Fixture S1 - test uchwytu na Pro Controller do Nintendo Switch. Mobilne granie w nowej odsłonie
Fixture S1 to ciekawa alternatywa dla posiadaczy Nintendo Switch, którym Joy-Cony z jakichś powodów nie odpowiadają.
Nintendo Switch jest ogromnym sukcesem i prawdopodobnie do takiego stanu rzeczy przyczynił się hybrydowy charakter tego urządzenia. Sprzęt możemy umieścić w stacji dokującej, by grać na większym ekranie, ale nic nie stoi też na przeszkodzie, aby zagrać go ze sobą w podróż. Nie da się natomiast ukryć, że to drugie rozwiązanie nie każdemu przypadnie do gustu, bo kontrolery Joy-Con, choć naszpikowane technologią (NFC, HD Rumble itp.), są przy tym bardzo drobne i dla wielu osób, zwłaszcza tych o większych dłoniach, zwyczajnie niewygodne. Problem mogą stanowić też niewielkie gałki analogowe, które nie zapewniają idealnej precyzji, co odczuwa się głównie podczas zabawy w strzelankach, takich jak Doom Eternal czy Fortnite. Z pomocą przychodzi oficjalny, pełnowymiarowy Pro Controller, przypominający pady dołączone do konsol marki Xbox. Trudno jednak mówić tu o “mobilności”, bo jego zastosowanie poza domem wymaga znalezienia płaskiej powierzchni, na której postawicie konsolkę. O graniu w łóżku czy autobusie w ten sposób można więc zapomnieć - chyba że macie Fixture S1. Jest to bowiem produkt, który oferuje nieco inne podejście do mobilnego grania. I sprawdza się to zaskakująco dobrze!
Fixture S1 to bardzo niewielki gadżet mający formę plastikowego uchwytu, który z jednej strony łączy się z kontrolerem, a z drugiej z samą konsolą. Warto zaznaczyć, że nie jest to koncept zupełnie nowy i unikalny, bo na rynku znajdziecie też masę innych, podobnych rozwiązań, np. do smartfonów. Tu pokuszono się jednak o stworzenie gadżetu stricte pod Switcha co ma zarówno oczywistą wadę, jaką jest brak uniwersalności, ale też ogromną zaletę: idealne spasowanie z tym jednym, konkretnym sprzętem.
Podczas gdy konkurencja najczęściej tworzy uchwyty z rozszerzanymi “szczypcami”, Fixture zdecydowało się na wykorzystanie szyn znajdujących się po bokach switchowego “tabletu”. Wystarczy odpiąć Joy-Cony, wsunąć konsolkę w uchwyt i… to tyle. Rozmiar jest bardzo dobrze dopasowany i sprzęt Nintendo świetnie się trzyma. W jego przesunięcie (np. w celu ustawienia ekranu nieco wyżej lub niżej, bo jest tu taka możliwość) trzeba włożyć trochę siły. Nie ma więc obaw, że cenne urządzenie wypadnie z uchwytu i z hukiem uderzy w ścianę przy intensywnych pojedynkach sieciowych, np. gdy tuż przed metą dostaniecie w twarz tą przeklętą, niebieską skorupą w Mario Kart 8: Deluxe.
Jeszcze mocniej trzyma się dolna część, przytwierdzana do Pro Controllera. Plastikowy zaczep jest solidny, twardy i zdejmowanie go początkowo stanowi spore wyzwanie. Na szczęście nie trzeba tego robić zbyt często, jeśli grywacie głównie mobilnie. Zostało to przygotowane w przemyślany sposób, więc Fixture S1 nie blokuje żadnych istotnych miejsc. Cały czas ma się dostęp do slotu na kartridże, wszystkich przycisków czy gniazd ładowania. Odkryte są też otwory wentylacyjne, więc nie ryzykujecie usmażenia podzespołów przy dłuższych posiedzeniach. Na spodzie umieszczono też gumową nakładkę, co pozwala wykorzystać akcesorium również jako prowizoryczną podstawkę, która może utrzymać Switcha na stoliku wyżej niż standardowa "nóżka".
Początkowo miałem poważne obawy, jak ten gadżet sprawdzi się przy dłuższym użytkowaniu. Główny moduł Switcha jest bowiem dość masywny i bez Joy-Conów waży około 300g. Przy klipsach na kontroler i smartfon, powszechnym problemem jest złe wyważenie takiej konstrukcji, bo przechylają się one w jedną lub drugą stronę. Tu rozwiązano to w ciekawy sposób. Fixture S1 ma kilka mocnych, metalowych zawiasów, które pozwalają na odpowiednie wyregulowanie pozycji Switcha względem kontrolera. Możemy ustawiać go wyżej/niżej oraz bliżej/dalej. Zamiast stawiać ekranik nad padem, możemy umieścić go przed nim. Na pierwszy rzut oka wygląda to dziwnie, ale jest zaskakująco praktyczne i komfortowe: doświadczeni gracze i tak znają układ przycisków na pamięć, a takie położenie zapewnia świetną widoczność ekranu i wyważenie.
Twórcy przygotowali też wygodne etui, w którym zmieścimy Pro Controller, Switcha (bez Joy-Conów) i sam uchwyt. Wykonano je z solidnego, półtwardego materiału, więc o uszkodzenia sprzętu raczej nie trzeba się martwić. Pod względem wykonania wewnątrz nie odbiega on od konkurencyjnych produktów. Mamy miękką wyściółkę i aż 10 miejsc na kartridże, co pozwala na zabranie ze sobą w podróż ulubionych gier, zmieścimy też np. słuchawki czy ściereczkę do przecierania ekranu.
Do zasłużenia na miano akcesorium idealnego trochę jednak zabrakło, choć niekoniecznie z winy samych producentów uchwytu. Największym problemem jest ciężar całości. Gadżet jest lekki, ale sam Switch, jak przed momentem wspominałem, to około 300g. Do tego musimy doliczyć też Pro Controller (ok. 200 gramów). Łącznie to około pół kilograma, a więc naprawdę sporo, jak na coś, co trzyma się w rękach. Przy dłuższym graniu jest to wyraźnie odczuwalne. Jeżeli lubicie leżeć na plecach i trzymać handhelda nad sobą, to cóż, mam szczerą nadzieję, że nigdy nie zdarzy Wam się przysnąć i upuścić całej konstrukcji na twarz, bo może skończyć się to głośnym “ała”, wieloma słowami uznawanymi powszechnie za wulgarne i widocznymi siniakami.
Mocne przyleganie Fixture S1 jest też mieczem obosiecznym, bo z jednej strony zapewnia solidność, z drugiej jednak może przyczynić do zarysowania urządzeń: zarówno Pro Controller (panel obok gniazda ładowania) oraz samego Switcha (plecki). Nie są to uszkodzenia duże, które rzucałyby się poważnie w oczy, ale zdecydowanie jest to coś, co warto mieć na uwadze. Szczególnie jeśli jesteście szczęściarzami, którym udało się dostać limitowane edycje pada czy konsoli.
Fixture S1 nie jest gadżetem, który większość posiadaczy Nintendo Switch zaliczy do kategorii absolutnych "must-have". Muszę jednak przyznać, że po spędzeniu z tym uchwytem około dwóch tygodni i wielu godzinach przy grach, takich jak Pokemon Unite, Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin czy The Legend of Zelda: Skyward Sword HD przywykłem do tego rozwiązania i stało się ono moją ulubioną formą mobilnego grania. Jeżeli jesteście jednymi z tych osób, które cenią sobie mobilność Switcha, ale za nic w świecie nie mogą się przekonać do Joy-Conów, to warto taki zakup rozważyć. Szczególnie że cena nie jest zbyt wysoka - sam uchwyt kupicie za 35$ lub 50$ w zestawie z solidnym etui.