Call of Duty: Black Ops 4 – wrażenia z bety
Nowy rok, nowe Call of Duty. Co tym razem ma w zanadrzu Activision?
W Call of Duty: Black Ops 4 zdecydowanie zmieniło się kilka bardziej istotnych rzeczy. Czy na lepsze, czy na gorsze, to już zależy od osobistego odbioru gracza, u mnie wywołało to dość mieszane uczucia, zwłaszcza że mamy też bardzo dużo powtórki z rozrywki. Debatę o tym, jak wielkim idiotyzmem, w moim odczuciu, było usunięcie trybu dla pojedynczego gracza zachowam do recenzji pełnej wersji, teraz skupię się tylko na tych zmianach i wtórnościach, których dane mi było doświadczyć.
Zacznę może od wtórności. Przede wszystkim mapy. Właściwie każda z tych, na jakich dane było nam zagrać, była remiksem lub nieznacznym reskinem lokacji z poprzednich odsłon, zarówno tych od Treyarch, jak i Infinity Ward. A nawet jeśli było coś nowego w otoczeniu, to nauka nie zajmowała zbyt dużo czasu. Biorąc pod uwagę fakt, że nie jestem jakimś szczególnym wymiataczem w CoD (zwykle po ok 30 godzin w trybie sieciowym co odsłona, z wyjątkiem Call of Duty: Advanced Warfare i Call of Duty: WWII), to fakt, że rozpoznawałem stare miejscówki i szybko uczyłem się nowych, niezbyt dobrze świadczy o poziomie kompleksowości tego, co ta część ma do zaoferowania.
Następne w kolejce jest uzbrojenie. Ja wiem, że trudno wymyślić już coś kreatywnego, ale tutaj nawet design jest już powtarzalny. I to zarówno w kwestii broni, jak i akcesoriów. A tak to znów mamy futurystyczne M4, futurystycznego Kałacha i całą masę innej broni, która zarówno wyglądem, jak i działaniem czy czystymi statystykami nie wyróżnia się niczym na tle tego, co do tej pory widzieliśmy w serii. Co tyczy się dodatków do broni, to zmiana tu zaszła o tyle, że nie widziałem w becie broni, która posiadałaby tłumik jako element opcjonalny, co znacząco może wpłynąć na zmianę taktyki.
Jeszcze bardziej na niej odbiją się jednak dwa inne elementy. Po pierwsze brak regeneracji zdrowia (jedynie za pomocą apteczek, które można używać tylko co jakiś czas), a po drugie - nie ma już podwójnych skoków i biegania po ścianach. Co akurat uważam za głupotę, bo traci się w ten sposób ogromną część dynamiki starć. Z drugiej strony zaczynam rozumieć, czemu wywalili do kosza tryb fabularny w takim razie, skoro tak kastrują mechanikę względem poprzedniej odsłony, mimo że powracają znane z niej postaci.
Znów przyjdzie nam bowiem pokierować Specjalistami. Z tą drobną różnicą, że zamiast wybierać między bronią a gadżetem, będziemy mieli dostęp do obu, choć z różnym tempem ładowania. Z jednej strony fajnie, z drugiej zaś odbywa się to kosztem ograniczenia wyboru bohaterów do 2. tych samych postaci po każdej ze stron. Rozumiem takie podejście, by nie tworzyć zbyt mocnych kombinacji postaci, ale niemniej jednak - to jest Call of Duty, rasowy FPS a nie cholerny Hero Shooter jak Overwatch.
Niespecjalnie zmieniła się nawet oprawa graficzna, ale to mnie akurat dziwi najmniej, bowiem Activision zawsze wolało stabilne 60 klatek na sekundę niż jakieś spektakularne fajerwerki. A do tego jeszcze musieli mieć silnik zoptymalizowany pod kątem battle royale, które przecież będzie żarł zasoby sprzętowe jak nic dotąd w historii serii na obecną generację.
Niestety, ale beta Call of Duty: Black Ops 4 nie zrobiła na mnie osobiście wrażenia. Zmieniło się to, co nie powinno, to co powinno natomiast się zmienić, jest nadal takie jak dawniej. Prawda jest taka, ze CoD jest serią, co do której dawno przestałem mieć jakiekolwiek oczekiwania i nadzieje w kwestii rozwoju i rewolucji, zaś BLOPS 4 tylko mnie w tym utwierdza. Teraz pozostaje nam czekać. Być może okaże się, że tryb Blackout będzie na tyle dobry, żeby naprawić sytuację.
Źródło: fot. Activision