Zagrała w takich filmach, jak Spotkanie, Miasto duchów czy Zbaw mnie ode złego. Jednak prawdziwą sławę zawdzięcza serialowi The Walking Dead, o którym postanowiła nam trochę opowiedzieć.
DAWID MUSZYŃSKI: Wiem, że to pytanie pada często, ale jako że jesteś fanką wszystkiego, co jest związane z zombie i tak je zadam, ponieważ jestem ciekaw odpowiedzi. Byłaś zaskoczona sukcesem serialu The Walking Dead? W końcu to kolejna produkcja o zombi, jakich wcześniej było mnóstwo.
DANAI GURIRA: Zaskoczenia wielkiego nie było. Kiedy ja dołączyłam do ekipy, serial już był wielkim hitem na świecie. To przecież serial nie o zombie, a o grupie ludzi, którzy muszą walczyć z rożnymi przeciwnościami losu. Dokonujących bardzo często trudnych wyborów. Widzowie się z nimi utożsamiają. Zadają sobie pewnie nie raz pytanie – „co by zrobili na ich miejscu?”. Zombie są tylko tłem całej opowieści. Bardzo wygłodniałym i zabójczym tłem, trzeba dodać.
Ja natomiast byłam mocno zdziwiona i zarazem zaszczycona propozycją udziału w tym przedsięwzięciu. Nie jestem aktorką z jakimś dużym doświadczeniem, a wybrano właśnie mnie.
Brałaś udział w castingu czy bezpośrednio otrzymałaś propozycję udziału?
Zwrócono się do mnie bezpośrednio. Osoby, które pracowały przy castingach, dobrze mnie znały i najwidoczniej doszły do wniosku, że nie muszę przyjeżdżać osobiście na przesłuchanie. Wystarczy, że prześlę stworzoną na potrzeby serialu próbkę na video. To dużo łatwiejszy i wygodniejszy sposób dla aktora.
Dlaczego?
Po pierwsze nie ma stresu, że występujesz bezpośrednio przed osobami, które zadecydują o twoim losie. Po drugie możesz nagrać tyle wersji, ile ci się podoba, i wysłać tę, która twoim zdaniem jest najlepsza. Jeśli się pomylisz, kichniesz, zatniesz, zapomnisz tekstu, to po prostu nagrywasz jeszcze raz. Na normalnym castingu nie masz takiej możliwości.
A znałaś wcześniej serial?
Nie. Słyszałam o nim, ale nie oglądałam. Przygotowując się do roli, obejrzałam istniejące odcinki i strasznie mi się spodobały. Nie mówię tak na potrzeby promocji czy dlatego, że już jestem częścią obsady. Serio, najzwyczajniej w świecie mi się spodobał. Ma fajną historię i świetnie grających aktorów. Właśnie patrząc na to, jakie oni mają szanse wykazania się, zdecydowałam, że muszę dostać tę rolę. Ten serial daje aktorom możliwość zaprezentowania szerokiego wachlarza gry emocjonalnej. Bohaterowie są stawiani w różnych sytuacjach i inaczej na nie reagują. Dla aktora to świetna sprawa, ponieważ praca na planie nie jest monotonna.
Jednak rotacja aktorów w The Walking Dead jest bardzo duża. Nigdy nie wiadomo, kto dziś zginie i pożegna się z pracą. Nie stresuje cię to?
Na tym polega nasza praca. Jeśli jesteś w tym zawodzie długo, to przyzwyczajasz się, że niektóre prace trwają długo, a inne szybko się kończą. Oczywiście w momencie, gdy otrzymujesz rolę w serialu, który już jest światowym hitem, nie chcesz by trwała ona jeden czy dwa odcinki. Po cichu marzysz, by wejść do stałej obsady. Tyle że, jak sam wspomniałeś, tu nie wiadomo, jak liczna jest stała obsada. Co chwila ktoś z niej wypada. Jest to fajne dla widzów i trochę stresujące dla aktorów.
Grasz bardzo złożoną postać – Michonne, kobietę, która bezbłędnie posługuje się mieczem samurajskim. Długo zajęła ci nauka właściwego posługiwania się ową bronią?
W tym serialu wszystkie postaci są złożone! Z biegiem sezonów każda się rozwija, więc to nie jest tak, że moja na ich tle pod tym względem jakoś się wyróżnia. Choć faktycznie – broń, którą się posługuję, może sprawić, że bardziej zapada w pamięć.
Co do treningu, to on wciąż trwa. Oczywiście na początku mojej pracy miałam codziennie treningi, które trwały po 3-4 godziny, teraz jest ich trochę mniej. Dla wielu osób jest to zaskoczenie, bo przecież nie posługuje się na planie tym mieczem aż tak często. Jednak chcieliśmy, by wszystkie moje ruchy na ekranie wyglądały naturalnie, a tego niestety nie da się udawać. Trzeba się tego od podstaw nauczyć. Ta nauka weszła mi tak w krew, że praktycznie nie rozstaje się z moimi mieczami treningowymi.
Właśnie. O twoim przywiązaniu do mieczy samurajskich krążą już w Los Angeles plotki.
Raz zdarzyło mi się wystraszyć pracowników myjni samochodowej, którzy odkurzali mój samochód, a ty od razu mówisz o plotkach.
To co się stało?
Nic wielkiego. W samochodzie zawsze mam ze 3 miecze, które wykorzystuje podczas treningów. Dwa wożę zawsze w bagażniku, a jedne na tylnym siedzeniu. Wracają z treningu, oddałam samochód na myjnie do pełnego czyszczenia. Panowie, którzy odkurzali, mocno się zdziwili, gdy zobaczyli moją kolekcję. Zwłaszcza, że na rękojeści jednego było trochę krwi, bo się skaleczyłam. To było jeszcze zanim odcinki z moją postacią zostały wyemitowane, więc nie wiedzieli, kim jestem.
I co im powiedziałaś?
Zaśmiałam się, że pracuję dla Yakuzy i następnym razem, jak któryś tknie mój miecz, straci palce. [śmiech]
Uwierzyli?
Nie. Tylko się śmiali.
Ten serial trochę namącił w twoim życiu. Szybko stałaś się bardzo rozpoznawalna. Widziałem filmy ze zlotów fanów, którzy nie dawali ci spokoju.
To prawda. Wiedziałam, że serial ma wielu fanów, ale nigdy nie spodziewałam się zobaczyć ich wszystkich w jednym miejscu. Ludzie podchodzą do ciebie i chcą rozmawiać o twojej postaci, oczekując jakichś nowości. Wielu z nich wie o Michonne więcej niż ja sama. Wiesz, jakie to denerwujące? [śmiech]
Składają ci dziwne propozycje?
Czy dziwne, to nie wiem. Wiele osób podchodzi do mnie i prosi, bym zrobiła ten charakterystyczny wyraz twarzy, jaki w serialu ma Michonne. Jest to dla mnie krępujące, bo na spotkania z fanami ładnie się ubieram i nie bardzo pasuje mi ten wyraz twarzy. Choć właśnie mi się przypomniał jeden fan przebrany za zombie, który spytał, czy mogłabym poudawać, że z nim walczę i w rezultacie odciąć mu jego sztuczną rękę. To było dziwne.
Zrobiłaś to?
Oczywiście! [śmiech]