- Sceny akcji mają określony przebieg wydarzeń. Na ich końcu jako widz musisz wiedzieć więcej o postaci lub historii, która rozwinęła się w dobry sposób. Myślę, że widzowie nie zdają sobie sprawy, jak dużo można nauczyć się o bohaterze ze sceny akcji i jak bardzo ona go definiuje - mówił reżyser David Leitch podczas wywiadu dla portalu Complex w 2017 roku.
- To co widzimy w filmie lubię nazywać ekranową walką, czyli pokazuje wszystko to, co wygląda dobrze. Różnica pomiędzy na przykład prawdziwą walką karate a tą filmową jest taka, że rzeczywista walka opiera się na minimalnym ruchu, maksymalnym efekcie. Kiedy kręcisz pojedynek, przyświeca tobie totalnie przeciwny cel: chcesz maksymalnie dużo ruchu i zero efektu. To taka zasłona dymna, która odróżnia prawdziwe życie od kina.
Dlatego też nie jest ważne, czy szczupła kobieta z umiejętnościami spuszcza łomot napakowanym twardzielom, ani fakt, że czasem walki trwają pięć minut, a wszyscy po tylu ciosach mają jeszcze siłę dalej robić niestworzone rzeczy. Ważny jest efekt, który na ekranie prezentuje się dobrze, widowiskowo i zachwycająco. Trzeba pokazać widzom coś, co będzie wyjątkowe.
Realizacja sceny walk tak naprawdę zaczyna się od scenariusza, gdzie są one pobieżnie opisane, a później są planowane. Choreografia jest ważna, bo ona dyktuje tempo, określone ciosy i pozwala zmieniać szalę zwycięstwa, tym samym budując emocje. Musi być ona zawsze dopasowana do umiejętności aktora lub kaskadera, bo tym samym wykorzystuje jego najmocniejsze strony. To wymaga ogromu pracy i bardzo często zaczyna się od rozrysowania tego na storyboardach lub wideo storyboardach, gdzie grupa kaskaderów przygotowuje roboczą wersję walk, by razem z reżyserem (lub drugim reżyserem zajmującym się tylko akcją) dopracować sekwencje i ustawienia kamery. Gareth Evans, reżyser indonezyjskiej serii Raid, swego czasu opowiadał, że opracowanie samego wyglądu walk w pierwszej części zajęło trzy miesiące, następne trzy miesiące trwały treningi choreografii i jeszcze kolejne trzy miesiące zdjęć na planie. Widzicie więc, że wbrew pozorom, nie jest to tak proste, jak czasem może się wydawać na ekranie, bo coś, co trwa kilka minut, często jest przygotowywane kilka tygodni w pocie czoła. Ten proces okazuje się kluczowy, aby osiągnąć jakiś efekt. Wydaje się, że podstawą jest mieć dobrego choreografa z pomysłem i wizją, bo przeciętność nie przykuwa uwagi. Yuen Woo Ping, Corey Yuen, Yayan Ruhian,Panna Rittikrai, Iko Uwais, Tony Jaa, Tim Man, J.J. Perry czy Larnell Stovall to twórcy, którzy zawsze się wyróżniali, przykuwali uwagę i jak w przypadku pierwszych dwóch stali się legendami gatunku. Istotne jednak jest mieć też reżysera, który zrozumie istotę sceny akcji, będzie mieć pojęcie, jak ją nakręcić i zmontować oraz nie będzie jej traktować jak zła koniecznego. W Hollywood do tej pory było zbyt dużo takiego podejścia i niekompetencji, czego efektem były fatalne filmy z jeszcze gorzej nakręconymi scenami akcji. To się zmienia w ostatnich latach na czele z przypilnowaniem tego, by operatorzy kamery przestali traktować je jako coś przerażającego i niechcianego. Chad Stahelski, reżyser serii John Wick, zapraszał kamerzystów, by razem z kaskaderami opracowywali jak najlepsze ujęcia podczas treningów. Z jednej strony trzeba podkreślać pracę choreografów, pokazywać efektowność, bo widz ma podziwiać umiejętności, z drugiej strony trzeba też ustawić wszystko tak, by wszelkie markowanie nie było dostrzegalne dla ludzkiego oka. Kilka miesięcy temu problem kreowania scen walki w Hollywood dobrze podsumował Jason Statham.
- Ma on jedną ważną zaletę. Podczas pracy jego ekipa tworzy prewizualizacje. Wszystko kręcą, więc zanim wejdziemy na plan, znają każde ujęcie i wiedzą, jaki jest najlepszy kąt kamery, by stworzyć pi***loną symfonię genialnej akcji. Kocham to. Większość ludzi, z którymi pracowałem ponosi kompletną porażkę, gdy chcą osiągnąć coś dobrego. Kończy im się czas. Nie wiedzą, co robią. Nie wiedzą, jakie są ujęcia. Operator nie ma pojęcia, jak kręcić sceny akcji, więc nie robi ujęć tak, jak trzeba - mówi Jason Statham o podejściu Leitcha i problemach ze scenami akcji w Hollywood.
- Za każdym razem, gdy kręcę scenę, podchodzą do tego tak: nigdy więcej nie będę miał szansy nakręcić jej w taki sposób, gdy to skończę. To nadaje jej wagi, abyśmy wszyscy byli pewni, że w dobrym ujęciu nie będzie żadnych błędów. Nie ma nic gorszego, niż podejście "poprawimy w montażowni" przy scenie akcji. Jest to skrót od leniwego tworzenia filmów i jest okazem braku szacunku dla ciężkiej pracy ekipy od choreografii - mówił Gareth Evans podczas promocji Raid 2.
Często też reżyserzy wykorzystują długie ujęcia, aby podkreślić efektowność walki i jej poziom trudności. Wówczas jesteśmy w większym zachwycie, gdy jesteśmy świadomi, że coś, co trwa ileś minuty, zostało tak nakręcone. Poziom widowiskowości od razu wzrasta. Wspomnę tutaj o serii Raid, serialu Daredevil oraz filmie Obrońca z Tonym Jaa. To w tym ostatnim bohater wchodzi do restauracji, a kamerzysta idzie za nim, gdy pokonuje kolejnych wrogów, śledząc każdy jego ruch. Scena trwa 4 minuty i była nieprawdopodobnie trudna i wymagała ośmiu powtórek. Pojawiały się błędy (np. nie było zabezpieczającej maty, gdy Tony Jaa zrzucał kaskadera z balkonu, musiał go dosłownie łapać w locie, gdy spostrzegł niedopatrzenie) oraz... problem kamerzysty, który musiał biec (dosłownie!) za aktorem z ciężką kamerą przez cały dzień. Pierwszy zatrudniony do tego człowiek, który był wyspecjalizowany w używaniu określonego modelu, zrezygnował, ponieważ na drugim piętrze już umierał ze zmęczenia, gdy Jaa dopiero się rozkręcał. Aby to ostatecznie nakręcić dobrze, trzeba było zatrudnić określoną osobę, która... spędziła miesiąc na fizycznym treningu, by podołać zadaniu. To się nazywa poświęcenie!
- Jako kaskader stajesz się minireżyserem. Rozmawiasz z aktorami o kreacji. Sposób, w jaki pokazujesz scenę kaskaderską jest powiązany z tym, jak ją kręcisz, więc jednocześnie spędzasz czas z operatorami kamery. Uczysz się trików, by nadać akcji dynamiki - choćby fakt, by walka poruszała się w kierunku kamery czy wykorzystywaniu długich obiektywów, by skompresować szybkość - mówi David Leitch.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj