Jacob Anderson o serialu Wywiad z wampirem: Tutaj nie było castingu ślepego na kolor skóry [WYWIAD]
7 listopada na AMC zadebiutuje w Polsce serial Wywiad z wampirem. Z tej okazji spotkałem się z Jacobem Andersonem, który wciela się w Louisa. Za sterami serialu stoi Rolin Jones.
ADAM SIENNICA: Wielkie dzięki za to, że wampiry znów są interesujące, fajne i przerażające. Po tych wszystkich serialach dla nastolatków to jest jak powiew świeżości w tym gatunku. To coś, co było potrzebne, nie sądzisz?
JACOB ANDERSON: Każde pokolenie ma swoje wampiry. W jakimś sensie każde pokolenie ma również własną wersję tego, czym jest wampir. Oczywiście nie chcę negować innych projektów o wampirach, ale przyznam, że zanim przeczytałem scenariusz pilota serialu oraz książkę Anne Rice, nie rozumiałem ich. Nie byłem w stanie się w to zaangażować. Anne Rice poruszyła tutaj kwestię nieśmiertelności i przetrwania, co samo w sobie jest przerażające. Pokazała, że te stworzenia są okrutne, ale zarazem piękne. W jej wampirach jest wielka głębia emocji. Można nawet powiedzieć, że wampiry z takiego Zmierzchu w pewnym sensie są dziećmi stworzeń napisanych przez pisarkę. Ona dokonała redefinicji tego, czym jest wampir i jakie emocje są z tym związane. Na poziomie czysto osobistym kocham te wampiry [śmiech]. Mogę je zrozumieć.
Do tego można powiedzieć, że dzięki historii tych wampirów więcej dowiadujemy się o tym, co to oznacza być człowiekiem.
Właśnie! Wampiry Anne Rice są prawdopodobnie najbardziej ludzkimi potworami w popkulturze. W jej książkach znakomicie podkreślana jest ich inteligencja – wiele innych potworów nie grzeszy mądrością. Przynajmniej według mojej wiedzy opartej na tym, co oglądałem i czytałem. Poprzez ten aspekt historia porusza kwestię stanu ludzkości i egzystencjalizmu. To, jak Rolin Jones podszedł do adaptacji tych wątków, jest w stanie pokazać, w jakim miejscu obecnie jesteśmy.
Być może to właśnie wpłynęło na zmianę opinii tych, którzy hejtowali serial przed premierą. Po premierze w Stanach Zjednoczonych ludzie zaczęli chwalić postaci i prowadzenie historii.
Tak, Rolin to pięknie opisał. Nie pamiętam dokładnie, jakich słów użył, ale to było coś w stylu: podszedłem do tej adaptacji z szacunkiem, ale jednocześnie w pewnym stopniu odrzuciłem materiał źródłowy. Chodzi o to, że gdy robisz adaptację, ludzie oczekują przeniesienia na ekran czegoś w skali jeden do jednego, ale powstaje to często bez zrozumienia ducha historii. Przy adaptacji trzeba mieć pomysł. Czas akcji, który wybrał Rolin, czy sposób, w jaki pokazuje Louisa, pozwoliły wgryźć się w tematy, z którymi borykamy się jako społeczeństwo. Kwestia ludzkiej wytrzymałości, poczucia dobra i zła... To wszystko wydaje się dziwnie aktualne w obecnych czasach. Ciągle wzajemnie się oceniamy i patrzymy na siebie w sposób upraszczający. Dlatego w produkcji występują postaci, których trudno moralizować w kontekście człowieczeństwa, ale jednocześnie są oni bardzo ludzcy.
To wszystko pozwala też przypomnieć widzom, że bycie wampirem nie jest fajne, jak to pokazywano w wielu serialach i filmach. Louis cierpi po przemianie.
Louisa poznajemy, zanim został wampirem. Można powiedzieć, że wampiry są ludźmi dłużej niż... ludzie [śmiech]. Mają za sobą wiele żyć. Pewnie rozumieją lepiej niż przeciętny człowiek, co oznacza egzystować na Ziemi. Tak, naprawdę w pełni zgadzam się z tobą [śmiech].
Wielu fanów oczekiwało, że relacja Lestata i Louisa będzie bardziej romantyczna jak w książce – że będą kochankami. Materiały promocyjne nie poruszały tych kwestii, więc wiele osób było pozytywnie zaskoczonych. Jak ty na to zareagowałeś?
Najpierw przeczytałem scenariusz pilota, a potem książkę, więc od razu oczekiwałem, że postacie będą queerowe. Nie zaskoczyło mnie to. Sądziłem też, że w książce będzie to bardziej śmiałe – i tak w istocie jest [smiech]. W pierwszej części pierwszej książki Louis zaprzecza swojej naturze. Dopiero potem ją akceptuje w relacji z Lestatem. Trzeba było wprowadzić ten wątek. Odrzucenie go byłoby złe dla historii. Co do promocji – twórcy pewnie nie chcieli wiele pokazywać. Widzowie wiedzieli raczej, jak będziemy opowiadać tę fabułę.
Ludzie przeważnie narzekają, gdy przy adaptacjach książek zmieniany jest kolor skóry postaci. Kiedy według ciebie jest to dobra decyzja?
Wszyscy interpretujemy rzeczy po swojemu. Gdy czytam książkę, postacie z powieści wyglądają jak ja lub osoby z mojego otoczenia. Byłem w ten sposób Lukiem Skywalkerem, gdy jako dziecko bawiłem się na placu zabaw! W serialu nie było castingu ślepego na kolor skóry. Rasa Louisa jest ściśle związana z historią i jej rozwojem. Myślę, że ludzie nie oczekiwali takiego podejścia, w którym zmienimy kontekst fabularny wątku postaci. Nie sądzę więc, że zmiana rasy postaci to coś złego, dopóki rasa jest ważna dla fabuły. Kwestia plantacji Louisa w książce później nie była poruszana. Dlatego nie sądzę, że Louis musi być białym właścicielem plantacji, aby jego historia sprawdzała się na ekranie. W naszej interpretacji Louis pracuje w dziedzinie wyzysku. Musi się z tym pogodzić, myśleć o tym i mieć świadomość, że taka była jego przeszłość. Tak naprawdę dla mnie nie ma sensu żadna krytyka adaptacji przed jej obejrzeniem. Obejrzyj i wówczas wyraź swoją opinię.
W pierwszym odcinku jest scena, w której Louis stepuje. Nauczyłeś się tego na potrzeby serialu?
Nauczyłem się kroków do tej sceny. Stepowanie, które widzisz w serialu, wykonuję ja oraz Steven Norfleet. Wysłali naszych dublerów do domu, zanim nakręciliśmy tę scenę! [śmiech] Nie wiem, czy mieli taką pewność, że damy radę, czy to bardziej pokazanie swojej siły: "lepiej zróbcie to dobrze!" [śmiech]. Nauczyłem się więc podstaw stepowania. Do tego nie miałem na to za dużo czasu, bo zaledwie 4-5 tygodni. Uczyłem się stepowania przez zooma! [śmiech] To było wyzwanie! [śmiech]. Kocham swoją pracę. Rozumiem, że aktorzy czasem lubią powiedzieć, że coś było trudne, ale ja uwielbiam przebieranki. Lubię uczyć się nowych rzeczy. Praca nad tym serialem pozwoliła mi zrobić wiele rzeczy, których wcześniej nie robiłem [śmiech]. Jak przychodziłem na plan, często wyglądało to tak: "co to?! Spróbujmy tego, spróbujmy tamtego!".
To jak przygoda.
Dokładnie, wielka przygoda. Czuję się jak duży dzieciak.
Twoje podejście do grania Louisa jest imponujące. Jesteś takim panem ciszy, który potrafi niesamowicie grać oczami. Czy od początku miałeś takie podejście do roli?
To jest część tego, kim jest Louis. W jakimś stopniu staje się obserwatorem życia i ludzkości. Jest poszukiwaczem, który chce zrozumieć, co się dzieje na świecie. Czasem po prostu wolę opowiedzieć historię poprzez moją twarz i reakcje. To wszystko jednak jest w scenariuszu. I to jest prawdziwy dar. Twoja twarz może powiedzieć milion rzeczy. Czasami twarz mówi co innego niż wypowiadane słowa. Dla mnie to ludzkie zachowanie. Lubię to. Lubię wyzwania, które pozwalają mi robić dziwne rzeczy z twarzą [śmiech].