25 sierpnia na platformie Netflix zadebiutował serial Otwórz oczy. Z tej okazji rozmawiamy z Katarzyną Bereniką Miszczuk, autorką powieści Druga Szansa, czyli literackiego pierwowzoru produkcji.
naEKRANIE.pl: Powieść Druga Szansa różni się zupełnie od wcześniejszych Twoich książek – z klimatów fantasy z domieszką komedii przeszłaś do mrocznego thrillera. Skąd pojawił się pomysł na tę powieść?
KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK: Pomysł na stworzenie Drugiej Szansy tak naprawdę wykiełkował w mojej głowie na początku mojej kariery pisarskiej. Pierwszy szkic powieści napisałam, będąc w liceum, po premierze debiutu, czyli powieści Wilk. Później jednak odłożyłam Drugą Szansę do szuflady, skupiłam się na studiach medycznych. Następnie przyszedł mi do głowy pomysł na serię diabelsko-anielską. Dopiero po publikacji trzech jej tomów, w końcu sięgnęłam do horroru, który cierpliwie na mnie czekał. Uważam, że „leżakowanie” dobrze zrobiło tej książce, ponieważ po kilku latach wróciłam do niej ze świeżym spojrzeniem oraz wiedzą medyczną z zakresu neurologii i psychiatrii, którą nabyłam na studiach. Dzięki temu mogłam zawrzeć w niej kilka ciekawych smaczków.
Czy w porównaniu do Twoich najbardziej znanych serii jak cykl diabelsko-anielski czy seria Kwiat Paproci proces pisania tej powieści się czymś szczególnym wyróżniał? Może coś było łatwiejsze, coś trudniejsze?
Niczego takiego nie pamiętam. Jednak stworzyłam też tę powieść dziesięć lat temu, więc może najzwyczajniej w świecie już zapomniałam, jak wyglądał proces pisania.
Powieść ma otwarte zakończenie i patrząc na to, że większość Twoich powieści ma kontynuacje, nie myślałaś o powrocie do świata Julii i Adama? Myślałaś nad ich dalszymi losami?
Stworzenie tego zakończenia było celowe. Od początku planowałam zostawić kilka niedopowiedzeń, by każdy mógł sam dokończyć tę historię w swojej głowie. Oczywiście pokusa, żeby samej wrócić do tego świata, jest naprawdę wielka. Przyznaję, że odkąd ruszyły prace nad serialem, ciągle przychodzą mi do głowy nowe pomysły związane z tą historią. Być może więc jeszcze kiedyś do niej wrócę.
Jak zareagowałaś na wiadomość, że powieść ma zostać zekranizowana? W Twojej karierze kilka razy takie propozycje się pojawiły, jak w przypadku serii anielsko-diabelskiej, choć niestety nie doszło to do skutku. Czy czułaś, że tym razem może się udać?
O ile mnie pamięć nie myli, z panem Marcinem Kurkiem, producentem serialu, po raz pierwszy rozmawialiśmy o tym projekcie w 2013 lub 2014 roku. Można więc powiedzieć, że stopniowo przyzwyczajałam się do myśli, że być może kiedyś powstanie film lub serial. Nauczona jednak doświadczeniem z serią diabelsko-anielską, starałam się nie robić sobie wielkich nadziei. Przez większość czasu jestem pesymistką zakładającą najgorszy możliwy scenariusz. W związku z tym zawsze mogę się tylko mile zaskoczyć. Po usłyszeniu, iż Netflix dał zielone światło, bardzo się cieszyłam i nadal trochę niedowierzałam. To spełnienie mojego marzenia.
Skąd zmiana tytułu serialu z Drugiej Szansy na Otwórz oczy? Czy jesteś zadowolona z tej zmiany?
Zmiana tytułu wynika z faktu, że w Polsce był już emitowany serial o nazwie Druga Szansa. Netflix chciał uniknąć błędnego powiązania z tamtą produkcją. Tytuł Otwórz oczy jako alternatywa wydaje mi się idealny. Hasło „otwórz oczy” wielokrotnie pojawia się w powieści, czy to słyszane na jawie, czy w głowie przez główną bohaterkę.
Czy jest coś, co szczególnie zaskoczyło cię w adaptacji?
Przyznam szczerze, że nie wiem, bo jeszcze jej nie widziałam. Tak jak widzowie na całym świecie czekam do premiery na platformie.
Jak dużą rolę odgrywałaś w tworzeniu serialu? Współpracowałaś przy tworzeniu scenariusza? Byłaś na planie? Poznałaś aktorów?
Niestety nie miałam okazji ani znaleźć się na planie, ani poznać aktorów. Głównie związane było to z trwającą podczas nagrywania pandemią, ale także z różnymi obostrzeniami, jakie nakładała na nas platforma. Nie brałam udziału w tworzeniu scenariusza, nie znam go. Rozmawiałam natomiast kilkukrotnie przez telefon z producentami oraz jedną ze scenarzystek.
Otwórz oczy jako serial to nutka grozy i angażująca tajemnica, ale zasady tworzenia tych elementów są inne niż w powieściach. Według ciebie o czym twórcy musieli pamiętać, by uchwycić esencję tej opowieści?
W mojej powieści dominował wątek wyobcowania głównej bohaterki oraz jej wątpliwości we własną poczytalność. Tak naprawdę wszystkiego czego doświadczyła, nie była pewna. Równie dobrze większość zdarzeń mogła rozgrywać się tylko i wyłącznie w jej głowie. Miała w związku z tym dużo wewnętrznych przemyśleń. Mam nadzieję, że twórcom udało się oddać jej zagubienie.
Fani powieści często cierpią, gdy ekranizacja nie jest wierną adaptacją książki. Czy miałaś obawy co do tego, jak fani zareagują na zmiany?
Sama jeszcze nie wiem, jak wygląda serial, więc nie mam pojęcia, jak mogą na niego zareagować moi fani. Staram się na każdym kroku im przypominać, iż nie jest to wierna ekranizacja, a adaptacja. Serial jest inspirowany moją powieścią, co samo przez się determinuje, że z pewnością się od niej różni. Mam nadzieję, że moi fani będą się dobrze bawić podczas seansu.
Wiem od producentów, jakie mniej więcej zmiany zostały wprowadzone. Pomysły twórców wydają mi się intrygujące. Jednak więcej o moim stosunku do nich będę mogła opowiedzieć dopiero po zobaczeniu serialu.
Patrząc na serial i książkę, to ta historia ma wiele warstw, drugie dno... Zastanawia mnie, co według Ciebie widzowie i czytelnicy powinni wynieść po seansie poza angażującą rozrywką?
W swojej powieści starałam się przedstawić osoby zmagające się z problemami psychicznymi. Chciałam pokazać, że są często zagubione, bardzo niepewne. W Polsce istnieje bardzo duża stygmatyzacja chorób psychicznych. Przez to wiele osób zgłasza się po pomoc za późno. Biorąc pod uwagę współczesny model życia i jego tempo, każdy z nas jest tak naprawdę narażony np. na zaburzenia nastroju. Chciałabym, żeby czytelnicy mieli świadomość, że schorzenia psychiczne to choroby, które można z powodzeniem leczyć. Na szczęście takie ośrodki jak Druga Szansa nie istnieją, więc nie powinni się obawiać leczenia.
Twoja książka stała się podstawą jednego z pierwszych współczesnych polskich seriali z elementami sci-fi. Czy uważasz, że serial może spopularyzować ten gatunek i powstanie więcej takich produkcji?
Mam nadzieję, że tak będzie! A przede wszystkim liczę na to, że serial Otwórz oczy przetrze szlak dla innych produkcji skierowanych w dużej mierze do nastolatków i młodych dorosłych.
Jakie masz najbliższe plany wydawnicze? Czy będą kontynuacje Ja Cię kocham, a Ty Miau i serii w Lekarskim fartuchu?
Mam pomysł na trzeci tom serii W lekarskim fartuchu. Będzie mieć tytuł Mania, powrócą w niej bohaterowie z poprzednich dwóch części. Obecnie jednak pracuję nad Gniewą. Jest to tom drugi przygód młodej Jarogniewy (tom pierwszy miał tytuł Jaga). Tej jesieni ukaże się z kolei mój dziecięcy debiut: Tajemnica domu w Bielinach. Opowiadać będzie o czwórce rodzeństwa, która wyjeżdża do Bielin, znanych z uniwersum Kwiatu paproci. Tam dzieciaki będą musiały poradzić sobie z uczuciami, jakie targają nimi po rozwodzie rodziców, dowiedzą się, na czym polega pomoc osobie z chorobą Alzheimera, a także spotkają prawdziwe słowiańskie demony.
Jako, że redaktorzy naszego portalu są ogromnymi fanami Gwiezdnych Wojen, musimy się spytać o powieść Gwiezdny Wojownik: działko, szlafrok i księżniczka. Została wydana w 2014 roku i od tego czasu Disney przyniósł nam mnóstwo produkcji ze świata Gwiezdnych Wojen. Czy oglądałaś dalsze części sagi i serial The Mandalorian? Czy coś z tego zainspirowało cię, by może wrócić do świata Gwiezdnego Wojownika?
Oglądałam dalsze części sagi. Do dzisiaj nie mogę przeżyć tego, co się stało z Hanem Solo – bohaterem, w którym się podkochiwałam jako nastolatka. Mandaloriana niestety wciąż nie miałam okazji zobaczyć. Z utęsknieniem czekam, aż w Polce zostanie uruchomiona platforma Disney+, żebym wreszcie mogła nadrobić wszystkie braki. Pomysłów na kontynuację Gwiezdnego Wojownika, który miał być z założenia pastiszem znanych mi filmów sci-fi, mam mnóstwo. Projekt jednak został wstrzymany przez wydawcę lata temu. Być może jeszcze kiedyś do niego wrócę, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
fot. Wojtek Biały / Netflix