Spider-Man 2 po latach - czy to nadal jeden z najlepszych filmów superbohaterskich w historii?
Trylogia Sama Raimiego była wielkim przełomem w kinie komiksowym. Być może bez niej nie mielibyśmy MCU ani filmów Nolana o Batmanie. Na tle całej serii szczególnie błyszczy Spider-Man 2, uznawany za wzór idealnego kina komiksowego. Czy po 20 latach od premiery nadal daje radę?
Spider-Man 2 - zaskakująco poważny film
W drugiej części trylogii Sama Raimiego los nie oszczędza Petera. Bohater jest wyrzucany z kolejnych prac, żyje w obskurnym mieszkaniu, jego ukochana ma poślubić kogoś innego i przestał dogadywać się ze swoim najlepszym przyjacielem. W dodatku zaczyna tracić swoje moce. To sprawia, że choć film nadal jest rozrywkowy, to na pierwszym planie są właśnie rozterki głównego bohatera. Słowa wujka Bena "z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność" wybrzmiewają jeszcze mocniej, ponieważ okazuje się, że Peter chyba nie był gotowy na takie brzemię. Ważne są też słowa Zielonego Goblina z pierwszej części: "Teraz cię kochają, ale w pewnym momencie cię znienawidzą". Peter cały czas słyszy, że jest zagrożeniem dla miasta, a przecież jako Pajączek poświęcił swoje życie prywatne i służbowe, by je chronić. Tylko sporadycznie ktoś mu dziękuje za pomoc, nic więc dziwnego, że w końcu pęka i nie chce być Spider-Manem. Tak poważny film od twórcy Martwego zła to naprawdę wielkie zaskoczenie.
W filmach sprzed lat ważny jest aspekt wizualny. Technologia poszła do przodu, co widać po tej trylogii. Pierwsza część pod względem estetycznym dość mocno się zestarzała, a niektóre efekty – jak walka z Zielonym Goblinem podczas parady albo scena, w której Peter po raz pierwszy odkrywa swoje zdolności i skacze pomiędzy budynkami – nie wyglądają najlepiej. Spider-Man 2 natomiast zestarzał się bardzo dobrze, oczywiście na czele ze wspaniałą sekwencją walki na pociągu. Film ten jest po prostu lepiej nakręcony od poprzednika, który momentami wyglądał jak obraz telewizyjny z większym budżetem.
MJ miała mniej chemii z Peterem niż Octavius
Czy jest w tym filmie jakiś element, który nie zestarzał się najlepiej? Stronę wizualną i fabułę zaliczam na plus, ale przecież mówi się, że ideały nie istnieją. I niestety Spider-Man 2 nie jest wyjątkiem. To, co razi po latach, to wątek miłosny, który jest zresztą problemem całej trylogii. Uczuciowe rozterki Petera i MJ wyglądają jak z łzawej komedii romantycznej (ucieczka sprzed ołtarza to najlepszy tego przykład). Wiem, że można było to zrobić gorzej, ale też nie jest najlepiej. Między bohaterami nie czuć chemii, a ich dialogi wołają o pomstę do nieba. Później wątki miłosne w filmach o Spider-Manie mają więcej sensu. Gwen i Peter w Niesamowitym Spider-Manie czy MJ i Peter ze Spider-Mana MCU wypadają o wiele lepiej niż główna para z trylogii Sama Raimiego.
Jak natomiast wypada czarny charakter tego filmu? Zaskakująco dobrze. Archetyp szalonego naukowca był, jest i chyba będzie już na zawsze obecny w kinematografii. Jednak postać Otto, odgrywana w świetny sposób przez Alfreda Molinę, jest trochę inna. Oczywiście to naukowiec, ale nie szalony. Stał się ofiarą własnego eksperymentu, a ramiona, które miał kontrolować, same zaczęły sprawować nad nim kontrolę. Reżyser sprawia, że zaczynamy mu współczuć. Wydaje mi się, że Raimi próbował zrobić coś podobnego z Zielonym Goblinem w poprzednim filmie, ale Normana nie było łatwo polubić, nawet przed transformacją. Ze złoczyńcą z dwójki sytuacja jest trochę inna – to ambitny człowiek, który przed przemianą był naprawdę przyjacielski. Dla Petera mógłby być kimś, kto zastąpiłby wujka Bena.
Relacja Parkera i Octaviousa została też pokazana w Bez drogi do domu – ich krótka i ciepła interakcja niesamowicie wzruszyła widzów, a także udowodniła, że Octavius zawsze troszczył się o Petera. To tylko potwierdza fakt, że Spider-Man 2 spisał się na medal. Fanów nadal obchodzą te postacie i ich relacja. Gdyby sprawy potoczyły się inaczej, być może Octavius naprawdę stałby się ojcowską figurą dla Petera. Tym bardziej jego działania w tym filmie i upadek (jako naukowca, ale też jako człowieka) są naprawdę przejmujące.
Człowiek-Pająk. No właśnie, człowiek!
Patrząc na pytanie w tytule tego tekstu, może się nasunąć jeszcze inne: co czyni ten film takim wyjątkowym na tle innych produkcji superbohaterskich? Według mnie jest to fakt, że Sam Raimi mistrzowsko pokazał, że bycie herosem wcale nie jest tak fajne, jak mogłoby się wydawać i taka rola zobowiązuje do wielkich poświęceń. Spider-Man 2 sprowadza wszystkich, którzy mieli swoje wyobrażenia o byciu superbohaterem, w brutalny sposób na ziemię. To wielka odpowiedzialność i ogromne wyrzeczenie. Peter czuje się odpowiedzialny za każdą złą rzecz, jaka dzieje się w mieście. A przecież (co genialnie ukazano w kultowej już scenie w pociągu, gdy pasażerowie zobaczyli jego twarz) to jeszcze dzieciak. Druga część trylogii pokazała przemianę Petera, który zrozumiał, że bez względu na to, co mówią inni, zawsze znajdzie się co najmniej jedna osoba, dla której Spidey jest bohaterem. Sama scena z pociągiem to nie tylko świetna, widowiskowa scena akcji, ale też pierwszy moment (i chyba jak na razie jedyny) w kinie komiksowym, gdy bohater jest tak ludzki.
Spider-Man 2 to naprawdę wyjątkowy film komiksowy, który nie boi się trudnych tematów i pod płaszczykiem typowego kina superbohaterskiego opowiada o prawdziwych ludzkich problemach i ogromnych wyzwaniach superbohaterstwa. Niełatwo znaleźć tytuł, który w tak świetny sposób ukazuje rozterki komiksowego bohatera. Fabuła oraz traktowanie odbiorcy z szacunkiem sprawia, że Spider-Man to, przynajmniej moim zdaniem, naprawdę najlepszy film superbohaterski w historii tego gatunku. A biorąc pod uwagę fakt, ile ich powstało, to naprawdę coś wyjątkowego.
Najbardziej dziwaczne warianty Spider-Mana [GALERIA]