Anna Dereszowska: Przytyłam w trakcie kręcenia serialu. Aktorka o Lulu [WYWIAD]
Lulu to nowy serial Polsatu, który w bardzo lekki i słodki sposób przedstawia losy tytułowej bohaterki. Z okazji premiery serialu na Polsat Box Go porozmawiałam z Anną Dereszowską, odtwórczynią głównej roli. Nie obyło się bez słodkości, żartu i feministycznych treści.
KAMILA MARKOWSKA: Mam mały zarzut wobec tego serialu, w tym również do pani. Lulu sprowadza na manowce. Od samego patrzenia przytyłam, a ile razy łapała mnie ochota na słodkości, to już nie zliczę.
ANNA DERESZOWSKA: Też przytyłam w trakcie kręcenia tego serialu. (śmiech) To było niestety nieuniknione. Lulu jest produkcją, która wytwornie przedstawia jedzenie. Słodycze i ciasta są tak pięknie pokazane, że doprawdy trudno nie mieć na nie ochoty.
Co się działo z tymi wszystkimi pysznościami? To były atrapy?
Zjadaliśmy je! (śmiech) Rzadko kiedy coś z tego zostawało. To były prawdziwe słodkości – ciasta pieczone specjalnie na potrzeby serialu. Natomiast tort, którym rzucałam w mojego serialowego męża, odróżniał się od pozostałych wypieków konsystencją. Musiał być nieco luźniejszy niż normalny wypiek, żebym nie zrobiła krzywdy Przemkowi Sadowskiemu. Wszystkie ciasta były prawdziwe.
A co z pani zdolnościami kulinarnymi przed i po Lulu? Domyślam się, że rola wymagała przygotowania w dziedzinie cukiernictwa.
Jak się okazało, bardzo się rozwinęłam w trakcie nagrywania serialu. Wcześniej odbyłam krótkie warsztaty z naszym food stylistą, który powiedział, że całkiem sprawnie mi to wychodzi. I nawet nadawałabym się na pomoc cukiernika. (śmiech)
Musiała pani poznać tajniki cukiernictwa.
Zdecydowanie. Przedstawiono mi wiele cukierniczych trików, które sprawiają, że wypieki są stabilne i ładniej wyglądają.
Lulu tworzy godne podziwu torty. Ale dlaczego akurat je? Czy tort stanowi jakiś symbol? Bo serial jest bardzo rodzinny, a torty chyba najbardziej kojarzą się z bliskimi.
Torty faktycznie kojarzą się rodzinnie, a Lulu jest osią spinającą całą rodzinę. Tak naprawdę bohaterka zajmowała się pieczeniem, zanim doszło do rewolucji w jej życiu. Piekła tylko dla rodziny i najbliższych. Najpierw robiła to z serca, a dopiero później próbowała zrobić z tego biznes. Jednak nadal utożsamia się ze wszystkimi klientami, stara się ich zrozumieć. Dlatego w każdym jej torcie jest i serce, i dusza.
Wiemy, że Lulu kocha to robić. Ale czy sama przepada za smakiem swoich wyrobów?
Jedno jest pewne – ja przepadam za tortami Lulu! (śmiech) A ona sama… No cóż, znam cukierników, którzy nie jadają swoich słodkości, ale myślę, że jest to bardzo trudne, bo jednak trzeba posmakować tego, co oferuje się swoim klientom.
Pieczenie tortów nie jest jedynym wątkiem w serialu. Lulu przedstawia kobietę, która w pewnym momencie swojego życia musiała zawalczyć o siebie. Mówi się, że dojrzałe kobiety gasną wraz z wiekiem. Ale bohaterka pokazuje, że wcale tak być nie musi. Nawet jestem skłonna powiedzieć, że Lulu przygasła wcześniej – w trakcie małżeństwa, a po zdradzie na nowo się odrodziła.
Zgadzam się z tym. Mam wrażenie, że ona w pewnym momencie straciła czujność. Uznała, że ten stan rzeczy, który na początku serialu poznajemy, będzie trwał wiecznie. To jest trudna chwila dla kobiety, która zajmuje się domem i w tym się spełnia. Dokładnie w takim momencie życia jest Lulu. Nie tylko ma nastoletnią córkę, która ma swoje sprawy i zaczyna prowadzić swoje życie, ale również męża, który – jak się okazało – też prowadzi życie, o którym Lulu nic nie wie. I bohaterka albo się podda, albo się odnajdzie w tej nowej rzeczywistości. Okazuje się, że jako młoda dziewczyna, jeszcze na studiach, była charakterna – nie dawała sobie w kaszę dmuchać. I właśnie powraca do swojego wcielenia z przeszłości. Dzieje się tak troszkę dzięki wsparciu Olgi, jej siostry, która nie pozwala się Lulu poddać. Nakazuje jej iść dalej po swoje, a przede wszystkim wziąć się w garść. Lulu właśnie tak robi. Chociaż ma wzloty i upadki. Nie wszystko jej się udaje, tym bardziej że za pomocnicę ma właśnie Olgę, która niezbyt się zna na tortach. (śmiech) Ma też tatę, który jest kompletnie nie do okiełzania – chodzący chaos! – ale pomaga jej przy transporcie. Poza tym cały czas plączę się po domu mąż. Mężczyzna nie ma zamiaru dopuścić do ostatecznego rozpadu małżeństwa i wciąż zaprząta bohaterce głowę. Gdy kobieta musi podjąć jakąś decyzję, on znowu się zjawia. Sam też prowokuje sytuacje niesprzyjające biznesowi, aby Lulu doszła do wniosku, że osamotniona sobie nie poradzi. Wtedy pojawia się on – rycerz na białym koniu, który niby ją wybawia. Na szczęście spostrzegawczość Olgi i jej niechęć do szwagra sprawiają, że bohaterka dostrzega, co się dzieje. Lulu nie chce do tego związku wracać. Choć wcale nie jest powiedziane, że tego nie zrobi.
Mąż Lulu rzeczywiście miesza w serialu. Wysoko postawiony mężczyzna, który wykorzystuje swoją władzę, by przeszkodzić żonie w interesie. Tak naprawdę mamy tu sporą dominację mężczyzn. Zawsze gdzieś są, kontrolują sytuację, utrudniają. Oczywiście niektórzy też pomagają. Czy ten wątek zostanie przełamany i kobiety wreszcie opanują sytuację? Czy do samego końca to mężczyźni będą dyktować warunki?
To była rysa scenariusza, która nas mocno irytowała i frustrowała, więc razem z reżyserką Kingą Dębską silnie pracowałyśmy nad tym, żeby Lulu wzmocnić. Żeby nie była pokornym cielęciem, które idzie tam, gdzie wysoki rangą mąż ją poprowadzi. Wraz z rozwojem akcji rzeczywiście nam się to udało. Przekazywałam mojej bohaterce dużo osobistej siły. Wiele kobiecego buntu, który noszę w sobie. Mam nadzieję, że to się na tę postać przeniosło i kobiety będą postrzegały Lulu jako dziewczynę, która się uwalnia spod męskiej dominacji.
Czyli Lulu odzwierciedla pani kobiecą moc. A czy występują między wami sprzeczności, jeśli chodzi o podejmowane decyzje?
Z całą pewnością, w tym aspekcie to nie jestem ja. (śmiech) Myślę, że podejmowałabym pewne decyzje dużo szybciej, niż robi to Lulu. Na pewno bardziej stanowczo ucinałabym pewne sytuacje. Nie wyobrażam sobie, żeby po takiej historii wciąż mieszkać z mężem. Podejrzewam, że sama bym się wyprowadziła, gdyby on nie chciał tego zrobić. Staram się zrozumieć moją bohaterkę, bronić jej, bo bardzo ją lubię. To jest naprawdę fajna postać, którą przyjemnie się grało. I to w świetnym towarzystwie.
Serial jest lekki, uroczy, nie przenosi na widza ciężkiego klimatu. Ale mimo wszystko uważam, że porusza ważne treści. Bardzo feministyczne. Wiele kobiet odnajdzie w nim siebie.
Oby tak było. Bardzo bym chciała, żeby ten serial stał się inspiracją dla kobiet. To nie jest dziewczyna, która robi wielką karierę w korporacji – takich seriali jest naprawdę dużo. To jest dziewczyna, która w pewnym momencie musi postawić na swoim, a przede wszystkim na swoje umiejętności. Musi przeskoczyć swoje granice, gdyż przez te wszystkie lata nie była aktywna zawodowo, bo zajmowała się domem. Takich kobiet wśród nas jest naprawdę mnóstwo. Znam historie dziewczyn, które w pewnym momencie stwierdzają: „Muszę coś zmienić w moim życiu. Chcę być niezależna i mówić z podniesioną głową, że sobie poradzę”. Mam nadzieję, że Lulu, która żyje jak zwykły człowiek, bo nie jest osobą z niezwykle zasobnym portfelem, będzie inspiracją do działania.
Poznajemy w serialu wiele ciekawych receptur cukierniczych, ale też trochę przepis na życie. Co doradziłaby pani kobietom, które tak jak Lulu zagubiły się gdzieś po drodze?
Jestem daleka od dawania rad i mogę tylko mówić w swoim imieniu, że zawsze stawiałam na siebie. Bardzo istotna była dla mnie niezależność, co nie znaczy, że nie jestem otwarta na związek partnerski i nie potrzebuję wsparcia od drugiej osoby. Wręcz przeciwnie. Otrzymuję pomoc i się nią również odwdzięczam. Wspólnie możemy tworzyć coś pięknego. Niemniej z tyłu głowy zawsze mam pewność, że gdyby cokolwiek się wydarzyło, jestem w stanie iść dalej obraną ścieżką. Co prawda nie sama, bo w towarzystwie wspaniałych osób, które mnie otaczają. Jednak nie będę miała problemu z niezależnością. Ogromną siłę, a także poczucie wartości, mądrości i niezależności dawał mi mój tata. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Staram się przekazywać tę siłę mojej córce. Mam nadzieję, że uda mi się ją wychować na mądrą i samostanowiącą kobietę.