See to serial stworzony dla Jasona Momoy. Krwawa i brutalna rozrywka
See dobiegł końca. Możecie teraz zadać sobie pytanie, czy warto nadrobić ten 3-sezonowy serial? Odpowiedź znajdziecie w artykule.
Serial See powstał w 2019 roku – był jedną z pierwszych produkcji oryginalnych platformy Apple TV+ i zarazem jedną z najdroższych tego serwisu. Według różnych źródeł pierwsze dwa sezony kosztowały około 200 mln dolarów. Ten rozmach realizacyjny widać zresztą w każdym z trzech sezonów, ale – jak sam producent serialu wspominał w 2019 roku – kwota ta została wyolbrzymiona. Pod kątem wizualnym mamy tutaj jakość z najwyższej półki. Zdjęcia w prawdziwych lokacjach, świetne scenografie, dobre wykorzystanie CGI i pomysłowość w łączeniu tych elementów dają pożądany efekt. Na ekranie widać dolary! Postapokaliptyczny świat ludzi pozbawionych wzroku jest piękny. Choć nie jest tak widowiskowy jak w Rodzie smoka czy Grze o tron o bardzo zbliżonych budżecie.
Konwencja jest początkowo dość umowna, bo pokazanie świata, w którym wszyscy ludzie są pozbawieni wzroku, siłą rzeczy musi być oparte na uproszczeniach i kreatywności. To więc też wymusza u widzów zawieszenie niewiary – jak przy oglądaniu każdego fantasy. Musimy zaakceptować przedstawione zasady z całym dobrem inwentarza. Gdy na ten aspekt przymkniemy oko, całość staje się interesującym doświadczeniem, bo okazuje się, że scenarzyści naprawdę mają tutaj dużo dobrych pomysłów. Z czasem fakt, że większość bohaterów nie widzi, przestaje mieć znaczenie, bo prym wiedzie opowiadana historia. Rozwój świata jest skrupulatny i konsekwentny.
Historia początkowo opowiada o plemieniu, które żyje sobie bezpiecznie w górach. To świat, w którym osoby widzące są traktowane jako zagrożenie, więc grupa wojowników – tzw. łowcy czarownic – polują na nich na rozkaz królowej Sibeth. Pierwszy sezon opowiada o obronie dzieci Baby Vossa i Maghry. Istotna jest także kwestia ich widzącego biologicznego ojca, który ma nikczemne plany. Kolejne sezony idą w zupełnie innym kierunku i skupiają się na konfliktach królestw, w których widzący stają się bronią mogącą przechylić szalę zwycięstwa.
Problemem See jest Steven Knight, czyli twórca i showrunner pierwszego sezonu. Każdy, kto zna Peaky Blinders, wie, na co tego scenarzystę stać. Kłopot jest taki, że on sam do końca nie wiedział, czym See ma być, więc pierwsza seria jest strasznie chaotyczna. Raz to serial z krwawą i widowiskową akcją w postapokaliptycznym świecie, a raz to dramat o człowieczeństwie. W kontekście dramatycznym See nie proponuje zbyt wielu mocnych kreacji, wielkich emocji, warstw czy głębokich przemyśleń. A widać, że Knight w to celował – dowodzi temu między innymi absurdalny wątek królowej Sibeth doskonale zagranej przez Sylvię Hoeks (bohaterka jest irytująca, ale aktorka jest świetna). To sprawia, że przejście przez pierwszy sezon – pomimo widowiskowego wstępu – jest trudne, bo szybko zaczynamy się nudzić. Nie jest to serial w stylu Andora, w którym każdy dialog ma znaczenie, a napięcie jest budowane rozmowami. Pierwszy sezon rozkręca się dopiero pod koniec. Daje wówczas rozrywkę satysfakcjonującą i obiecującą poprawę.
Zmiany nadeszły w 2. sezonie, gdy pieczę nad serialem przejął Jonathan Tropper, który przestał udawać, że See to ambitny i głęboki dramat. Twórca Banshee i Wojownika postawił na rozrywkowy aspekt, bez przekombinowania i rozmyślania nad głębszym przekazem. Dzieło poszło w kierunku efektownego fantasy w stylu produkcji kostiumowych czy historycznych. Mamy więc nacisk na politykę, konflikty i walkę o przeżycie, a nawet pełną rozmachu bitwę armii. Oba sezony tworzone przez Troppera udowadniają, że twórca wie, co lubią widzowie. O nudzie nie ma nowy! Ta historia ma dobre tempo, dużo akcji i odpowiedni rozwój, byśmy mogli się zaangażować także na poziomie emocjonalnym. Co ważne, Tropper i jego ekipa nie popełniają błędów Knighta i stawiają na prostotę. Niestety, w finale 3. sezonu mamy poczucie lekko zmarnowanego potencjału. Dlaczego? Bo temat postapokaliptycznego świata i powolnego przywracania wzroku został zaledwie muśnięty. Można byłoby opowiadać wiele ciekawych historii z tym związanych. Trzeba jasno powiedzieć, że 2. i 3. sezon ma wady (jeśli chodzi o czarne charaktery, rozwój kilku postaci czy zbytnie uproszczenia w niektórych wątkach), ale Tropperowi udaje się osiągnąć potrzebną równowagę znaną z pozostałych jego hitów. See wciąga, angażuję i bawi – jak diabli!
See to przede wszystkim serial skrojony pod Jasona Momoę. Nie tylko wykorzystuje jego charyzmę i ekranową prezencję, ale też pokazuje jego talent. Aktor czuje się jak ryba w wodzie, grając twardych wojowników w stylu barbarzyńcy, ale z sercem po właściwej stronie. Do tego dostaje wiele scen, by pogłębić emocjonalną stronę swojej postaci. Mamoa daje sygnał, że jego potencjał jest większy, niż niektórzy sądzą. Jest przekonujący i wiarygodny w scenach intymnych, kameralnych i wymagających subtelności. Warto obejrzeć See właśnie dla niego.
Mamoa w tej roli pokazuje wyjątkowe (nabyte na innych planach) umiejętności walki mieczem. Tu nie ma zabawy w cięcia czy dublerów. Ten serial, zwłaszcza w kolejnych sezonach, to pokaz kreatywności choreografów walk, którzy dopracowali starcia niewidomych szermierzy i uraczyli widzów szalonymi i niezwykłymi pomysłami. Gdy Momoa wchodzi w tryb berserkera, na ekranie jest brutalnie i... szałowo. Są takie momenty, w których można krzyknąć "o ja!". To jak podglądanie mistrza przy pracy. To pełen imponujących ruchów i naturalności taniec śmierci. Jeśli jesteście zaznajomieni z kinem akcji, wiecie, że nie jest łatwo wywołać zdumienie widza czymś niekonwencjonalnym. A See ciągle nas czymś zadziwia. Do tego Baba Voss doczekał się pięknego finału swojej historii – pod kątem charakterologicznym i emocjonalnym jest to zgodne z konwencją i kształtowanym od początku pomysłem. Czasem Baba przypominał mi samuraja Zatoichiego, który w kinie siekał wrogów, zanim to było modne.
See - fragment walki dla dorosłych
Drugi sezon jest najlepszy, bo ma kapitalny czarny charakter, który świetnie buduje emocjonalną warstwę historii i na każdym kroku pokazuje jakościowy skok w porównaniu do premierowej serii. Edo Voss grany przez Dave'a Bautistę to świetny kontrapunkt dla Jasona Momoy i zarazem mocny dodatek do serialu. Panowie są w centrum politycznego i batalistycznego konfliktu, a że są braćmi, emocjonalna wartość wojny zyskuje osobistą stawkę. To wszystko perfekcyjnie kumuluje się w finale, w którym dostajemy szaloną, krwawą i nieprawdopodobnie widowiskowo nakręconą bitwę. Brak dobrego złoczyńcy sprawia, że 3. sezon wiele stracił, ale twórcy starali się nadrabiać to innymi aspektami – oczywiście scenami z Jasonem. Przednia rozrywka!
See to serial piękny wizualnie, z dobrą i angażującą historią, która łapie wiatr w żagle dopiero od 2. sezonu. Gdy przebrniecie nierówny pierwszy sezon, dostaniecie szaloną, wartą Waszego czasu rozrywkę. Trochę szkoda tego końca, bo miał potencjał na więcej! Na szczęście jest to zamknięte w taki sposób, że z czystym sumieniem mogę polecić ten serial. Jason Momoa jako wojownik w każdym wydaniu jest kapitalny, a See dało mu zabłysnąć bardziej niż kiedykolwiek.