Hawaii 5.0 - serial, który warto obejrzeć. 10 sezonów zabawy
W kwietniu 2020 roku wraz z 10. sezonem zakończyło się Hawaii 5.0. Serial kryminalny oparty na produkcji pod tym samym tytułem z dawnych lat stał się pewnego rodzaju wyjątkiem na mapie gatunkowych produkcji.
Wielu z Was na pewno oglądało Hawaii 5.0 od premiery, która miała miejsce we wrześniu 2010 roku. Dekada z jakimkolwiek serialem to naprawdę dużo. Szczególnie, gdy jest to produkcja kryminalna w stylu Hawaii 5.0, która pomimo tylu sezonów, jakościowo nie spadała poniżej satysfakcjonującego poziomu.
Hawaii 5.0 jest proceduralem, czyli w dużej mierze fabuła oparta jest na sprawach kryminalnych, rozpisanych na jeden odcinek. W tym przypadku jednak bardzo często twórcy przygotowywali większe wątki, które ciągnęły się nie tylko przez wiele odcinków (motywy przewodnie przygotowane na sezon), ale i też sezonów (choćby motyw matki Steve'a McGarretta, Wo Fata). To sprawiało, że przez te 10 lat było trochę więcej ciągłości, niż w zwyczajnym proceduralu w klimacie Agentów NCIS czy kultowych Kryminalnych zagadek. Nie ma w tym może dużo równowagi, ale wprowadza to potrzebne i ważne urozmaicenie, które pozwala więcej wyciągnąć z formatu.
Konwencja Hawaii 5.0 zawsze przypominała mi Szybkich i wściekłych. Jest wiele elementów wspólnych: motyw rodziny, przejawiane wartości, różne mniejsze lub większe absurdy (Steve przez te lata to prawie superbohater!) i bardzo luźna forma oparta na humorze i akcji. Oczywiście nie ma w tym aż takich cudnie przegiętych scen akcji, ale sami widzicie, że kwestia rodziny stanowi silny punkt wspólny. To właśnie jest serce tego serialu, bo przez te 10 lat jesteśmy w stanie uwierzyć w relacje pomiędzy bohaterami, które są przełożeniem tych realnych przyjaźni aktorów. Pod kątem emocji jest w tym wiele wiarygodności, a nawet zdarzają się wzniosłe momenty ku pokrzepieniu serc. Co ciekawe, Peter Lenkov i jego ekipa mają bardzo dużo szacunku do weteranów armii Stanów Zjednoczonych, więc sporo historii porusza temat, jak można oddać im hołd. Przeważnie dużo w tym patosu, ale w powiązaniu z rozrywkowym charakterem serialu, sprawdza się zaskakująco dobrze.
Przez te 10 lat twórcy pokazali też sporo kreatywności, jeśli chodzi o tworzenie kryminalnych wątków. Często pozwalali sobie na zabawę konwencją, gatunkiem (halloweenowe odcinki przeważnie są złotem!) i schematami. Dzięki temu jest wiele wątków, w których myślimy: "ok, ta sprawa pójdzie tak i tak", ale twórcy nie raz potrafią pozytywnie zaskoczyć. Oczywiście mówimy o dziesiątkach odcinków tworzonych na przestrzeni 10 lat, więc nie ma możliwości, by poziom był równy przez każdym epizodzie. Są słabsze momenty, gorsze sprawy i trudniejsze chwile w kreatywnym procesie twórców, których pomysły pozostawiają wiele do życzenia. Ale z perspektywy czasu i tych wszystkich odcinków, przeważa jednak tworzenie dobrej, pozytywnej, zabawnej i lekkiej rozrywki. Takiej, którą ogląda się z przyjemnością, luzem i po której czujemy się zrelaksowani. Jednocześnie nie ma w tym uczucia zmarnowania czasu. Taka forma rozrywki też jest potrzebna, by oderwać się od rzeczywistości i nie myśleć. W jakimś stopniu Hawaii 5.0 jest odmóżdżaczem czy serialem do kotleta, ale bynajmniej nie mówię tego w formie krytyki. Takie rozrywkowe produkcje stanowią doskonały kontrapunkt dla poważnych, często trudnych produkcji artystycznych, których w świecie seriali nie brakuje.
Steve i Danno to bohaterowie, którzy są od początku do końca. Ich towarzysze z 5.0 zmieniali się - jedni dochodzili, inni odchodzili (Grace Park i Daniel Dae Kim opuścili obsadę po 7 sezonie), ale koniec końców czuć, że w tym aspekcie twórcy wiedzieli, co robią. Wprowadzali postacie, które były w stanie szybko stać się ohaną, czyli rodziną, i zbudować nić sympatii z widzami. Każdy miał jakąś historię, problemy i na przestrzeni lat pozwalano sobie na rozwój, przemiany i dojrzewanie. Grupa pozytywnych postaci jest wspierana przez liczne grono bohaterów drugoplanowych, a to sprawia, że lubimy ich, zaprzyjaźniamy się z nimi i z przyjemnością śledzimy ich przygody.
Oczywiście scenariuszowo nie jest to nic wybitnego, ambitnego czy spektakularnego na tle gatunkowych produkcji. Twórcy mieli różne wpadki, można im zarzucić brak konsekwencji czy zapomnienie o jakichś wątkach fabularnych, które wprowadzili lata wcześniej i nigdy ich nie pociągnęli, albo stworzyli coś, co zaprzeczało poprzednim wydarzeniom. Są to jednak drobiazgi, które nie psują wrażenia, jakie Hawaii 5.0 pozostawia po 10 sezonach: dobra, zabawna i luźna rozrywka, w której nie brak akcji i naprawdę licznych dobrych pomysłów.
Na tle oklepanych Agentów NCIS czy nudnych Kryminalnych zagadek, Hawaii 5.o to wyjątek pozwalający miło spędzić czas i dać się wciągnąć. Rozrywkowo i bez poczucia straty czasu. Chętnie kiedyś wrócę do serialu, by sprawdzić go od początku.