Albina Korzh o roli w Oxanie: zmęczenie, strach przed wodą i siła widzów [WYWIAD]
Film Oxana to biografia Oksany Saczko – aktywistki, malarki i twórczyni Femen. Podczas BellaTOFIFEST 2025 spotkałem się z Albiną Korzh, odtwórczynią tytułowej roli, by ją wypytać o projekt w reżyserii Charlène Favier.
ADAM SIENNICA: Byłem zadziwiony, jak fascynująco twoja kreacja działała w filmie Oxana. Ta postać ma wyjątkowo silny magnetyzm. To ona powoduje, że widz jest ciągle zaangażowany. Jaki jest twój sekret, by tworzyć coś takiego na ekranie?
ALBINA KORZH: Mój sekret? [śmiech] Chyba bycie tu i teraz. Skupienie się na postaci. Pamiętam, jak na planie reżyserka powiedziała mi, żebym cały czas wracała myślami do Oksany. To naprawdę mi pomogło i jestem jej za to bardzo wdzięczna. Dostałam dużo swobody i czasu, żeby spokojnie połączyć się ze swoją postacią.
Wydaje się to proste, ale wiem, że takie nie jest. Widzę, jak ta rola jest wymagająca psychicznie i fizycznie.
Zdarzały się dni, kiedy byłam kompletnie wyczerpana. Pamiętam pierwszy dzień na planie – po wszystkim nie mogłam zasnąć, byłam zdenerwowana i miałam wrażenie, że oddałam całą swoją energię podczas pracy. Po zakończeniu zdjęć – w Paryżu i Budapeszcie – poczułam, że muszę coś zmienić, bo ciągle byłam zmęczona. Nie miałam siły, by z kimkolwiek rozmawiać. Żeby dojść do siebie, zostałam w domu – z rodzicami i chłopakiem.
Po pierwszym pokazie wydarzyło się coś magicznego: wtedy poczułam, że energia do mnie wróciła. Jestem bardzo wdzięczna festiwalom i widzom za to, że mogłam tam być i rozmawiać z ludźmi.

Pomogło ci to wyjść z tej roli i pozostawić ją za sobą. Byłem zaskoczony, gdy podczas spotkania z widzami mówiłaś o lęku przed wodą. Jestem bardzo ciekawy, jak go pokonałaś na planie.
To było naprawdę trudne. Scena w wannie okazała się dla mnie trudniejsza niż ta na basenie – sama do końca nie wiem dlaczego. Nasz trener aktorski bardzo mi wtedy pomógł. Na planie ćwiczyliśmy oddychanie i dużo rozmawialiśmy, żebym mogła poczuć, że wszystko jest w porządku. Cała ekipa była z Francji, tylko dwie dziewczyny pochodziły z Ukrainy. Jestem wszystkim ogromnie wdzięczna – naprawdę pomogli mi zatroszczyć się o siebie.
I teraz już nie boisz się wody?
Pływam w basenie. Jest dobrze. Pamiętam, jak pierwszego dnia zaczęłam rozumieć, jak to robić – jak oddychać i poruszać się w wodzie. To było trudne, bo czułam, że nie chcę, ale muszę. Pozwoliło mi to stawić czoło temu, czego się boję. A to, czego się lękam, czyni mnie silniejszą. Teraz wiem, że w wodzie jestem jak żaba. [śmiech] Lubię to uczucie, gdy moje ciało jest pod wodą. To działa na mnie trochę jak terapia. Pod wodą jestem sama ze sobą, bez bodźców. To takie poczucie zadbania o siebie.
Co było dla ciebie najbardziej inspirującą częścią życia Oksany? Jej sztuka, aktywizm, a może coś jeszcze innego?
Zainspirowało mnie to, że tak mocno wierzyła w siebie. To coś niezwykle silnego. W pewnym momencie poczułam, że ja tak nie miałam – a może nawet wciąż nie mam. Zadawałam sobie pytanie: co powinnam zrobić i gdzie odnaleźć to w sobie? Myślałam wtedy o rodzinie, przyjaciołach, domu. To nigdy nie jest łatwe, ale w moim przypadku naprawdę zadziałało.
Co było dla ciebie najtrudniejsze w pracy nad postacią Oksany?
Zdjęcia w Paryżu były bardzo trudne, ponieważ byłam sama. Praca w Budapeszcie była pod tym względem lepsza. Kiedy pojechałam do Paryża, wiedziałam, że nie będzie czasu, by odwiedzić Kijów. Przez trzy miesiące nie widziałam rodziny. Po zdjęciach we Francji producenci powiedzieli, że mogę pojechać do domu na tydzień. Byłam szczęśliwa i to dało mi wiele potrzebnej energii. Czas z bliskimi pomógł mi odzyskać siebie.
Wygląda to tak, jakby zdjęcia w Paryżu i rozłąka trochę wpłynęły na rolę i ci pomogły.
Tak, zdecydowanie pod tym względem to pomogło. Ten czas pozwolił mi zrozumieć to, co czuła Oksana, gdy była uchodźczynią polityczną.
Fascynuje mnie w twojej roli część poświęcona malarstwu. Rozumiem, że musiałaś nauczyć się operować pędzlem?
Tak, musiałam wszystkiego się nauczyć. Przez trzy miesiące studiowałam to, czym jest ikonografia. Pierwszy raz również coś sama malowałam. Charlène spytała mnie, czy chciałabym wiedzieć, jak to robić prawidłowo. Powiedziałam, że spróbuję. To było fajne – trochę jak nauka w szkole. W pewnym sensie takie malowanie działa jak terapia czy medytacja. Zanim zaczniesz malować ikonę, powinieneś pójść do kościoła i spytać, czy możesz to zrobić – musisz dostać potwierdzenie. Po pracy nad ikoną, powinieneś czytać Pismo Święte, a potem dalej malować. Wszystko odbywa się w ciszy.
To rzeczywiście przypomina medytację.
Zdecydowanie. Ta scena pomaga też zrozumieć, co czuła Oksana, bo już w pierwszym ujęciu z jej udziałem widzimy, jak maluje. To dla mnie symboliczna, niewielka część jej osobowości – moment, w którym potrafiła zadbać o siebie. Bo na co dzień zupełnie jej to nie wychodziło. Dzięki temu lepiej zrozumiałam, przez co przechodziła.

Jestem ciekaw sceny bliżej końca filmu, w której zaczynasz malować swoje ciało. Czuć w niej silne emocje. Zastanawia mnie jednak sam proces od strony czysto filmowej. Czy trudno było potem zmyć tę farbę?
Pamiętam, że to była ostatnia scena danego dnia. Było zimno, padało, ale potrzebowaliśmy deszczu, więc to było okej. Byłam bardzo niespokojna, trochę panikowałam, ale wiedziałam, że muszę zacząć oddychać, by się opanować. To ważna część filmu. Wówczas ludzie w pewnym sensie widzą nagą duszę Oksany. Szczególnie w jej oczach. Dużo pracowałam z trenerem aktorskim nad tym, jak pokazać jej przemianę w oczach. One w Paryżu wyrażają coś innego niż lata wcześniej w Kijowie.
Z farbą to wyglądało tak, że charakteryzatorzy zmoczyli ręcznik ciepłą wodą, aby to zmyć. To było wyzwanie, bo w tym momencie czułam się trochę jak rzeźba [śmiech]. Fajnie było, podobało mi się to wyzwanie.
Co według ciebie widzowie szczególnie wyniosą po seansie tego filmu?
10 lat temu dziewczyny wykrzyczały dużo ważnych rzeczy, ale nikt ich nie słuchał. One mówiły o terroryzmie na Białorusi i w Rosji. Nadal to robią. Mam nadzieję, że film pozwoli zrozumieć ich prawdę.


