True Detective
True Detective to nowy serial od stacji HBO. Opowiada o dwóch detektywach, którzy w 1995 roku zajmowali się sprawą brutalnie zamordowanej kobiety – Dori Lange. Po 17 latach pojawiają się nowe dowody, a Rust Cohle i Martin Hart zostają przesłuchiwani na temat przeprowadzonego dochodzenia.
Czasy się zmieniają, podobnie jak seriale detektywistyczne. Teraz nie chodzi już tylko o to aby rozwiązać zagadkę, a detektywa ukazać jako inteligentnego, błyskotliwego jegomościa, który połączył logicznie fakty. Obecnie musi być ciekawa sprawa, a najlepiej jakiś morderca-psychopata, akcja, pisk opon, podsłuchy, brutalne sceny, laboratoria pracujące pełną parą, szokujące zwroty akcji, seks, a śledczy musi być "wyjątkowy", mieć ze 180 IQ oraz być wspieranym przez piękne asystentki. Dobrze by było gdyby jeszcze miał, bądź miała, jakąś smutną przeszłość.
Ile z tej listy zawiera True Detective? Mordercę-najprawdopodobniej-psychopatę, trochę seksu i jednego mądrego ale dziwnego detektywa o tragicznej przeszłości. Akcja praktycznie nie istnieje (jeszcze?), chyba żeby liczyć włączenie koguta policyjnego i przyspieszenie do 60 mil na godzinę. Sama sprawa morderstwa schodzi na drugi plan, ponieważ bardziej ciekawi to z jakiego powodu detektywi są przesłuchiwani i dlaczego nie rozmawiają ze sobą od 2002 roku. To relacje między Rustem, a Martym wysuwają się na główny plan serialu, czyniąc go wyjątkowym, a jednocześnie ciężkostrawnym dla osób, które po prostu nie lubią "przegadanych" odcinków.
Ostatnimi czasy nastała moda na duety, a w zasadzie dwóch bohaterów zdecydowanie różniących się od siebie charakterem ale dążących do wspólnego celu. Przykłady: Sherlock&Watson (Sherlock), Caroline&Max (2 broke girls), Jack&Sawyer (Lost), Walt&Jesse (Breaking Bad), House&Wilson (House M.D.), John&Dorian (Almost Human) i dalej można jeszcze by wymieniać. Im bardziej główni bohaterowie się od siebie różnią tym lepiej. Dlatego tak ciekawą parę detektywów tworzą nihilistyczny ale inteligentny Rust (Matthew McConaughey, ale schudł!) oraz twardo stąpający po ziemi i o jasno określonych zasadach życiowych Marty (Woody Harrelson, czyli Haymitch z Igrzysk Śmierci). Nie cierpią się, a my jako widzowie również nie mamy wielu powodów aby ich lubić. Rust jak zacznie swoje wywody o życiu i śmierci, operując przy tym językiem zaczerpniętym z wykładów z psychologii, dodając do tego monotonny tony, prosi się o siarczysty cios z liścia. A postępowanie Martina, który zdradza żonę, pije i żyje w swoim ograniczonym świecie detektywa policji, woła o pomstę do nieba. Obaj są niesympatyczni ale za to niezwykle interesujący. Brawa dla Harrelson’a i McConaughey’a, którzy zbudowali swoje postacie po mistrzowsku.
Twórcy przyjęli również ciekawe rozwiązanie w serialu. Zapuszczony Rust i łysiejący Martin opowiadają z własnej perspektywy przebieg śledztwa, pomijając lub wzbogacając je o nieistotne (z pozoru?) szczegóły, dygresje i oceny. Poza tym możemy obserwować z uwagą zmiany jakie nastąpiły w nich po zakończeniu sprawy. Z drugiej strony mamy ciemnoskórych śledczych Papanię i Gilbough ‘a, którzy z kamiennymi twarzami wysłuchują relacji detektywów. Ukrywają coś przed naszymi głównymi bohaterami, bo wiedzą, że coś się nie zgadza. A my jako widzowie nie wiemy nic i to jest intrygujące.
W oczy rzuca się także realizm. Śledztwo nie trwa kilku chwil, gdzie po przesłuchaniu dwóch osób znajduje się mordercę, a przeszukiwanie akt trwa dwie sekundy. To nie czasy superszybkich laptopów, baz danych i komórek. Doskonałe odwzorowanie lat 90-tych: stroje, biuro (ah te maszyny do pisania), domy, czy wciąż nieograniczone palenie papierosów.
True Detective cechuje się wyjątkowym klimatem. Stan Luizjana został pokazany jako jałowy obszar zniszczony po huraganie Andrew w 1992 roku. Rozlewiska, małe zabiedzone mieściny, ludzie żyjący na skraju ubóstwa, po prostu ponura rzeczywistość. Od razu mi się przypomina The Killing i deszczowe Seattle. I w True Detective i w Dochodzeniu, akcja ślimaczy się niemiłosiernie, a jednocześnie właśnie te elementy (deszcz i mglista Luizjana) stanowią o klimatyczności serialu. Ale pewnie do czasu, aż zacznie się dziać.
Po obejrzeniu czterech odcinków muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się True Detective. Szczególnie, że rozkręca się z odcinka na odcinek, a ostatnie (jakieś 10 minut) sceny czwartego epizodu chyba przejdą do historii seriali. Ale czy polecam True Detective? Serial jest specyficzny, niełatwy w odbiorze, psychologiczny, a nie każdemu może to odpowiadać. Trudno również wyrokować przed obejrzeniem finału, który może się okazać wielką bombą, a równie dobrze niejasnym rozwiązaniem sprawy z moralnym kacem na następny dzień. Ale z każdym następnym odcinkiem wzrasta to napięcie oczekiwania: czy aby przesłuchiwani detektywi czegoś nie ukrywają? Dlaczego się pokłócili? Kto w końcu zabił Dori i czy rzeczywiście wsadzili do więzienia niewłaściwą osobę? Wszystko przed nami, ale skoro serial został wyprodukowane przez HBO to o mocny finał możemy być spokojni.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1954, kończy 70 lat