Oto kultowy horror, który powstał w 2 dni i 1 noc. Tanie i piękne Hollywood
Zapraszam Was do sklepiku z horrorami, w którym można znaleźć wyjątkową roślinę...
Hollywood, obecnie dzielnica Los Angeles, na początku XX w. zaczęło kształtować swój charakter, od niedużego Nestor Studio, potem Universal Film Manufacturing Company, przez United Artists, Metro-Goldwyn-Mayer itd. Z roku na rok rozwój nabierał rozpędu i coraz więcej ludzi przybywało w poszukiwaniu sławy, sukcesu i pieniędzy. Niewielu się udawało, większość kończyła z niczym, ale była też część, która radziła sobie jako tako. Do ostatniej grupy zdecydowanie należeli reżyser Roger Corman oraz scenarzysta Charles B. Griffith, którzy byli jednymi z kluczowych postaci powstałego w 1954 roku American International Pictures (AIP).
AIP założyli James H. Nicholson i Samuel Z. Arkoff, którym przyświecała idea tworzenia tanich filmów, przeznaczonych do kin samochodowych i na podwójne seanse. Niedługo potem, raczej nieświadomie, stali się twórcami „kina eksploatacji” – niskobudżetowych filmów, których głównym atutem było podejmowanie kontrowersyjnego bądź modnego tematu, jak przemoc, seks, narkotyki, gangi motocyklowe itd. Corman i Griffith stali się natomiast jednymi z najbardziej rozpoznawalnych twórców tej gałęzi kina. Razem współpracowali przy wielu tytułach, jak np. Rewolwerowiec (1956), It Conquered the World (1957), Atak potwornych krabów (1957), Wiadro krwi (1959) czy Potwór z morza (1961). Natomiast filmem, którym pobili swój rekord szybkości produkcji był Sklepik z horrorami z 1960 roku. Zdjęcia nakręcono zaledwie w 2 dni i 1 noc. Podobno miał być zakład o to, że Corman nie zdoła stworzyć filmu w tak krótkim czasie. Faktycznie chodziło o zwykłą oszczędność, która w tym przypadku tyczyła się aktorów i dekoracji.
Sklepik z horrorami – kulisy powstania
Zanim jednak w ogóle zaplanowano produkcję, musiał pojawić się zamysł fabuły. W pierwszej wersji scenariusza, noszącej tytuł Cardula, Griffith stworzył drakulowatą historię o krytyku muzycznym wampirze. Corman jednak odrzucił ten pomysł, więc kolega niedługo przyszedł do niego z pomysłem zatytułowanym Gluttony. Tym razem bohater — kucharz zajmujący się sałatkami — miał zabijać klientów restauracji, a następnie robić z nich potrawy. Z tego pomysłu wycofano się jednak, ponieważ nie przeszedłby przez panującą wówczas w Stanach Zjednoczonych cenzurę. To jednak doprowadziło ich do finalnej koncepcji, czyli osadzenia akcji w kwiaciarni, w której rosłaby roślina zjadająca ludzi.
Proces tworzenia scenariusza wiele lat później Corman opisywał tak:
Zdecydowanie większą akcję filmu umieszczono w zaniedbanej kwiaciarni w Los Angeles, której właścicielem jest Gravis Mushnick (Mel Welles). To tam nieporadny Seymour Krelborn (Jonathan Haze) przypadkowo wyhodowuje niezwykłą roślinę, nazwaną Audrey Jr. Roślina szybko staje się sensacją i ratuje sklep przed upadkiem, lecz jej rozwój wymaga ludzkiej krwi. Początkowe niewinne karmienie własnymi skaleczeniami przeradza się w serię makabrycznych i absurdalnych zdarzeń, w których Seymour mimowolnie staje się przyczyną kolejnych zgonów. Audrey Jr. rośnie, zaczyna mówić i coraz bardziej domaga się jedzenia, aż sytuacja wymyka się spod kontroli, prowadząc bohatera do nieuchronnego zderzenia z konsekwencjami własnego odkrycia.
Dlaczego zdjęcia trwały tylko 2 dni i 1 noc?
Jak już wcześniej wspomniałem, okres zdjęciowy trwał ekstremalnie krótko. Dlaczego zajęło to tylko 2 dni i 1 noc? Było to nawet wyjątkowe na tle innych filmów eksploatacji, które nie przywiązywały dużej wagi do czegoś takiego jak powtórki. Terminy tworzenia Sklepiku z horrorami nie były efektem zakładu, ale nie były również przypadkowe. Tak naprawdę chodziło o dwie rzeczy. Pierwszą z nich była możliwość wykorzystania dekoracji, które pozostały jeszcze po poprzednim filmie, czyli Wiadrze krwi [w podobny sposób studio Troma korzystało z tych samych rekwizytów przy większości swoich produkcji – przyp. red.]. Te miały zostać usunięte po weekendzie.
Drugi powód był związany z nowymi przepisami, jakie wchodziły 1 stycznia 1960 roku. Dotyczyły one obowiązku wypłaty tantiem osobom pracującym przy produkcji w razie powtórek telewizyjnych czy ewentualnych premier w przyszłości. Takie rozwiązanie bardzo mocno ograniczało dotychczasowy model produkcji filmów klasy B. W związku z tym Roger Corman postanowił nakręcić jeszcze jeden tytuł w ramach starego prawa, co zaplanował na ostatni tydzień grudnia 1959 roku.
Żeby jeszcze lepiej zrozumieć, jak powstawały niskobudżetowe produkcje w Hollywood, trzeba wiedzieć, że poza głównymi rolami jako aktorów często brano innych członków produkcji. W Sklepiku z horrorami sam Griffith zagrał dwie pomniejsze role, a także podkładał głos pod krwiożerczą roślinę. Swojego ojca, Jacka Griffitha, obsadził w epizodycznej roli pacjenta u dentysty, a babcię Myrtle Vail, w roli matki głównego bohatera. Właściwie większość obsady była ta sama, co przy kręconym wcześniej Wiadrze krwi.
Joker w Sklepiku z horrorami
Ciekawostką w obsadzie jest niewątpliwie Jack Nicholson, czyli aktor obecnie już legendarny. Zanim jednak stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy kina amerykańskiego, to grywał w różnych budżetowych i kontrkulturowych produkcjach. Właściwie to dzięki AIP mógł wkręcić się w pełni do aktorstwa. Co zresztą było typowe dla przyszłych gwiazd w latach 60. i 70. Produkcje klasy B, choć mniej szanowane i zdecydowanie nieopłacalne, stanowiły wówczas trampolinę dla wielu znanych nazwisk. To Cormanowi swoją szansę zawdzięczali tacy artyści jak Robert De Niro, Peter Fonda czy Bruce Dern.
W Sklepiku z horrorami Jack Nicholson pojawia się na niecałe 10min, ale już wtedy nie dałoby się go pomylić z nikim innym. Odgrywa mało znaczącą dla fabuły postać masochistycznego pacjenta w gabinecie dentystycznym. Wówczas 23-letni Nicholson współpracował już wcześniej z Cormanem przy filmie The Cry Baby Killer z 1958 roku. Jak sam wspominał pracę przy filmie:
A to, w jak krótkim czasie nakręcono film, najlepiej chyba obrazuje to wspomnienie:
Nie myślcie jednak, że oszczędności kończyły się na wymienionych wyżej elementach. Starano się obniżyć budżet każdym możliwym sposobem. Na przykład Griffith i aktor Mel Welles zapłacili grupie dzieci z okolicy po pięć centów, żeby te pobiegały tunelami metra do kilku ujęć. Natomiast dwie butelki szkockiej whisky posłużyły jako zapłata za możliwość kręcenia na podwórzu Southern Pacific Transportation Company. A żeby nie musieć charakteryzować manekina czy aktora, z domu pogrzebowego po prostu wypożyczono trumnę, w której znajdowały się prawdziwe zwłoki.
Fot. Materiały prasoweJak Sklepik z horrorami stał się kultowy?
Całościowy koszt produkcji miał wynieść według Cormana ok. 30 tys. dolarów, inne źródła podają od 22 do 100 tys. Tak czy siak, tytuł okazał się sukcesem. To znaczy — sukcesem właściwym dla swojej klasy. Pokazano go poza oficjalnym programem na Festiwalu w Cannes w 1960 roku. A Nicholson wspominał potem, że na pokazach był zaskoczony, jak wielkim śmiechem widownia reagowała na różne sceny. Niemniej samo AFP szybko o produkcji zapomniało. Wyświetlano ją później przy okazji innych projekcji na podwójnych pokazach, zwłaszcza Ostatniej kobiety na Ziemi z tego samego roku. Roger Corman jednak nie wierzył, że coś więcej da się wyciągnąć z tego w przyszłości i po prostu zaniechał odnowienia praw autorskich, przez co całość przeszła do domeny publicznej i dzisiaj możemy obejrzeć ją nawet na… Wikipedii.
Wbrew przewidywaniom reżysera-producenta, Sklepik z horrorami stał się z czasem produkcją kultową. Zawdzięcza to przede wszystkim telewizyjnym powtórkom w latach 60. i 70., a następnie różnym nieautoryzowanym kopiom w erze VHS. I tak w 1982 roku doszło do przeniesienia fabuły na deski teatru w postaci rockowego musicalu o tym samym tytule, do którego muzykę napisał Alan Menken. A wszystko to, żeby w 1986 roku historia zatoczyła koło i powróciła na ekran, tym razem jednak będąc adaptacją teatralnej wersji aniżeli remakiem.
Dzisiaj film funkcjonuje już nie tylko jako kultowa produkcja kina eksploatacji, ale przede wszystkim jako przykład pewnej epoki Hollywood. Nie tej widocznej pod błyskiem fleszy, czerwonych dywanów i zdjęć w branżowych czasopismach, tylko tej ukrytej gdzieś z tyłu. Tam, gdzie zebrała się grupa ludzi, którzy mimo braku wielkiego kapitału postanowili tworzyć filmy po swojemu i dostarczyć widzom rozrywki na lata. Sklepik z horrorami przypomina dziś, że kino rodzi się nie tylko z pieniędzy, lecz także z pasji, pomysłowości i determinacji ludzi, którzy chcą opowiedzieć historię — nawet jeśli mają na to zaledwie dwa dni, jedną noc i garść przypadkowych rekwizytów.