fot. materiały prasowe
Denis Villeneuve to mistrz kina science-fiction, który niejednokrotnie udowadniał, jak świetne produkcje z tego gatunku jest w stanie stworzyć. Ostatnim dowodem tego była tegoroczna kontynuacja Diuny, która bez wątpienia powalczy o kilka statuetek na kolejnej gali Oscarów. Reżyser dokonał niemożliwego i udanie zaadaptował książkę, o której mówiło się, że nie da się jej zaadaptować. A czy byłby zainteresowany Gwiezdnymi Wojnami? W trakcie podcastu The Town odpowiedział na to pytanie.
Podczas premiery pierwszych części należałem do grupy docelowej. Miałem 10 lat. Weszło mi to w głowę jak srebrny pocisk. Zacząłem mieć obsesję na punkcie Gwiezdnych Wojen. Imperium kontratakuje było najbardziej wyczekiwanym filmem w moim życiu. Widziałem go chyba milion razy. A jednocześnie stworzył u mnie traumę. Kocham Gwiezdne Wojny.
Problem w tym, że wszystko się popsuło w 1983 roku z Powrotem Jedi. To długa historia. Miałem 15 lat i razem z przyjacielem chcieliśmy wsiąść do taksówki, pojechać do Los Angeles i porozmawiać z Georgem Lucasem, bo byliśmy tak źli. Wszystko przez Ewoki! Okazało się, że to komedia dla dzieci. Gwiezdne Wojny stały się uwięzione w swojej własnej mitologii, dogmatyczne. Jest w nich tyle niespodzianek, co w przepisie kucharskim. Dlatego nie marzę o stworzeniu Gwiezdnych Wojen, bo wydaje się to bardzo wtórne.
To może fanom Star Treka uda się "podebrać" uznanego reżysera? Złe wiadomości:
Denis Villeneuve opowiedział też o swoim stosunku do Netflixa. Nie zapowiada się na to, żeby miał pracować z jakąkolwiek platformą streamingową w bliższej i dalszej przyszłości.
Najlepsze filmy science fiction wszech czasów
Źródło: hollywoodreporter.com