to głęboka opowieść o tym, jak człowiek staje się potworem nie dlatego, że traci człowieczeństwo, lecz przez to, że świat go w nim nie dostrzega.

Człowiek ciemności i rozdarcie między dwoma światami
Głównym bohaterem filmu jest Peyton Westlake – naukowiec próbujący wynaleźć trwałą, syntetyczną skórę. Kolejne eksperymenty jednak zawodzą, gdyż jego wynalazek ulega rozpadowi po zaledwie kilkudziesięciu minutach. Przez długi czas Westlake nie jest w stanie ustalić, co powoduje ulotność materiału. Pewnego wieczoru, pracując do późna w laboratorium, dokonuje przełomowego odkrycia – to światło odpowiada za rozpad tkanek. Skóra okazuje się trwała jedynie w całkowitej ciemności. Peyton jeszcze nie wie, jak znaczący w jego dalszym życiu okaże się ten wynalazek.
Obok dobrze prosperującej kariery naukowej, bohater prowadzi także szczęśliwe życie romantyczne. Jego partnerką jest Julie Hastings – młoda prawniczka, pracująca dla wpływowego dewelopera, Louisa Stracka. To bogaty wizjoner, który planuje przejąć zdegradowany obszar miejski, by przekształcić go w nowoczesne centrum wypełnione miejscami pracy. Aby wcielić to marzenie w życie, Strack dopuszcza się nieczystych ruchów. Kiedy Julie przypadkowo trafia na dokument świadczący o jego korupcji, nie zdaje sobie sprawy z wagi znaleziska. Nieświadoma potencjalnego zagrożenia kobieta nie interweniuje. Zamiast tego zostawia teczkę u Peytona, który zabiera ją do swojego laboratorium – nie podejrzewając, że ściągnie to na niego tragedię.
Ciepła harmonia w Człowieku ciemności nie trwa długo. Okazuje się, że Strack współpracuje z nikim innym jak Robertem G. Durantem – bezwzględnym gangsterem, którego poznajemy w sekwencji otwierającej. W poszukiwaniu dokumentu kompromitującego dewelopera, brutalny kryminalista, wraz ze swoją morderczą bandą, włamuje się do laboratorium protagonisty. Gang torturuje głównego bohatera, a następnie wysadza jego laboratorium w powietrze. Świat uznaje Westlake’a za martwego, lecz jakimś cudem uchodzi on z życiem. Tuż po odnalezieniu mężczyzny w pobliskiej rzece, trafia on w ręce lekarzy, którzy podejmują się eksperymentalnego leczenia. Nacinają mu rdzeń kręgowy, co skutkuje tym, że przestaje odczuwać ból, a jego siła fizyczna ulega znacznemu zwiększeniu. Operacja ma jednak poważne skutki uboczne – Peyton staje się bardziej podatny na uczucie wyobcowania, a także napady wściekłości. Lekarze nie dają mu szans na przeżycie. Westlake jednak niespodziewanie ucieka z ośrodka.
Od tego momentu zdeformowany protagonista jest wewnętrznie rozdarty pomiędzy dwoma skrajnymi uczuciami – miłością i nienawiścią. Westlake pragnie zarówno odzyskać dawne życie u boku ukochanej, jak i zemścić się na swoich oprawcach. Zdaje sobie jednak sprawę, że z obecnym wyglądem szanse na realizację obu tych celów są bardzo małe. Z pomocą przychodzi mu jego własny wynalazek – syntetyczna skóra. Dzięki niej może na nowo przybrać swoją dawną postać, by zbliżyć się do ukochanej, a zarazem wcielać się w członków gangu Duranta i niszczyć ich od środka, posługując się przebiegłymi intrygami. W świetle dnia syntetyczna skóra jest jednak nietrwała, dlatego Wastlake musi działać w pośpiechu, co dodatkowo wzmaga napięcie.

Człowiek ciemności i studium antybohatera
Główny bohater Człowieka Ciemności prowadzi podwójne życie – z jednej strony jako łagodny romantyk, a z drugiej jako gniewny mściciel. Julie nie wie ani o jego drugiej twarzy, ani o tym, że jego ciało zostało poważnie zdeformowane. W jej towarzystwie Westlake tłumi swoje nowe oblicze i udaje, że wszystko jest tak, jak było kiedyś. Szybko jednak przekonuje się, że nie ma powrotu do przeszłości, a jego rozdwojona egzystencja nie może trwać wiecznie. Oddzielanie od siebie skrajnych emocji w nieskończoność jest niemożliwe – w końcu zaczną się one na siebie nakładać. Kłamstwa, pozory i nowa, prawdziwa twarz prędzej czy później wydostaną się na powierzchnię.
To naprawdę celna metafora życia w społeczeństwie. Wszyscy pełnimy różne role w zależności od tego, z kim przebywamy. Dla jednych jesteśmy przyjaciółmi, dla innych wrogami. Każda rola wymaga przybrania określonej maski – za jej pomocą przystosowujemy się do otoczenia. Prawdziwe „ja” rzadko ma okazję dojść do głosu. Ujawnia się najczęściej w samotności, gdy nikt nas nie obserwuje ani nie spogląda krytycznym okiem. Westlake staje się uosobieniem całego tego mechanizmu. Tragizm jego postaci polega na tym, że prawdziwa tożsamość mężczyzny uległa drastycznej przemianie. Desperacka próba powrotu do dawnego życia okazuje się bezowocna – jego przeszłe „ja” staje się jedynie kolejną rolą do odegrania.
Nasz pogodny, czuły protagonista przeszedł gwałtowną transformację. Po wybuchu laboratorium staje się tytułowym Człowiekiem ciemności – bezwzględnym outsiderem, który popada w stany destrukcyjnej wściekłości oraz morduje swych oprawców z zimną krwią. To fascynująco złożony obraz antybohatera. Raimi nie przedstawia nam naiwnej wizji zestawiającej krystalicznie czyste dobro z najgorszym złem. Jakby nie patrzeć, główny bohater niczym nie różni się od Duranta czy innych członków jego gangu. Podobnie jak oni, protagonista sięga swoimi działaniami moralnego dna.
Człowiek ciemności a... komiksowe uniwersum DC
Reżyser nie ukazuje zemsty jako heroicznego aktu. Wręcz przeciwnie, przedstawia ją jako przejaw ludzkiej słabości. Główny bohater Człowieka ciemności mści się wyłącznie dlatego, że nie jest w stanie poradzić sobie z utratą dawnego życia, tożsamości, a zarazem godności. Jego agresja to histeryczna rozpacz człowieka zepchniętego na społeczny margines. On nie walczy ze złem – daje jedynie ujście własnemu cierpieniu oraz frustracji. Wybuchy przemocy i bestialstwa nie są tu świadectwem siły, ale poczucia niemocy oraz wewnętrznego załamania bohatera. W rzeczywistości zemsta ani trochę nie przynosi ukojenia. Koniec końców, największą tragedią Westlake’a nie są fizyczne urazy, lecz to, że w świecie, który go odrzucił, nie potrafił pozostać człowiekiem.
Co fascynujące, Raimi w Człowieku ciemności tworzy ciekawe, dość osobliwe wariacje na temat klasycznych postaci z uniwersum DC. Tytułowy bohater to moralnie niejednoznaczny mściciel – przypominający Batmana, choć pozbawiony jego ideałów, kodeksu etyki i panowania nad gniewem. Mamy również Stracka – wyrafinowanego przedsiębiorcę łączącego w sobie cechy Lexa Luthora oraz Jokera. To zimny, inteligentny gracz z wyraźnie maniakalnym odcieniem, które odsłania się w finale filmu. Z kolei Robert G. Durant, brutalny i pragmatyczny gangster, przypomina Oswalda Cobblepota znanego jako Pingwin – bezwzględny boss mafii, który rządzi twardą ręką, siejąc postrach i stosując okrutną przemoc. Raimi nie kopiuje tych postaci. Bawi się za to komiksowymi archetypami, kreując własny, mroczny świat, gdzie linia oddzielająca superbohatera od złoczyńcy jest niepokojąco cienka.
Na koniec filmu Raimi puszcza oko do swoich wiernych fanów. W ostatnich chwilach Człowieka ciemności pojawia się twarz, dobrze znana tym, którzy oglądali chociaż jedną część oryginalnej serii Martwe zło. Takie zakończenie jest swego rodzaju klamrą łączącą filmowe światy reżysera. Ten nieco ironiczny gest filmowca pełni tu rolę jego autorskiej sygnatury. Horror, groteska i czarny humor to dla Raimiego święta trójca – ale za tą odjazdową formą zawsze kryje się coś więcej. Człowiek ciemności to nie tylko kreatywne, wizualne szaleństwo, ale też tragiczna opowieść o utracie tożsamości, alienacji i ludzkiej kruchości – stawaniu się takimi, jakimi widzi nas świat. Bohaterowie popkultury często muszą pogodzić się z przeszłością, żeby iść naprzód. Człowiek ciemności opowiada jednak o czymś zupełnie innym – konieczności jej pogrzebania.

