Lipiec od kilku dekad nie jest kojarzony wyłącznie z sezonem ogórkowym w kinowych repertuarach. To miesiąc, w którym rozpoczyna się San Diego Comic-Con, największa tego typu impreza na świecie, będąca prawdziwym fenomenem.
Kiedy w 1970 roku powstawała pierwsza edycja konwentu dla fanów komiksów, nikt wówczas nawet nie śnił, że rozrośnie się to do olbrzymich rozmiarów, a liczba wejściówek na imprezę będzie schodziła szybciej niż bilety na występy największych gwiazd muzyki czy sportu. Sztuka ta nie udałaby się oczywiście bez fanów o wielkich sercach i nieźle pofałdowanych mózgach, którzy wyprowadzili ten tramwaj ze zbrukanych ulic na prawdziwe salony.
Dziś w dobie internetu, nawet przeciętny fan kultury popularnej wie, czego można spodziewać się po trwającym cztery dni konwencie w San Diego. Ogromna liczba cosplayerów przebierających się za postaci z komiksów, wiele materiałów dla miłośników kina, komiksów, seriali, a także (a może przede wszystkim) spotkania z ludźmi. I to często ważnymi, bo tradycją stały się spotkania z twórcami i aktorami największych hitów kina popularnego. Można więc spotkać nie tylko równie zakręconych ludzi na punkcie kolorowych historii, ale też ludzi odpowiedzialnych za ich tworzenie.
Początki wcale nie zapowiadały, że studia filmowe będą się zabijały o jak najlepsze miejsca do promocji swoich produktów w San Diego. 21 marca 1970 roku trzech fanów świata kultury popularnej - Shel Dorf, Ken Krueger oraz Richard Alf, zorganizowali jednodniowe spotkanie dla osób takich jak oni. Imprezę nazwali San Diego's Golden State Comic-Minicon, a całość odbywała się w... piwnicy US Grand Hotelu w centrum San Diego, gdzie zebrała się liczba stu osób. Spotkanie okazało się być na tyle przyjemne oraz finansowo opłacalne, że jeszcze tego samego roku zorganizowano kolejną małą imprezę w tym samym miejscu, gdzie tym razem liczba uczestników zwiększyła się trzykrotnie. Co ciekawe, wtedy też zaproszono pierwszych poważnych gości, którymi był twórca komiksów Marvela i DC, Jack Kirby czy autorzy science fiction, Ray Bradbury i A.E. van Vogt.
Impreza rozrastała się i z piwnicy przenoszono się do różnych miejsc na przestrzeni lat. Od 1979 roku odbywa się to w gigantycznym kompleksie wystawienniczo-konferencyjnym San Diego Convention Center. Wtedy też zaczęto promowanie głośnych filmowych tytułów. Oczywiście od początku istnienia konwentu organizatorzy otwarci byli na wszystkie dziedziny kultury popularnej, ale zawsze łatwiej było fanom komiksów. Z czasem jednak konwent nabierał prestiżu i pojawiali się na nim filmowi twórcy, a zapoczątkowały to oczywiście Gwiezdne wojny, gdzie podczas 9. edycji pojawił się choćby Mark Hamill, czyli filmowy Luke Skywalker. Od 1987 roku zaczęto przyznawać też najważniejsze nagrody komiksowe Eisnera, które przez pierwsze dwie edycje wręczał sam Will Eisner.
Skoro jednak zaczął się temat promocji filmowych produkcji, warto wspomnieć kilka z bardziej pamiętnych momentów San Diego Comic-Con, właśnie jeśli chodzi o promocję kina popularnego. To właśnie tutaj po raz pierwszy Marvel Studios miał swoją wystawę i zapowiedziano powstanie dwóch filmów - Iron Mana oraz Hulka. Pokazano też zwiastun tego pierwszego, co stało się modne do dziś i wszyscy fani czekają z niecierpliwością na spływające materiały z imprezy.
Inną niespodzianką, wartą wspomnienia, było pokazanie pierwszych 25 minut Avatara przez Jamesa Camerona. Zatem film, który do dziś (jeszcze) piastuje pierwsze miejsce w zestawieniu światowego Box Office. Wiele naprawdę kultowych i znamienitych dla świata popkultury produkcji, zaliczyło swoją obecność podczas San Diego Comic-Con. Dla producentów, twórców i aktorów, stało się to miejsce oczywistej promocji i tego, aby rzeczywiście zrobiło się o danym projekcie naprawdę głośno i fani mogli dostać ekskluzywne kąski, co jeszcze bardziej napędzało Comic-Con.
Od 2007 roku, kiedy to Kevin Feige zapowiedział początek Avengerów na dużym ekranie, studia filmowe rozpoczęły w sposób interesujący i często niespodziewany dla fanów prezentować swoje produkty. Disney w 2008 roku zrobił fanom niespodziankę i pokazał m.in. zwiastun filmu Tron: Dziedzictwo. Rok później pożegnano się z fanami serialu Lost, gdzie podczas panelu pojawiła się cała obsada produkcji. Tworzono też różnego rodzaju akcje i nawet jeśli studio nie decydowało się na promocje konkretnego filmu, fani zawsze byli na miejscu i na swój sposób nagłaśniali filmy, jak choćby Mroczny Rycerz z 2008 roku (wywieszano wówczas ulotki i przebierano się za Jokera w ogromnej liczbie).
Wyżej wspominam, że Comic-Con znany jest też z przebierania się w ulubionych bohaterów. Rzeczywiście, San Diego podczas imprezy zamienia się w prawdziwy festiwal przebierańców. W 2015 roku pobito rekord Guinessa dotyczący największej liczby osób w kostiumach w jednym miejscu, gdzie zgromadzono ich wówczas 1784 osoby. Co ciekawe, maskarady stały się modne już od 1974 roku, czyli dość wcześnie w historii całej imprezy i jest to nieodłączny element do dziś.
Obecnie San Diego Comic-Con to impreza o zupełnie innej skali, na której sale pękają w szwach, a gwiazdy mają świadomość istotności całego zdarzenia. Pewne składowe imprezy nie są już może tak silne jak kiedyś i niektóre studia się wycofują (w tym roku choćby WarnerBros.). Powodem może być duża liczba produkcji i konkurencji, co powoduje, że zwiastun filmu danego studia może utonąć w zupie pełnej innych, równie znakomitych materiałów promujących. Wciąż jest to jednak ogromne święto dla fanów popkultury, którzy uwielbiają tę zupę kosztować i delektować się każdym kąskiem. Wiadomości i materiałów ze świata, który szczególnie nas interesuje, to prawdziwa rozkosz dla naszych kubków smakowych już od tylu lat.