Chłopcy z ferajny: siedem dowodów doskonałości 30 lat po premierze
To przyjemne uczucie: świadomość, że pewne rzeczy, niegdyś dobre, po kilku dekadach wciąż takie pozostają. W tę symboliczną, trzydziestą rocznicę, powracamy do filmu Chłopcy z ferajny.
12 sierpnia 2020 roku minęło trzydzieści lat od premiery jednego z najważniejszych filmów gangsterskich w historii kina. Te trzy dekady są dość symboliczne - dokładnie taki przekrój czasu pokazuje Martin Scorsese w jednym ze swoich najlepszych obrazów. Ta oparta na książce pt. Wiseguy (będącej, zaznaczmy, literaturą faktu) opowieść obejmuje trzydzieści lat życia Henry'ego Hilla, który przebywa długą, pełną przemocy, podniety i nieprzewidywalności drogę: od chłopca na posyłki aż po pełnokrwistego gangstera. To historia ze świata zorganizowanej przestępczości, której zlepione fabułą elementy obrazują codzienność i metody działania gangsterów tamtych czasów z niemal dokumentalną precyzją.
Bywa, że czas nie obchodzi się łaskawie z podziwianymi niegdyś dziełami kultury; zmiany, naturalne i konieczne, nieustannie modyfikują naszą wrażliwość, wpływają na odbiór. Ciężko przewidzieć, który z produktów kinematografii zestarzeje się z godnością, a który ciężko będzie w mniej lub bardziej odległej przyszłości potraktować poważnie. Wiemy, że mamy do czynienia z kinem wyjątkowym, gdy po trzydziestu latach od debiutu niemal każdy z jego komponentów działa z podobną mocą.
Chłopcy z ferajny się nie starzeją - jesteśmy pewni, że zdecydowana większość z Was ma tego pełną świadomość. Jeśli jednak nie mieliście z Chłopcami do czynienia od dłuższego czasu i zrodziły się w Was pewne wątpliwości, rozwiejemy je, przytaczając osiem niezbitych dowodów na nieblednącą, mimo upływu lat, jakość filmu.
7. W 2020 roku znamy wiele produkcji, które odzierają mafię z całego jej kinowego romantyzmu, a jednak Scorsese jako jeden z pierwszych przekłuł poetycki balonik nadmuchany przez Francisa Forda Coppole i jego Ojca chrzestnego. Niepowtarzalny jest styl, w jakim filmowiec dokonał całej tej demitologizacji - u Scorsese gangsterzy jednocześnie fascynują i odpychają; wykreowany przez niego obraz "chłopaków", cała mafijna otoczka, od początku wywołuje w widzu uczucia ambiwalentne, wprowadzając w stan dyskomfortu i intrygując zarazem. Po trzydziestu latach ta kreacja wciąż działa na odbiorcę z tą samą mocą.
6. Bezpośrednio z poprzednim podpunktem łączy się krwawy realizm, który po dziś dzień pozostaje nieprzyjemnie przekonujący. Agresja, którą wręcz ociekają niektóre sceny, robi wrażenie, wzmocnione umiejętnie zastosowanymi kontrapunktami; fani filmu często przywołują intensywną scenę, w której ballada Atlantis poetycko kontrastuje ze widokiem masakrowania Billy'ego Battsa.
5. Chłopcy z ferajny to film szczery, pełen błyskotliwych obserwacji i... gorzki. Scorsese nie zapomina, że prezentuje swoim widzom historię opartą na faktach - choć kilkakrotnie pozwala sobie na efekt cool, nie mami, nie oszukuje: uczciwie pokazuje życie jako przegrane, a ścieżkę gangsterów jako krwawą, wyboistą, wypełnioną niepewnością - każdy dzień może być twoim ostatnim, wykończą cię wrogowie, zgarnie cię policja, lub też - ostatecznie - pewnego dnia, niespodziewanie, załatwią cię ci, których przez całe lata nazywałeś przyjaciółmi. Oto okrutna prawda, którą trzeba przyjąć i z którą trzeba się pogodzić.
4. Narracyjna wirtuozeria! Dramaturgiczne zabiegi czynią przyswajanie Chłopców wyjątkowym. Podkręcanie napięcia dynamicznym montażem, stop-klatki, które dodają paradokumentalnego posmaku, czytelna, ale niebanalna symbolika, głosy zza kadru, achronologia - każdy z zabiegów był pieczołowicie przemyślany i przysłużył się opowieści; żaden nie zgrzyta, nie wytrąca z rytmu.
3. Obsada, a przede wszystkim główne trio: Ray Liotta, Robert De Niro, Joe Pesci. W przypadku pierwszego to najpewniej aktorski szczyt, opus magnum - Liotta nigdy wcześniej i nigdy później nie był tak przekonujący, intrygujący, na zmianę poczciwy i szalony, demoniczny. Pesci, autor większości ze słynnych 246 fucków, za rolę zgarnął Oscara (inna sprawa, że tamto rozdanie nie było dla Chłopców zbyt sprawiedliwe); robił wszystko, by przekonać widzów o nieprzewidywalności swojej postaci. Do sceny zabójstwa Spidera naładował "kulami" cały magazynek, który później wystrzelił w pierś ofiary. De Niro zaś połączył urok, cwaniactwo i klasę; to przed nim czujemy największy respekt. Chłopcy z ferajny to pokaz kunsztu wybitnych aktorów w szczytowej formie.
2. Ilustracja dźwiękowa uzupełnia tę historię, dopowiada, doskonale współgrając z obrazem. Scorsese wykorzystał w filmie 43 piosenki (ścieżka dźwiękowa Chłopców składa się wyłącznie z piosenek), które nie tylko budują atmosferę, ale i dokumentują blisko trzydziestoletni rozwój popularnej wówczas muzyki.
1. Genialna improwizacja - oczywiście, ten punkt można podciągnąć pod aktorstwo, nie wyobrażam sobie jednak pisać o Chłopcach z ferajny i nie poświęcić odrębnego - choćby króciutkiego - akapitu wybitnej scenie pod tytułem: - Czy ja cię śmieszę?! Podobno Pesci w młodości nazwał pewnego gangstera "zabawnym", o czym opowiedział Martinowi Scorsese. Ten, zachwycony historią, pozwolił aktorowi odegrać tę sytuację, nikogo innego o tym nie uprzedzając. Jedyne, co zrobił uprzednio Pesci, to poprosił Liottę, by ten zwrócił się do niego tymi samymi słowami. Wyszła z tego jedna z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych scen w historii, w której luźna atmosfera przeradza się w napiętą, by następnie niespodziewanie znów się rozluźnić. Nie jest to zresztą jedyna świetna improwizacja w filmie...