Filmowe walki to iluzja. Kobieta może by tego nie zrobiła, ale Schwarzenegger również
Kobiety od dekad goszczą w kinie akcji i często radzą sobie lepiej niż filmowi twardziele. Czy do kopania tyłków potrzebna jest znajomość sztuk walki?
Gdy kobieta zostaje ważną postacią w filmie akcji, zaraz pojawiają się dziwne komentarze. Czytamy, że bohaterka nie mogłaby zrobić takich rzeczy naprawdę i poległaby w prawdziwym starciu. To kuriozalne, bo twardziele, tacy jak Sylvester Stallone, Jean Claude Van Damme czy Arnold Schwarzenegger, nie byli tak krytykowani. Zdradzę Wam sekret: to, co oni wyprawiali, też nie miałoby racji bytu w rzeczywistości. Kino akcji prezentuje fikcję. Tworzy jedynie iluzję realizmu. Każdy aktor, nawet jeśli jest doskonale przygotowany fizycznie i ma jakieś nietuzinkowe umiejętności, jest tylko odtwórcą roli i prezentuje to, co przygotował podczas treningów.
Filmowe walki to iluzja
Musimy też pamiętać, że filmowe walki nijak się mają do tych, do których mogłoby dojść naprawdę. One przede wszystkim mają wyglądać fajnie, efektownie i spełniać jakąś funkcję. Pamiętajmy, że sceny starć są takim samym narzędziem opowiadania historii jak muzyka, scenografia, zdjęcia czy dialogi. Mają głębszy cel, a jeśli jakiś twórca sądzi inaczej, to ma problem.
Początki kobiet w kinie akcji
Kiedy w 1966 roku powstawał klasyk kina wuxia Napij się ze mną, nikt prawdopodobnie nie pomyślał, że debiutująca w kinie akcji Pei-Pei Cheng stanie się pierwszą pełnoprawną gwiazdą tego gatunku. W jej czasach działała też Angela Mao – nie bez powodu nazywana Lady Kung-Fu. Branża ochrzciła ją mianem żeńskiego odpowiednika Bruce'a Lee. Nie dziwi fakt, że miało to miejsce w Chinach, które kulturowo zawsze były bardziej otwarte na silne i waleczne protagonistki – zarówno w literaturze, jak i w legendach (na czele ze znaną globalnie Mulan). Dlatego pojawienie się mistrzyni miecza na ekranie było czymś naturalnym. Aktorka korzystała ze swojego tanecznego doświadczenia i świetnie sprawdzała się w scenach akcji.
To były czasy, gdy na Zachodzie kobiety nie dostawały takich ról. Mówimy o latach, zanim Linda Hamilton zagrała Sarę Connor, Pam Grier przecierała szlaki dla kolejnych pokoleń, a Sigourney Weaver stała się ikoniczną Ellen Ripley. To nie tak, że wcześniej nikt się nie pojawiał w gatunku: często się mówi o rolach Mary Fuller i Helen Holmes w przygodówkach kina niemego, a także o Gail Davis w roli Anne Oakley z serialowego westernu. To były jednak wyjątki, a nie standard jak w Azji.
Widzowie w Europie czy Stanach Zjednoczonych byli sceptyczni wobec kobiet w kinie akcji. Mimo że w latach 90. i 2000. pojawiło się wiele twardzielek, te uprzedzenia nie zniknęły. Uważam, że kobiece kino akcji potrzebuje fenomenu równego Wickowi. Bohaterki, która wejdzie z buta do mainstreamu, aż drzwi wylecą z zawiasów!
Czy trzeba trenować sztuki walki, by bić się na ekranie?
Zauważcie, że aktorzy bez żadnych umiejętności, jedynie uczący się na pamięć choreografii, wypadają sztucznie – ich ruchy są sztywne. W Hongkongu wiele kobiet wchodziło do kina akcji z umiejętnościami w sztukach walki, więc prezentowanie dostosowanych do nich choreografii było dla nich naturalne. A co się działo, gdy aktorka nic nie trenowała?
Michelle Yeoh jest idealnym przykładem tego, że w Azji można stać się gwiazdą kina akcji, nawet jeśli się niczego nie trenuje. Udowodniła też, jak ważne są predyspozycje fizyczne. Od młodości tańczyła w balecie, ale kontuzja przekreśliła te marzenia. Miała jednak wszystkie narzędzia do tego, by w filmowej choreografii wypaść naturalnie. Tak samo zaczynała Charlize Theron! Mogliśmy ją podziwiać w produkcjach, takich jak Atomic Blonde, Mad Max: Na drodze gniewu czy The Old Guard. Tylko mnie źle nie zrozumcie – predyspozycje fizyczne są ważne, ale jeszcze ważniejsza jest piekielnie ciężka praca.
Michelle Yeoh mogła pójść w jakimkolwiek kierunku, a postawiła na kino akcji. Miała przed sobą ogromne wyzwanie – debiut w Yes, Madam! z 1985 roku. Za kamerą stał Corey Yeun, jeden z najlepszych choreografów walk w historii gatunku. A partnerowała jej Cynthia Rothrock, aktorka kina kopanego, z siedmioma czarnymi pasami z różnych sztuk walki! Yeoh sprawiła – swoim profesjonalizmem, ciężką pracą i oddaniem – że na ekranie nie widać między nimi różnicy. Wykonywała wszystkie popisy kaskaderskie bez dublerki! Obie kobiety są imponujące. Znajomość sztuki walki nie jest decydującym czynnikiem do tego, by świetnie wypaść w scenach bijatyk.
Już pierwsza rola sprawiła, że Michelle Yeoh stała się gwiazdą kina akcji. Zagrała w wielu kultowych filmach z Hongkongu. Sporo jej koleżanek w latach 80. i 90. brylowało na ekranie. Moon Lee, której przypisuje się najbardziej dynamiczne sceny, również zaczynała od tańca. Cynthia Khan dopiero potem zachwyciła się taekwondo – jeszcze zanim wzięła się za szalone choreografie. Jednak kobiety te nie były sławne na całym świecie. Oczywiście w czasach ery VHS ich filmy trafiały w każdy zakątek, ale to nie był hollywoodzki mainstream. Z tych wszystkich aktorek globalny rozgłos zyskała jedynie Michelle Yeoh, gdy została partnerką Bonda w filmie Jutro nie umiera nigdy. I nie była w nim damą w opałach! To – w połączeniu z sukcesem filmu Jackiego Chana Policyjna opowieść 3: Superglina – sprawiło, że Yeoh stała się popularna i rozpoznawalna poza Hongkongiem, a jej podejście do kina akcji imponowało wszystkim.
A to dopiero początek!
Michelle Yeoh i inne panie przecierały szlaki dla kolejnych pokoleń kobiet, które wkładały tytaniczną pracę w produkcję kina akcji – i na pewno był to wysiłek większy niż napisanie komentarza typu "woke" czy "kobiety do kuchni". Ich ekranowa wiarygodność była więc budowana tak samo, jak w naładowanym testosteronem kinie akcji.
Amerykanie nie pozwalali gwiazdom występować w scenach kaskaderskich. Wiele razy mówiła o tym sama Yeoh, która wykonywała choreografie walk, ale te bardziej niebezpieczne wyczyny musiała oddawać dublerce. Keanu Reeves i Tom Cruise zmienili Hollywood do tego stopnia, że ten strach stał się mniejszy. Twórcy dają swoim artystom szansę, by mogli się popisać i zabłysnąć na ekranie.
Jak widzicie, predyspozycje fizyczne i doświadczenia z przeszłości – związane ze sportem lub tańcem, niekoniecznie z walkami – są ważne, by aktorka była wiarygodna na ekranie. Dzięki temu, że hollywoodzkie podejście do kręcenia filmów akcji się zmienia, aktorki zyskują czas na przygotowania fizyczne, aby potem błyszczeć. Idealnym przykładem jest Charlize Theron i 19-letnia Aurora Ribero w netflixowymBłędnym cieniu. A w 2025 roku z pewnością zachwyci nas Ana de Armas w filmie Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka.
Gdy wspominamy stare filmy akcji z lat 80. czy 90., nikomu nie przeszkadza, że Arnold Schwarzenegger nosi na ramieniu drzewo w Commando, a Tong Po w Kickbokserze uderza nogą w betonowy filar tak mocno, że aż tynk leci. Czemu więc ma przeszkadzać to, że Michelle Yeoh czy inna twardzielka kilkoma ciosami powala rosłego mężczyznę? Nie rozumiem. Aktorka jest znana z tego, że ma potężne uderzenie (o czym przekonali się kaskaderzy). Mogłaby bez problemu znokautować przeciwnika. Dodam jeszcze, że Michelle Yeoh mocno wpłynęła na Jackiego Chana – powiedziała, że spuściła mu łomot, ale nie wiadomo, czy mamy to traktować dosłownie. To ona zmotywowała go do cięższej pracy, o czym świadczy słynny cytat z lat 90.: "Gdy ty wykonujesz szalony popis kaskaderski, ja muszę zrobić coś lepszego". Trochę to ironiczne, prawda? Od panów w kinie akcji oczekuje się wiele, ale dla widzów zawsze są wiarygodni, a kobiety mogą się dwoić i troić, a i tak budzą wątpliwości.