Kinowy sukces Demon Slayer to nie przypadek. To anime jest fenomenem jak Avengers
Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Infinity Castle podbił kina na całym. Dla wielu osób ten sukces stanowi duże zaskoczenie, ale nie dla fanów anime. Dlaczego tytuł stał się światowym fenomenem i jeszcze nie powiedział ostatniego słowa?
Dla wielu kasowy sukces filmu Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Infinity Castle, który jak dotąd zarobił na całym świecie ponad 560 mln dolarów, okazał się wielkim zaskoczeniem. Anime pokonało w box offisie Fantastyczną 4: Pierwsze kroki od Marvela, wskakując na 9. miejsce najbardziej dochodowych produkcji 2025 roku. W tym rankingu ma przed sobą Supermana, do którego brakuje mu ok. 60 mln dolarów. Może szokować to, że japońska animacja potrafiła zarobić na poziomie najpopularniejszych i największych marek kina superbohaterskiego. Ale czy rzeczywiście jest to tak niespodziewane osiągnięcie? Nie! To nie przypadek, że fani anime poszli tak tłumnie do kin na tytuł, który od kilku lat bije rekordy popularności, pomimo że manga o tym samym tytule zakończyła się w… 2020 roku. Więc skąd wziął się ten sukces na skalę światową?
Skąd wzięła się popularność Demon Slayer?
Manga Miecz zabójcy demonów – Kimetsu no Yaiba autorstwa Koyoharu Gotōge’a zadebiutowała w lutym 2016 roku w tygodniku Shūkan Shōnen Jump. I wcale nie zyskała wielkiej popularności – do lutego 2019 roku na całym świecie sprzedano 3,5 miliona egzemplarzy. Trudno się dziwić – kreska nie imponowała, a styl się nie wyróżniał.
Wszystko zmieniło się, gdy tytuł został zaadaptowany w formie anime przez studio Ufotable. Co ciekawe, z początku serial też nie mógł się pochwalić wysoką oglądalnością. Dopiero po zakończeniu sezonu, składającego się z 26 odcinków emitowanych przez sześć miesięcy, popularność anime zaczęła gwałtownie rosnąć. Hiroyuki Nakano, redaktor naczelny Weekly Shōnen Jump, wskazał, że zadziałał tu efekt marketingu szeptanego. Fani polecali sobie nawzajem serial, co zaowocowało ogromnym wzrostem sprzedaży mangi. We wrześniu liczba sprzedanych egzemplarzy wzrosła do ponad 10 milionów, a w grudniu przekroczyła liczbę 25 milionów. Niespodziewanie Miecz zabójcy demonów – Kimetsu no Yaiba stał się jedną z najlepiej sprzedających się mang w 2019 roku w Japonii.

Ten wzrost trwał jeszcze przez kilka miesięcy, bo historia wchodziła w decydującą fazę. Nagle fani innych najpopularniejszych i wieloletnich mang (jak One Piece) zaczęli drżeć, że sprzedaż przebije ich ukochane tytuły i to w tak krótkim czasie. Ostatecznie Miecz zabójcy demonów osiągnął 220 mln egzemplarzy, plasując się tuż za Naruto (250 mln) i Dragon Ball (260 mln), ale wyprzedzając inny fenomen, jakim w tamtym czasie był Attack on Titan (140 mln).
Dlaczego ludzie pokochali Demon Slayer?
Bądźmy szczerzy: historia mangi Miecz zabójcy demonów – Kimetsu no Yaiba nie jest wyjątkowo pomysłowa i nie wybija się szczególnie na tle innych tytułów. Opowiada o dobrodusznym Tanjiro Kamado, którego rodzina została zamordowana. Przy życiu została tylko jego młodsza siostra, przemieniona w żądnego krwi demona. Chłopak postanawia zostać zabójcą demonów, aby Nezuko ponownie stała się człowiekiem. Podczas podróży towarzyszą mu ekscentryczni Inosuke i Zenitsu. Na drodze Tanjiro stają coraz potężniejsze demony, które sprawiają problemy nawet Filarom, czyli najsilniejszym ludzkim wojownikom. Chłopak rośnie w siłę, aby stanąć do ostatecznej bitwy z Muzanem, protoplastą rasy demonów, który jest też kluczem do uratowania Nezuko.
O ile kreska, jak już wcześniej wspomniałam, nie robiła wrażenia, tak historia pomimo swojej prostoty i braku większych tajemnic do odkrywania w trakcie czytania mangi, potrafiła wciągać. Wiele emocji wzbudza poruszające i często wzruszające retrospekcje ludzi i demonów (wątek Akazy z filmu!), a także walki, gdzie bohaterowie przekraczają swoje granice, aby pokonać złoczyńców. Autor też nie bał się zabijać głównych postaci (druzgocąca śmierć Kyōjurō Rengoku) w odróżnieniu od np. mangaki My Hero Academia. To podwyższało stawkę każdej walki, w której nawet Filarowie wydawali się znacznie słabsi od większych demonicznych księżyców. A co dopiero mierzyć się z Muzanem, który po prostu był zły?
Poza tym Tanjiro to taki typowy protagonista z anime, który motywowany uratowaniem siostry ambitnie rośnie w siłę. Ma tak dobre serce, że nawet potrafił się litować i współczuć morderczym demonom. W wielu innych tytułach znaleźlibyśmy kogoś na wzór Zenitsu – głośną i strachliwą postać. Oczywiście znajdą się też takie szablonowe postacie, które są po prostu cool, inne odznaczają się niezwykłym talentem lub obsesyjną ambicją. Oczywiście nie brakuje tu kobiecych, delikatnych, ale też silnych i, za przeproszeniem, biuściastych bohaterek. Trzeba przyznać, że wizerunki postaci są na swój sposób oryginalne, a na pewno wyróżnia tu się najbardziej szalony Inosuke z maską dzika.

Natomiast historię doceniono dopiero za sprawą anime, które zachwyciło widzów obłędną stroną wizualną. Z mało atrakcyjnych rysunków Koyoharu Gotōge’a, stworzono przepiękne projekty postaci, idealnie dobierając im seiyū. Studio Ufotable zaprezentowało animację, jakiej jeszcze nie widziano. I to głównie przyciągnęło przed ekrany nowych widzów, którzy podziwiali anime ze względu na jego niesamowite walory estetyczne. Dzięki tej kapitalnej animacji oraz doskonałej muzyce, walki ekscytowały i wciskały w fotel, wątki poruszały, a bohaterowie budzili sympatię lub antypatię. Po prostu serial ogląda się z przyjemnością, nawet jeśli mamy do czynienia z dużym okrucieństwem oraz krwawymi wydarzeniami.
Zresztą nie bez znaczenia jest fakt, że Demon Slayer to tytuł przeznaczony raczej dla starszej młodzieży ze względu na tematykę i brutalność. Również dorośli, którzy od lat są fanami anime, sięgnęli po ten serial, co znacznie zwiększyło liczbę odbiorców. Może właśnie ten czynnik związany z poważniejszym rodzajem historii (choć niepozbawionej specyficznego, dziecinnego humoru) okazał się kluczowy dla wzrostu popularności.
Demon Slayer The Movie: Mugen Train przetarł szlak do sukcesu
Pewnym zwiastunem tego, że w Demon Slayerze tkwi przeogromny kinowy potencjał, był pierwszy film pełnometrażowy z tej franczyzy: Demon Slayer The Movie: Mugen Train, który zaadaptował wątek Mugen Train. W pandemicznym 2020 roku zarobił w Japonii rekordowe 40,75 miliarda jenów (ok. 272 mln dolarów biorąc pod uwagę obecny przelicznik). Anime stało się najbardziej dochodową produkcją w historii Kraju kwitnącej wiśni, pokonując takie legendy jak Twoje imię. oraz Spirited Away: W krainie bogów. Łącznie na całym świecie zarobił 506 mln dolarów – w efekcie znalazł się na szczycie box office'u 2020 roku, pomimo że do kin w USA trafił dopiero pół roku później. To był wyraźny sygnał, że popularność tytułu poza Japonią jest duża i to dobry kierunek dla rozwoju franczyzy oraz szansa na rzeczywisty zysk z kin. A „próbą generalną” był pokaz kinowy Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba - To the Hashira Training. Składał się on z ostatniego odcinka 3. sezonu oraz premierowego epizodu 4. serii, który cieszył się sporym powodzeniem wśród fanów. Ta premiera nie ominęła również Polski, a fani licznie stawili się w kinach, pomimo że widzieli już te epizody z 3. serii w Internecie.

Dzięki pierwszej serii serialu oraz filmowi, który został przerobiony później na pełny 2. sezon, Demon Slayer stał się fenomenem w Japonii. Historię zachwalał Eiichirō Oda, twórca One Piece, a premier kraju chwalił się, że jest fanem franczyzy. Manga biła rekordy sprzedaży. Fani na całym świecie doceniali anime, czekając niecierpliwie na kolejne odcinki czy rozdziały mangi. Netflix też dostrzegł potencjał w anime i kupił prawa do wyświetlania go na platformie.
Infinity Castle jako wielkie kinowe wydarzenie
Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Infinity Castle, pierwsza część z zapowiedzianej trylogii filmowej, przyciągnęła wielu fanów anime do kin. W IMAX w dniu premiery sala była wypełniona po brzegi – ostatni raz widziałam coś takiego podczas seansu Oppenheimera i F1: Film. Fani, bez względu na to, czy czytali mangę, czy nie, nie mieli wątpliwości, że to będzie wielkie widowisko, które warto zobaczyć na dużym ekranie. I nie zawiedli się, bo wizualnie film był olśniewający, a wielkich emocji nie brakowało.
Warto nadmienić, że ci widzowie mogli bez większych problemów obejrzeć film nielegalnie w Internecie, ponieważ premiera odbyła się 2 miesiące po debiucie w Japonii. A jednak wydali niemałe pieniądze na bilet, aby podziwiać spektakl wspólnie z fanami, wśród których nie brakowało osób poprzebieranych za postacie z anime.

Kino się zmienia, a sukces Demon Slayer to potwierdza
Seans Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Infinity Castle zyskał rangę wielkiego wydarzenia, bo w końcu dopiero w ostatnich latach dystrybutorzy dostrzegli ich kinowy potencjał. Po pandemii, która zmieniła branżę, szukano sposobu, aby wyciągnąć ludzi z domów i wygodnego oglądania produkcji na streamingu. Gatunek anime wydawał się niszowym dla dystrybutorów, dlatego często ignorowali istniejące zapotrzebowanie na kinowe seanse oraz fakt, że najpopularniejsze tytuły mają solidną bazę wiernych fanów i to jeszcze w tym najbardziej pożądanym targecie widowni w wieku 12-35 lat. W ostatnim czasie szlaki przecierały One Piece Film: Red, Haikyu!! The Dumpster Battle, Dragon Ball Super: Super Hero, Jujutsu Kaisen 0, Solo Leveling -ReAwakening- oraz Studio Ghibli z Chłopcem i czaplą, a fani nie zawodzili, nawet jeśli czasem po prostu tylko podbijali frekwencję. To wszystko dowodziło, że ludzie chcą chodzić do kina i razem przeżywać wydarzenia na ekranie, nawet jeśli czytali wcześniej mangę. Powoli zmienia się również myślenie – "chińskie bajki" nie są disneyowskimi animacjami dla dzieci. Anime to już nie tylko Studio Ghibli – staje się rozrywką dla mas oraz coraz pewniejszym zyskiem dla dystrybutorów.
Franczyza Demon Slayer zyska jeszcze większą popularność
Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Infinity Castle może nie stał się najbardziej dochodowym filmem w Japonii, bo zajmuje dopiero drugie miejsce w krajowym rankingu z 34 miliardami jenów na koncie. To kwestia inflacji, a nie spadku popularności tytułu. Przyszłość maluje się fantastycznie. Dlaczego? Infinity Castle to dopiero pierwsza odsłona trylogii, która zaadaptowała tylko część wydarzeń z mangi. Wielka bitwa przeciwko Muzanowi dopiero się rozpoczęła, a w filmie pokazano tylko trzy ważne pojedynki. A przecież pozostało jeszcze kilku innych bohaterów, którzy postawią swoje życie na szali, aby pokonać potężne demony. Nie wspominając, że wszyscy najbardziej czekają na ostateczną walkę ze wspomnianym złoczyńcą.

Te dwa sequele będą wydarzeniem dla fanów anime podobnym do tego, gdy miłośnicy kina superbohaterskiego (i nie tylko) pasjonowali się Avengers: Wojna bez granic i Avengers: Koniec gry. Co prawda raczej nie przekroczą miliarda dolarów dochodu, ale w końcu mamy do czynienia z niszowym i niedocenianym gatunkiem. Natomiast wysoka jakość animacji jest gwarantowana, a historia nie rozczaruje, bo czytelnicy mangi znają jej zakończenie. Na premierę nowych filmów jeszcze trochę poczekamy, więc na pewno do obecnych fanów dołączą kolejni, którzy nadrobią w tym czasie serial na fali jego ogromnego sukcesu i popularności. Tytuł zyskał globalny rozgłos, więc przyciągnie widzów zaciekawionych jego fenomenem. A na nich w ramach franczyzy czekają już gry (przeczytajcie recenzję Demon Slayer Kimetsu no Yaiba The Hinokami Chronicles 2), gadżety oraz manga.
Demon Slayer – co dalej?
Jeszcze nie podano daty premiery drugiej części Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Infinity Castle, choć początkowo mówiło się o roku 2026 lub późniejszym. Wszystko zależy, jakie plany mają Aniplex oraz studio Ufotable, którzy pewnie będą chcieli zmaksymalizować zyski. Należy pamiętać, że do zaadaptowania pozostało ponad 40 rozdziałów mangi, co może stanowić pewną trudność, aby zmieścić to w dwóch pełnometrażowych filmach. Trzeba mieć jeszcze na uwadze to, że Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba Infinity Castle pokrywa fabułę z 17 chapterów.
Może się okazać, że twórcy wybiorą sprawdzoną ścieżkę Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba - The Movie: Mugen Train, który został przerobiony na pełny 2. sezon serialu. W nim połowę serii zajmowała historia z filmu, a w drugiej połowie zaadaptowano kolejne wydarzenia z mangi (wątek Entertainment District). W przypadku Infinity Castle może być podobnie. Nie tylko rysownicy i specjaliści od CGI dostaliby więcej czasu na dopracowanie strony wizualnej produkcji, ale udałoby się zmieścić resztę historii w drugiej części ewentualnego 5. sezonu, jeśli taki by powstał. Raz, że podtrzymałoby to zainteresowanie franczyzą podczas wyczekiwania na film, a dwa, że przy okazji studio mogłoby liczyć na dodatkowy zarobek z reklam. Na oficjalne ogłoszenia musimy jednak poczekać.

Niewątpliwie Demon Slayer przyczynia się do popularyzowania gatunku anime na świecie. Oglądanie japońskich animacji coraz rzadziej postrzegane jest jako obciach lub dziecinne zainteresowania. Wielkie firmy będą częściej inwestować w ten gatunek, który powoli przestaje być niszowy. Dostrzegły to platformy, takie jak Netflix i Disney, na których liczba produkcji zwiększa się z roku na rok. Odbiorców jest coraz więcej, więc pozostaje mieć nadzieję, że dystrybutorzy zgodzą się na premierę dwóch ostatnich filmów z trylogii w jednym czasie na całym świecie. Tak, aby wszyscy fani mogli wspólnie przeżywać to wielkie święto anime.

