Brat - historia o pasji, młodości i potrzebie dostrzeżenia drugiego człowieka. [Relacja z planu]
W sierpniu 2023 roku miałam możliwość pojawić się w Żyrardowie, na planie filmu Brat w reżyserii Macieja Sobieszczańskiego. O tym, co udało mi się wypatrzeć na planie i czego dowiedziałam się od reżysera i aktorów, przeczytacie w poniższej relacji.
Mój pierwszy wyjazd na plan filmowy okazał się niezwykle przyjemnym doświadczeniem, zapewne ze względu na harmonogram, który pozwalał zbilansować czas na obserwację planu z czasem na zadawanie pytań. Zaczynając jednak od podstaw – film Brat opowiada historię Dawida, nastoletniego zawodnika judo, i jego rodziny, której sytuacja komplikuje się po tym, gdy ojciec chłopaka trafia do więzienia. Mężczyzna oczekuje, że Dawid pomoże matce i zaopiekuje się młodszym bratem Michałem. Problemy rodzinne nastolatka przeplatają się z jego pasją do judo i wyładowywaniem agresji na macie.
W głównych rolach występują młodzi chłopcy wyłonieni podczas ogólnokrajowych castingów, które trwały aż osiem miesięcy. Młody zawodnik judo Filip Wiłkomirski, filmowy Dawid, opisywał przesłuchanie do roli jako zupełnie nowe doświadczenie.
Interesowało mnie, co było najtrudniejsze dla debiutującego aktora, którego pierwsza rola jest od razu rolą główną.
Filip Wiłkomirski przyznał, że emocje pomógł mu wydobyć reżyser, który do każdego podchodził indywidualnie, a jego wskazówki ułatwiały zagranie poszczególnych scen.
Z kolei przypadek Tytusa Szymczuka, wcielającego się w postać 9-letniego Michała, jest dla mnie dowodem na to, by umieć dostrzegać szanse wokół siebie i nie bać się ich wykorzystywać. Tytus wspominał, że jego obecność na castingu była przypadkiem. Młody judoka był wówczas na zawodach, a jak się potem okazało, w tym samym budynku odbywały się castingi do Brata.
„Pomyślałem, że spróbuję swoich sił” – pół roku później Tytus dostał rolę.
Matkę chłopców, samotną od zawsze Agnieszkę, gra Agnieszka Grochowska, którą niedawno mogliśmy zobaczyć w Skołowanych czy w Dniu Matki.
Opowiedziała mi o tym, jak wyglądały przygotowania, zanim nakręcono sceny w ich ostatecznej wersji:
Aktorka, opowiadając o filmie Brat, wskazała na coś, co może zainteresować krytycznych kinomanów:
Kolejnym członkiem obsady jest Julian Świeżewski, który pojawia się w roli trenera judo, ale nie tylko… Nie będę wszystkiego zdradzać. Dodam jedynie, że rola pełnego pasji Konrada od początku powstawała z myślą o Świeżewskim.
Na pytanie, co w takim razie charakteryzuje zarówno jego, jak i jego bohatera, aktor odpowiedział:
Po raz kolejny potwierdziło się również, że zdjęcia na planie to jedynie niewielka część pracy nad tworzeniem filmu. Przygotowania zaczynają się już wiele miesięcy wcześniej:
Akcja Brata będzie osadzona w Żyrardowie, który podobno pierwszy raz „gra siebie”. Jak opowiadała nam producentka Izabela Wójcik, to miasto jest idealne dla filmowców, ponieważ plan miasta pozwala dostać się wszędzie samochodem w około 15 minut, co zdecydowanie ułatwia pracę. Do tego ekipa filmowa po kilkunastu dniach zdjęciowych zaczęła czuć się tu jak u siebie. Swoją drogą, historia Żyrardowa jest bardzo ciekawa. Na początku XIX wieku powstała tu Fabryka Wyrobów Lnianych, której produkty zasłynęły na całym świecie. Na przełomie XIX i XX wieku była jedną z najnowocześniejszych w Europie, a nazwa miasta pochodzi od nazwiska francuskiego inżyniera-wynalazcy Filipa de Girarda, którego innowacyjny projekt przędzarki miał ogromny wpływ na zmiany w procesie produkcji lnu i rozsławienia fabryki. Miasto zachowało swój industrialny klimat, czym przyciąga obecnie filmowców, w tym Macieja Sobieszczańskiego. Co więcej, Żyrardów jest partnerem powstającego filmu. Od terenu przemysłowego do zielonej noclegowni Warszawy i przystani twórców – trudno zaprzeczyć, to miejsce ma swój niepowtarzalny klimat.
W filmie Brat część scen będzie kręcona w Gdańsku, natomiast ich zdecydowana większość powstała w Żyrardowie, w miejscach takich jak park, szpital czy kościół. To właśnie w Kościele p.w. Matki Bożej Pocieszenia nasza dziennikarska „wycieczka” mogła obserwować kręcenie kilku scen. Jadąc na plan, miałam w głowie to, że praca nad filmem wiąże się z czekaniem. To stwierdzenie okazało się prawdziwe. Przestawianie kamer, lamp i reszty sprzętu jest dość czasochłonne, podobnie jak poprawianie fryzur czy makijaży aktorów i statystów.
Wróćmy jednak do naszego „podglądactwa”. Znaleźliśmy się w kościele, by przyjrzeć się powstawaniu scen, w których Michał, młodszy z bohaterów, idzie do I Komunii Świętej. Jak się dowiedziałam, to jeden z ważniejszych momentów w filmie. Widzieliśmy, jak grupa dzieci wychodziła z ławek, aby ustawić się w dwóch kolejkach do przyjęcia komunii. Pomiędzy ujęciami, gdy młodym statystom rozdawano kubki z wodą, a reszcie poprawiano fryzury, reżyser omawiał którąś z kwestii z aktorem, grającym księdza. Po liczbie dubli można było zauważyć, z jaką pieczołowitością powstają sceny, w których każdy szczegół musiał być idealnie przedstawiony. Dość zabawny był moment, gdy słyszałam krótki instruktaż: "Przyjmując komunię, musisz wyciągnąć język!", po którym powtarzano tę scenę jeszcze kilka razy.
Następnie Tytus Szymczuk, filmowy Michał, zmierzał do ławki, a oko kamery, mikrofon i oświetlenie miały za zadanie zarejestrować zamyślenie, niewykluczone, że także i smutek bohatera. W międzyczasie podziwiałam organistę, który przez kilkanaście minut grał ciągle od nowa tę samą melodię. Czymś, co sprawiało, że wracałam z fikcji do rzeczywistości, było reżyserskie "Stop!". Wtedy dziewczynki, które w filmie będą przystępować do komunii, uśmiechały się szeroko do ludzi siedzących w dalszych ławkach, „ksiądz” szedł po kawę, a reszta czekała na ciąg dalszy.
Rozmowę z reżyserem Maciejem Sobieszczańskim przyszło mi prowadzić w warunkach niezwykle ciekawych, przy czym zaznaczam, że piszę o tym bez krzty ironii. Otóż kościół, który od rana był planem filmowym, już za pół godziny miał wrócić do swojej codziennej funkcji. Usiadłam więc obok reżysera na przykościelnych schodach, gdzie mogliśmy porozmawiać, patrząc na imponująco zadbany i zielony Plac Jana Pawła II.
Inspirują nas różne rzeczy, ale w końcu nadchodzi jeden konkretny moment, który sprawia, że zaczynamy myśleć – zrobię to. Maciejowi Sobieszczańskiemu trudno było wskazać chwilę, gdy zdecydował się na nakręcenie filmu Brat. Uznał, że był to długi proces.
Reżyser opowiadał, że Grzegorz Puda potrafił skorzystać z jego doświadczenia i wyobraźni, a sama historia wydała mu się ciekawa pod względem pewnego rodzaju energii współpracy.
Maciej Sobieszczański i Grzegorz Puda byli wielokrotnie nagradzani za swój scenariusz do filmu Brat. Zdobyli m.in. nagrodę im. Krzysztofa Kieślowskiego za Najlepszy Scenariusz z Europy Wschodniej. Czymś, co łączy filmy Kieślowskiego i Sobieszczańskiego, jest pewnego rodzaju podglądanie rzeczywistości. Odrobinę prowokująco zapytałam o to reżysera nadchodzącego filmu.
Zdjęcia mają potrwać do końca sierpnia, a pojedyncze sceny zostaną jeszcze nakręcone jesienią. Film Brat ma trafić do kin w 2024 roku.
Chciałabym podsumować tę relację słowami, które kończyły moją rozmowę z Maciejem Sobieszczańskim, jak również cały mój wyjazd na plan. Jest to dalszy fragment wypowiedzi, w której reżyser mówił o Kieślowskim. Uformowała się z tego taka oto myśl:
Naprawdę, żebyśmy mogli spotkać się z drugim człowiekiem, musimy dać sobie szansę spotkać się z samymi sobą. Trochę opowiada o tym film, że ludzie chcą być zauważeni, potrzebują być zauważeni, a jeżeli nie są, dzieją się w życiu wydarzenia tragiczne. Ta zdolność do zauważenia przez nas drugiego człowieka to jest solidna lekcja człowieczeństwa, o której my opowiadamy.