xCloud na budżetowym sprzęcie i bez superszybkiego internetu. Testujemy usługę Microsoftu w “ekstremalnych” warunkach
Beta xCloud pokazuje, że jest to usługa ze sporym potencjałem i sprawdzi się nawet przy bardziej budżetowych konfiguracjach.
Chociaż oficjalny debiut xCloud zaplanowano na wrzesień, to już w sierpniu pojawiła się okazja, by tę usługę przetestować. Beta została bowiem udostępniona abonentom Xbox Game Pass Ultimate, dzięki czemu sam miałem możliwość jej sprawdzenia. I już na tym etapie muszę stwierdzić, że zaskoczyła mnie ona bardzo pozytywnie. Postanowiłem jednak pójść o krok dalej i przekonać się, czy sprawdzi się także w nieco bardziej… ekstremalnych warunkach.
Niedawno zaopatrzyłem się w taniego, używanego Chromebooka, za którego zapłaciłem mniej niż 300 zł. Kilkuletni Acer R11 został przeze mnie zakupiony przede wszystkim jako sprzęt do pracy poza domem i przeglądania internetu. Jego zakup zbiegł się jednak ze startem testów xCloud i uznałem, że to przeznaczenie. Postanowiłem sprawdzić, jak sprzęt ten będzie współpracował z usługą Microsoftu.
Zacznijmy od tego, że androidowa aplikacja xCloud, która dostępna jest w Google Play, instaluje się na Chromebookach bez najmniejszych problemów. Nie wymaga to absolutnie żadnego kombinowania, poszukiwania jakichkolwiek plików czy instalowania ich z zewnętrznych źródeł. Wystarczy jedynie kilka kliknięć i gotowe. Równie banalna jest sama “konfiguracja” tego programu. Po uruchomieniu musimy tylko zalogować się na nasze konto Microsoft i podłączyć kontroler (po kablu lub przez bluetooth). Cały ten proces trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund. Warto również zaznaczyć, że pad z Xboksa One nie jest obowiązkowy, bo sam na próbę podpiąłem też DualShocka 4 i działał on równie dobrze. Problemy pojawiają się dopiero przy tych bardziej “egzotycznych” sprzętach. Sam nie miałem szczęścia np. z Pro Controllerem z Nintendo Wii U.
Interfejs androidowej apki jest bardzo prosty i przejrzysty. Osoby, które miały do czynienia z usługami VOD, odnajdą się tu błyskawicznie. I to raczej nie przypadek, bo serwisy oferujące streaming w chmurze od praktycznie samego początku przyrównywane są właśnie do “Netfliksa z grami”. Dostępne tytuły podzielono na kilka kategorii, dzięki czemu szybko można znaleźć coś dla siebie. Podział ten będzie miał prawdopodobnie jeszcze więcej sensu już po pełnym debiucie xCloud, gdzie lista gier będzie jeszcze większa. Ja postanowiłem zacząć od stosunkowo mało wymagającej produkcji - niezależnego Untitled Goose Game, które okazało się sporym sukcesem. Uruchomienie gry zajęło kilkadziesiąt sekund, później musiałem jeszcze wybrać konto, by zsynchronizować zapisy z innych urządzeń i już mogłem cieszyć się zabawą. Całkiem płynną zabawą, co warto zaznaczyć, bo Chromebook podłączony kablem do routera radził sobie bez niemal żadnych wyraźnych spowolnień czy zauważalnych spadków jakości. W ciągu trwającej około 30 minut sesji tylko raz lub dwa zauważyłem minimalne rozmycie ekranu, jednak trwało ono krótko i nie miało negatywnego wpływu na rozgrywkę. A musicie wiedzieć, że moje połączenie z internetem nie jest specjalnie szybkie. Zobaczcie zresztą sami na poniższych statystykach z serwisu Speedtest.
Drugim testem było Streets of Rage 4. Tytuł wymagający zdecydowanie większej zręczności i szybkości reakcji, więc ewentualne opóźnienia byłyby w nim zdecydowanie bardziej odczuwalne. Na szczęście obyło się bez tego typu utrudnień. Zabawa była naprawdę komfortowa i z powodzeniem ukończyłem cały jeden etap, który wieńczyło starcie z bossem. Jednocześnie, z uwagi na to, że zabawę zacząłem wcześniej na PC, mogłem sprawdzić, jak xCloud radzi sobie z synchronizacją między urządzeniami. I również tutaj jest bardzo ok. Nie ma absolutnie żadnych problemów z rozpoczęciem przygody na konsoli czy PC i kontynuowaniu jej na urządzeniu mobilnym lub na odwrót.
Uznałem, że najlepszym testem “ostatecznym” będą te najbardziej wymagające i imponujące pod względem wizualnym tytuły. Padło więc na Halo 5: Guardians i Forzę Horizon 4. Tutaj już zdarzały się sytuacje, w których pozornie minimalne opóźnienia były odczuwalne. Momentami potrafiło to utrudniać celowanie czy bezpieczne wchodzenie w zakręty przy dużej prędkości. Mimo tego oba te tytuły były jak najbardziej grywalne. Ukończyłem jedną misję i wyścig, w obu przypadkach na domyślnym poziomie trudności.
Sytuacja komplikuje się dopiero w momencie, gdy przy swoim internecie pokusiłem się o zabawę przez wi-fi. Wymagające gry, jak Halo 5 czy Forza Horizon 4 momentami stają się… znacznie trudniejsze, chociaż osoby cierpliwe i spokojniejsze ode mnie prawdopodobnie byłyby w stanie tak grać. Najbardziej cierpi jakość obrazu, widać, że aplikacja stawia na pierwszym miejscu płynność i minimalizację opóźnień, nawet jeśli oznacza to zmianę wyświetlanego obrazu w rozmazany koszmarek. W statycznych scenach wygląda to jednak znacznie lepiej. Wolniejsza przejażdżka w Forzie czy dialogi w Halo wypadały przyzwoicie nawet przy połączeniu bezprzewodowym. Podobnie zresztą, jak te “spokojniejsze” gry, które nie wymagają błyskawicznych reakcji. Turowe Battle Chasers: Nightwar z komiksową oprawą było całkowicie grywalne, chociaż jakość obrazu wyraźnie odstawała od tego, co widzimy przy uruchamianiu gry bezpośrednio na PC czy konsoli.
xCloud to doskonała okazja do tego, by przekształcić nawet najbardziej budżetową konfigurację w “sprzęt do gier”. Warto jednak pamiętać, że do najbardziej komfortowej zabawy szybki internet i połączenie kablowe jest raczej musem, a nie opcją. Tylko w ten sposób zagwarantujemy sobie największą płynność, jakość i stabilność transmisji. Oczywiście nawet przy najlepszym połączeniu zauważymy różnice w wyświetlanym obrazie, przynajmniej na razie - xCloud na ten moment obsługuje jedynie 720p. Taka rozdzielczość powinna być jednak wystarczająca na smartfonach, tabletach czy nawet Chromebookach z mniejszymi wyświetlaczami.
Czy xCloud i podobne usługi zastąpią klasyczne granie? Nie, a przynajmniej nie w najbliższych latach. Celem współczesnego streamingu nie jest jednak “zabicie” konsol i fizycznych nośników. To raczej coś na kształt suplementu i właśnie w takiej formie sprawdza się on najlepiej, szczególnie w produkcjach odpalanych regularnie na krótsze sesje. Sam nie zawsze miałem ochotę odpalać konsolę czy peceta, a złapałem się na tym, że siadałem na kanapie, brałem pada w dłoń i odpalałem jeden wyścig, misję czy etap. Bez potrzeby szukania płyt, pobierania aktualizacji czy przełączania źródeł HDMI w monitorze (uwierzcie mi, że to spory problem, gdy ma się jedynie dwa gniazda i kilka urządzeń). Wcześniej byłem raczej chmurosceptykiem, ale po becie xCloud zacząłem wyczekiwać debiutu finalnej wersji tej usługi i… rozglądać się za lepszym internetem, który pozwoli mi grać jeszcze bardziej komfortowo.