Scooby-Doo, jego paczka i nadchodzące uniwersum postaci Hanna-Barbera
Scooby-Doo, czyli pierwszy kinowy film animowany z bohaterami z kreskówek Hanna-Barbera, to wielka szansa na coś innego w kinie, ale z dużą dawką nostalgii.
Ten artykuł nie jest analizą filmu Scooby-Doo!, mającego światową premierę 15 maja 2020 roku, ale bardziej zjawiska, które on sugeruje. W końcu nie jest to wyłącznie kinowa produkcja o Scooby-Doo i jego paczce, ma ona związek z większym światem kreskówek Hanna-Barbera. Pojawią się w końcu Dick Dastardly (znany także jako Wredniak), Błękitny sokół, Dynopies czy Kapitan Jaskiniowiec, postacie, które miały swoje własne seriale. A to jest jednoznaczna sugestia, że Scooby-Doo ma szansę być pierwszym krokiem w stronę czegoś większego.
Dla mojego pokolenia z lat 80., ale pewnie nie tylko, Hanna-Barbera to część dzieciństwa. Przeżywane przygody z Flintstonami, Jetsonami, Scoobym, Yogim, Smerfami i całą ferajną gwarantowały długie godziny niezapomnianych wrażeń i emocji. Trudno byłoby mi wybrać ulubionego bohatera, bo jednak to studio stworzyło całą gamę świetnych postaci, które przez lata kształtowały wyobraźnie dzieciaków na całym świecie. Te produkcje stały się atrakcyjną i ważną alternatywą dla Disneya, w tamtych czasach wiodącego prym w bajkach, nawet w telewizji, choćby dzięki przygodom Sknerusa McKwacza, jego rodziny czy Gumisiów. Hanna Barbera to nie tylko pokaz tego, jak dobrze konkurencja działa na kreatywność obu stron, ale przede wszystkim dowód na to, że można tworzyć historie w zupełnie innym stylu niż Disney.
Hanna-Barbera - QUIZ dla fanów kreskówek. Nie tylko Jetsonowie i Miś Yogi
Współcześnie mamy trochę powtórkę sytuacji z tamtych lat. Na czele animowanego peletonu jadą Pixar z Disneyem, po piętach depcze im DreamWorks, a inni starają się ich gonić bez oszałamiających sukcesów. Hanna Barbera dzięki Scooby-Doo ma szansę znów pokazać alternatywę na innym poziomie, która może przyciągnąć widzów w każdym wieku. Mówimy tutaj o przynajmniej kilku pokoleniach, bo w końcu pierwsze przygody Scooby'ego pojawiły się w 1969 roku! Emocjonalny związek widza z animacją daje im przewagę, którą nowe oryginalne pomysły siłą rzeczy nie będą mieć.
Scooby-Doo, Velma, Kudłaty, Fred i Daphne zawsze byli u mnie na czele w zestawieniu tych ulubionych postaci Hanna-Barbera. Niby ich przygody zawsze były podobne, ale wówczas nie grało to żadnej roli. Duet Kudłaty i Scooby potrafił rozbawić, a ich zamiłowanie do jedzenia budziło sympatię. Jednak tym, co zawsze wyróżniało tę kreskówkę na tle pozostałych, była nutka grozy. Choć duchy i potwory na koniec okazywały się przebierańcami (w sumie bohaterowie powinny byli to wiedzieć), można było poczuć emocje, nawet troszkę strachu, bo to nie były kolorowe przygody jak u Disneya. Było w tym coś ciut mroczniejszego, ale nadal uniwersalnego i trafiającego do widza na innym poziomie. A gdy wprowadzono walecznego Scrappy'ego (mam nadzieję, że w filmach się pojawi), pojawiło się też sporo świeżości, bo stanowił on doskonały kontrast dla wujka Scooby'ego i całej ferajny. Ich przygody były czystą rozrywką w jednostajnej konwencji, która trafiała i będzie trafiać do młodego widza dzięki swojej unikalności.
Myślę, że sugestia budowy uniwersum ma związek z większym planem. Choć konwencję opowiadania historii na pewno trzeba zaktualizować do współczesnych czasów i nutki uniwersalności (dorosły widz przy starych kreskówkach raczej będzie się nudzić), to jednak klimat i duch tego, co nadawało temu wyjątkowość, już teraz wydaje się obecny. Scooby-Doo z Błękitnym sokołem i Dynopsem na misji? Kapitan Jaskiniowiec wsparciem? A zły Dick jako czarny charakter? To wszystko brzmi kapitalnie i ma potencjał. Podróże w czasie do Flintstonów czy Jetsonsów? Czemu nie! Można mieszać przygody bohaterów, tworząc nowe relacje i budować kompletnie inną dynamikę, która w starych serialach nie była jeszcze możliwa lub pokazywała się okazjonalnie. W końcu w tamtych czasach tak zwane crossovery nie były tak popularne w telewizji i kinie jak współcześnie dzięki MCU. Miś Yogi na pewno znalazłby wspólny język ze Scoobym! I pisząc to, czuję, że chciałbym to zobaczyć wraz z ciekawą historią.
MCU, czyli Kinowe Uniwersum Marvela, pokazało, że widzowie lubią oglądać w kinie duże, spójne ze sobą historie. Czemu więc nie robić tego samego z postaciami z Hanna-Barbera? Wiem, że podejmowano wielokrotnie próby tworzenia takich uniwersów i zasadniczo tylko to z Godzillą odniosło umiarkowany sukces. Hanna-Barbera dzięki postaciom, jakie to studio stworzyło, a jest ich ogrom, może stać się czymś, co znów rozbudzi wyobraźnie nie tylko widzów, ale i twórców. Zapowiedzi nowego filmu pokazują, że można łączyć bohaterów, a prawda jest taka, że w tym przypadku ograniczenia nie istnieją. Mogą je jedynie narzucić sobie sami twórcy, a tak ich kreatywność – miejmy nadzieję – przypomnij wielu z nas o fenomenie Scooby'ego i spółki, a kolejne pokolenie pokocha te postacie, tak jak my, wiele lat temu.