"Cancel culture". Czy kultura unieważniania ma jeszcze moc sprawczą?
Kultura unieważniania to powszechne zjawisko, którego "ofiarami" zdążyło zostać wielu reżyserów, aktorów oraz producentów filmowych. Czy ostracyzm społeczny faktycznie jest na stałe, czy może tylko na chwilę?
Ludzie nie są idealni i zdarza im się popełniać błędy – niektóre z nich mogą kosztować utratę kariery, przez co lata ciężkiej pracy idą na marne. Cancel culture (po polsku tłumaczony jako kultura unieważniania lub anulowania) stał się najgorszym koszmarem każdego celebryty – również w przemyśle filmowym. Internauci są skorzy do krytykowania sławnych osobistości, szczególnie jeżeli uważają, że ich czyny są sprzeczne z normami moralnymi (lub nielegalne). Wielu aktorów, producentów filmowych oraz reżyserów musiało zmierzyć się z ujawnieniem ich najmroczniejszych sekretów, kontrowersyjnych wypowiedzi sprzed lat bądź skandali z prywatnego życia. Nic dziwnego, że w takich momentach wylewa się ogromna fala hejtu, a reputacja danego człowieka zostaje doszczętnie zrujnowana.
Do tych przemyśleń zainspirował mnie tegoroczny 80. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji, który został skrytykowany za zaproszenie Woody'ego Allena i Romana Polańskiego. Obaj reżyserzy byli wcześniej oskarżeni o napaść na tle seksualnym. Premiera jednego z filmów, Niewierni w Paryżu, została zakłócona przez protestujących, niegodzących się na promowanie człowieka, który miał dopuścić się molestowania swojej nieletniej córki. Jaki wniosek możemy wysnuć na podstawie tego wydarzenia i innych podobnych skandali ostatnich lat? Czy kultura unieważniania jest chwilowym zjawiskiem, a winowajca może bezpiecznie wrócić na scenę? A może faktycznie w Internecie nic nie ginie?
Wzorowy przykład "cancelowania"
Chociaż gwiazdy filmowe zawsze musiały liczyć się z dezaprobatą ludzi, termin cancel culture pojawił się dopiero dzięki rozwojowi mediów społecznościowych. Jest to zjawisko, w którym mniej uprzywilejowane osoby poddają te sławniejsze ogromnej krytyce za karygodne zachowanie, które wykracza poza wszelkie normy etyczne. Najczęściej dotyczy to rażących poglądów, homofobii, rasizmu czy jawnej dyskryminacji wobec słabszych. Internauci nie pozostawiają również suchej nitki na celebrytach dopuszczających się nielegalnych czynów, mogących skrzywdzić drugiego człowieka lub grupę osób. Szczególny dla tego zjawiska był rok 2017, gdy powstał ruch #MeToo. A wszystko zaczęło się od rewolucyjnego artykułu New York Timesa o Harveyu Weinsteinie. Tekst wstrząsnął nie tylko branżą filmową w Hollywood. Czas pokazał, co może oznaczać "unieważnienie" człowieka.
Artykuł zjednoczył wiele kobiet, które odważyły się przyznać, że same były ofiarami molestowania. Są wśród nich Angelina Jolie, Gwyneth Paltrow, Uma Thurman, a także była asystentka Weinsteina. Producent został zmieszany z błotem przez publikę. Z każdym kolejnym wyznaniem pokrzywdzonych jego reputacja schodziła na dno. Wydalono go z Akademii Filmowej oraz Gildii Producentów. W 2018 roku sprawa doczekała się procesu. Dwa lata później ława przysięgłych zadecydowała, że Weinstein jest winny gwałtu trzeciego stopnia oraz przestępstwa na tle seksualnym pierwszego stopnia. 11 marca 2020 roku producenta skazano na 23 lata więzienia. Przed nim jeszcze jeden proces w Los Angeles. Grozi mu maksymalnie 140 lat pozbawienia wolności. Weinstein został permanentnie usunięty ze sceny publicznej.
Przypadek Weinsteina spowodował, że kobiety i mężczyźni coraz odważniej dzielili się historiami o wykorzystywaniu przez innych celebrytów. Coraz więcej amerykańskich gwiazd przemysłu filmowego zostaje zdemaskowanych. Niedawno usłyszeliśmy o wyroku Danny'go Mastersona, znanego z Różowych lat 90., za dwa gwałty. Aktor został skazany na 30 lat więzienia.
Oczywiście nie każde nieetyczne zachowanie jest karalne. Jednak ludzie zrozumieli, że ostracyzm społeczny jest najbardziej bolesną, ale i zazwyczaj najsprawiedliwszą karą dla niektórych celebrytów.
Zła reputacja = stracona praca
Reputacja J.K. Rowling została kompletnie zrujnowana przez jej transfobiczne komentarze na X (wówczas Twitterze). Oburzenie oraz rozczarowanie internautów spowodowały także utratę wielu marketingowych możliwości. Autorka Harry'ego Pottera została wykluczona z istotnych wydarzeń związanych z serią o czarodzieju. Nie pomagała twórcom gry Dziedzictwo Hogwartu. HBO nie zaprosiło jej na spotkanie z obsadą filmową i zdecydowało się wyemitować stare wywiady z Rowling w jubileuszowym dokumencie Harry Potter – 20. rocznica: Powrót do Hogwartu. Od pisarki odcięli się także pierwszoplanowi aktorzy, Emma Watson i Daniel Radcliffe, a także odtwórca Newta Skamandera w Fantastycznych zwierzętach, Eddie Redmayne. Warto zaznaczyć, że aktor sam odgrywał osobę transpłciową w filmie Dziewczyna z portretu.
Rowling wciąż odczuwa skutki kultury anulowania. W 2023 roku "wyrzucono" pisarkę z wystawy poświęconej Harry'emu Potterowi w Muzeum Popkultury w Seattle – usunięto wszystkie związane z nią przedmioty. Wydaje się, że twórczyni bestsellerowych książek nie dostanie zaproszenia od HBO, tym razem do współpracy nad nową adaptacją aktorską.
Z pracą pożegnała się również Ellen DeGeneres. Niegdyś uwielbiana gospodyni talk-show podjęła decyzję o zakończeniu programu po fali kontrowersji i oskarżeń płynących od jej pracowników. Okazało się, że kobieta nie była już tak życzliwa za kulisami show. Miała dyskryminować ludzi na tle rasowym oraz dopuszczać się molestowania, co zostało ujawnione w artykułach BuzzFeed. Skandal przyczynił się do ogromnego spadku oglądalności talk-show, a reputacja ulubienicy Ameryki została zniszczona. Prowadząca w końcu ogłosiła, że jej program skończy się na 19. sezonie. Ostatni odcinek wyemitowano w 2022 roku. Od tamtej pory słuch o Ellen DeGeneres zaginął, ale z pewnością wielu widzów wciąż czuje niesmak.
Daily Mail dotarł do informacji na temat innego skompromitowanego celebryty, Percy'ego Hynesa White'a znanego z drugoplanowej roli w serialu Wednesday. Na początku 2023 roku aktor został oskarżony o napaść seksualną podczas organizowanej przez niego imprezy. Chociaż White zaprzeczył plotkom, wielu oburzonych widzów mu nie uwierzyło. Ostatecznie twórcy postanowili usunąć go z serialu. Ta decyzja spotkała się z dezaprobatą tej części widowni, która widziała potencjał na rozwinięcie historii Xaviera oraz jego relacji z członkinią rodziny Addamsów. Być może aktor powróci w innej roli, idąc śladem starszych kolegów z branży.
Skandaliści zawsze wracają
Gdy jest się oskarżonym o złe czyny, można zdecydować się na jedno z rozwiązań:
- przyznać się do winy i przeprosić;
- udowodnić swoją niewinność;
- poczekać, aż sprawa ucichnie.
Po wybraniu jednej z tych opcji czas na kolejny punkt – powrót przed światła reflektorów. Ezra Miller, po publicznych przeprosinach za swoje skandaliczne zachowanie, pojawił się na premierze Flasha, w którym odegrał tytułową rolę. Johnny Depp, po wygranym procesie przeciwko byłej żonie Amber Heard, przyjechał na tegoroczny festiwal w Cannes. Po seansie jego filmu aktor ocierał łzy wzruszenia podczas siedmiominutowych owacji na stojąco. Kevin Spacey, oskarżony o napaść na tle seksualnym, wróci na ekrany po uniewinnieniu go przez brytyjski sąd. Tych trzech panów łączy coś jeszcze – widać było, że czuli się niepewnie i bali się krytycznych spojrzeń ludzi. Miller stanowczo unikał wywiadów z mediami, a na czerwonym dywanie sprawiał wrażenie nieco zagubionego. Z kolei Depp odwracał wzrok od kamery skierowanej w jego stronę.
Niektórzy jednak trzymają głowę wysoko, zachowując zimną krew. Czy pokerowa twarz to jedynie maska, a tak naprawdę obawiają się reakcji publiki? A może faktycznie nie odczuli ostracyzmu? Woody Allen nawiązał do tego w wywiadzie dla Variety. Po oskarżeniach córki filmowiec musiał zapomnieć o amerykańskim rynku filmowym, ale wciąż tworzy na terenie Europy.
Czasami powrót następuje po wielu latach. Mel Gibson, jako jedna z pierwszych ofiar "anulowania", zniknął ze sceny na całą dekadę. Filmowiec wzbudzał kontrowersje swoimi licznymi rasistowskimi, antysemickimi i homofobicznymi komentarzami, więc branża filmowa była zmuszona powiedzieć mu "dość". Po przejściu przez terapię odwykową i przemyśleniu błędów wrócił na fotel reżyserski. W 2016 r. na festiwalu w Wenecji zaprezentowano jego film Przełęcz ocalonych, który został nagrodzony owacjami na stojąco. Akademia Filmowa nagrodziła go za montaż i dźwięk. Choć powrót Gibsona nie doczekał się jednak aprobaty niektórych znajomych z branży (skrytykowali go między innymi Winona Ryder oraz Seth Rogen). Można jednak śmiało stwierdzić, że Hollywood próbuje zapomnieć o jego wybrykach. Twórcy Continental: W świecie Johna Wicka bronili swojej decyzji o zaangażowaniu Gibsona do serialu. Mel regularnie pojawia się w innych produkcjach, a także planuje wyreżyserować kontynuację Pasji.
Czy cancel culture działa?
Jeżeli jako ostateczny cel "cancelowania" założymy permanentne odsunięcie człowieka od kamer, to kultura unieważniania nie jest skuteczna. Owszem, odciska trwałe piętno na reputacji i karierze zawodowej. Jednak w większości przypadków (poza wyrokiem sądowym) upokorzony celebryta próbuje wrócić do łask publiczności, co zazwyczaj mu się udaje. Filmowcy często przymykają oko na błędy przeszłości – jak w przypadku Gibsona, który z wygnańca stał się laureatem Oscara. Choć niektórzy przypominają o kontrowersjach i będą je rozpamiętywać, skandaliści wciąż mogą osiągać sukcesy w branży. A jeśli bojkot społeczny ma stanowić tymczasową reprymendę oraz bolesną lekcję, zarówno dla winowajcy, jak i jego obserwatorów, to częściowo przynosi efekty.
Trzeba jednak pamiętać o tym, że nie należy wrzucać wszystkich sytuacji do jednego worka. Szczególnie tych, które są jedynie częścią plotek. Do takiego wniosku doszła także Jennifer Aniston. Aktorka skrytykowała cancel culture, twierdząc, że nie można porównywać każdego celebryty do Harveya Weinsteina. I tu należy jej częściowo przyznać rację. Internautom zdarza się przesadna wrażliwość, przez co jeden drobny błąd celebryty może wywołać katastrofalne skutki.