Szóstka, czyli serial, który może uświadomić [na planie]
Szóstka to nowy serial Kingi Dębskiej, który porusza bardzo nietypowy dla telewizji temat – i jest to temat istotny, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że dotyczy kwestii życia i śmierci, a świadomość społeczna związana z tą konkretnie dziedziną jest jeszcze w powijakach. Jakiś czas temu odwiedziłem plan Szóstki, by tam dowiedzieć się więcej.
Nie wiedziałem wszakże zbyt wiele, gdy jechałem do Krakowa na plan zdjęciowy. Usłyszałem być może ze dwa zdania dotyczące głównego motywu fabularnego, serial był jednak w trakcie realizacji i nie było szans, by dowiedzieć się więcej. Nie miałem pojęcia, jaki będzie jego charakter i klimat, czy kwestie medyczne odegrają tu główną rolę, czy całość będzie lekkim obyczajem, a może ciężkim dramatem?
W Krakowie udałem się na Oddział Kliniczny Neurochirurgii i Neurotraumatologii Szpitala Uniwersyteckiego. Tam, w wydzielonym do zdjęć skrzydle, gdzie właściwie cała scenografia „zrobiła się sama”, rozstawiła się ekipa, a ja, przy konieczności zachowania całkowitego milczenia, obserwowałem kolejne powtórki sceny, w której Marian Dziędziel jako profesor Bielik informował i instruował leżącego na szpitalnym łóżku „pacjenta”. Drobne wpadki i przejęzyczenia sprawiają, rzecz jasna, że całość trzeba dublować, lecz mimo tego, że było ich sporo, nikt nie okazywał zniecierpliwienia czy irytacji. Czuć było naturalny luz i porozumienie, których nie sposób udawać przed prasą. Krążąca z zawrotną prędkością po planie i okolicznych salach, czasem wręcz – przysiągłbym – teleportująca się z miejsca na miejsce reżyserka, Kinga Dębska, choć sprawiała wrażenie roztargnionej i uciekającej myślą gdzieś daleko od tu i teraz, była – ewidentnie – mocnym i świadomym spoiwem całej ekipy. Cierpliwa i konsekwentna, zdawała się świetnie rozumieć przyczyny każdego drobnego niepowodzenia, pozwalając nadrobić wpadki w spokoju i roześmianej, nie zaś opresyjnej, stresującej atmosferze.
Dość długo obserwowałem nagrywanie tej sceny, która przecież okaże się jedynie krótkimi dwiema minutami w jednym z sześciu (jakżeby inaczej) odcinków. Wybrzmiewała ona raczej humorystycznie, zacząłem się więc zastanawiać nad klimatem serialu. Wiedziałem wówczas tylko tyle: bohaterami Szóstka miały być trzy pary bohaterów, które łączy medyczna historia. Konkretnie: łańcuchowy przeszczep nerek. O przeszczepach łańcuchowych słyszałem tyle, że są; szczegóły i przebieg procesu były mi jednak obce, musiałem więc skorzystać z Profesora Google’a, żeby dowiedzieć się więcej.
Zrozumiałem wówczas, na czym oprze się główna oś fabularna filmu. Bohaterowie nie mogą być dawcami dla swoich bliskich, którzy są w potrzebie, mają jednak unikalną szansę oddania nerki osobie obcej, niespokrewnionej, której to bliski odda swoją nerkę w zamian. Rzecz jasna, by wszystko doszło do skutku, konieczna jest zgoda absolutnie wszystkich zaangażowanych.
Gdy uświadomiłem sobie, jak niewiele wiedziałem o tym wcześniej, pojąłem, że to naprawdę świetny materiał na serial telewizyjny. Taki, który dotrze przecież do szerokiej rzeszy odbiorców, z których prawdopodobnie spora część ma znikome pojęcie na ten temat. Temat, którego zrozumienie jest dość istotne w naprawdę wielu aspektach.
Po tej, jak mi się wydawało, nieco humorystycznej scenie, której nagranie mogłem obserwować, zastanawiałem się, czy humor będzie w serialu dominował? Przyznam, że marzył mi się obyczaj, który wyjaśniałby temat i eksploatował go przede wszystkim emocjonalnie, pokazując spory, upór, konflikty i inne utrudniające podjęcia się zabiegu rzeczy (wiadomo było bowiem, że część bohaterów nie będzie chciała dojść do zgody, przez co przedsięwzięcie jakichkolwiek kroków będzie niewykonalne). Niezbyt pociągała mnie wizja pociągnięcia tematu przeszczepów w oparciu o nadmiar humoru, nie mogłem jednak niczego zakładać.
Nie było mi dane porozmawiać z panem Dziędzielem, udało mi się jednak dopaść Marcin Bosak i Julia Wyszyńska grających rodzeństwo, przy czym to postaci Julii dotyczył problem przeszczepu. Wiedziałem, że nie mogą zdradzić mi zbyt wiele, chciałem jednak rozwiać moje wątpliwości dotyczące charakteru produkcji i dowiedzieć się, czy rzeczywiście ma ona szansę pełnić funkcję nie tylko rozrywkową, ale także społeczną (by nie rzec: misyjną).
Rozmowy prowadzone były w cztery oczy, pierwszą z nich odbyłem z Marcinem. Udaliśmy się do jednej ze szpitalnych sal – nie chcieliśmy nikomu przeszkadzać, a i zagłuszające rozmowę hałasy z planu nie były pożądane. Czasu mieliśmy niewiele.
Nie ukrywam, że po tej rozmowie mój entuzjazm znacząco wzrósł. Z jednej strony – podniesienie świadomości, z drugiej – ukazanie relacji i konfliktów, gdy dramat w tle jest jednocześnie tak obcy i tak ludzki. W obliczu takiej formy odrobina humoru podkreśliłaby wydźwięk, nie odzierając go z powagi.
Julia potwierdziła to, co usłyszałem wcześniej. Starałem się dowiedzieć od niej czegoś więcej, była jednak bardzo ostrożna. Podpytałem o to, jak przebiega współpraca z Kingą Dębską i czy poza samym uświadomieniem serial uderzy w tony, które umożliwią widzom empatię i – dzięki temu, być może – zmianę nastawienia.
Przed rozpoczęciem zdjęć nie przypuszczałam, że w tak dramatyczną stronę mogą rozwinąć się nasze wątki. Kinga Dębska to wymagająca osoba, więc na planie mieliśmy wysoko postawioną poprzeczkę. Na szczęście, prócz stawiania wymagań, reżyserka otwarcie słuchała naszych propozycji, co było niezwykle cenne.
Aktor nigdy nie ma pewności, jak koniec końców będzie wyglądał owoc prac twórców filmu czy serialu, w którym on sam gra. Wrażenia zapewne nieraz rozmijają się z końcowym efektem. Myślę jednak, że branie udziału w przedsięwzięciu, które ma szansę powiedzieć coś nowego i ważnego, jest czymś, czego się nie żałuje, nawet, gdyby ostateczny wynik nie spełniał oczekiwań.
Tuż przed wyjściem z planu (tak, nic więcej nie pozwolono mi zobaczyć, wizyta była krótka, ale konkretna i napawająca optymizmem) miałem jeszcze krótką chwilę, by podpytać o serial samą Kingę Dębską. Istotnym jest dowiedzieć się, jak projekt widzi jego twórca i czy faktycznie zamierza za jego pomocą wyrazić coś więcej. Spytałem więc, o czym – zdaniem Kingi – tak NAPRAWDĘ jest Szóstka. Jak widzi ten serial i co będzie ze sobą niósł.
Serial rzuca światło na sytuację transplantologii w Polsce, gdzie wciąż 95% przeszczepianych nerek pochodzi od osób zmarłych. W innych miejscach na świecie przeszczepia się nerki głównie od dawców żywych, w wielu krajach bardziej popiera się postawy altruistyczne. My także chcielibyśmy tym serialem sprowokować widzów do refleksji. Do zastanowienia się, jak wiele możemy poświecić dla bliskich.
Brzmi to wszystko naprawdę inspirująco, wyjeżdżałem więc z Krakowa z myślą, że to naprawdę dobrze, że ktoś u nas postanowił zabrać się za te niszowe, a przecież istotne kwestie. Trochę ich jeszcze zostało w kolejce, wizyta na planie Szóstki napełniła mnie jednak optymizmem. Prognozy na przyszłość nie są chyba najgorsze.
Jak Szóstka wyjdzie w praniu? Przekonamy się już wkrótce. Premiera pierwszego odcinka miniserialu już w niedzielę, 31 marca na TVN.
Źródło: zdjęcie główne: Michał Stawowiak/TVN