Mam wrażenie, że Disney nie przepada za swoimi czarnymi charakterami, ponieważ trudno ich potencjał spieniężyć. Rodzice nie będą przecież chcieli, by bohaterami ich dzieci były osoby na wskroś złe. Od jakiegoś czasu usilnie więc pracują nad tym, by zmieniać postaci ze skłonnościami psychopatycznymi. Zwalić wszystko na złą interpretację ich czynów. Krótko mówiąc, starają się ich zachowanie tłumaczyć jednym wielkim nieporozumieniem. Tak było w przypadku Diaboliny granej przez Angelinę Jolie w Czarownicy, która nie chciała przecież źle. Po prostu została źle zrozumiana, a że miała swoją dumę, trochę przyduże ego oraz wygląd, który wzbudzał u wszystkich strach, to wyszło, jak wyszło. Teraz przyszedł czas na Cruellę De Vil, która zasłynęła swoją ogromną nienawiścią do szczeniaków rasy dalmatyńczyk, z których chciała sobie zrobić futro. Trudno sprzedawać lalki czy inne gadżety z twarzą kobiety, która otwarcie mówi o zabijaniu zwierząt. Tak więc koncern postanowił rozprawić się z tym wizerunkiem - dał zielone światło na powstanie filmu o Cruelli (Emma Stone) przedstawiającego ją w dobrym świetle. Oczywiście nie można było z Cruelli zrobić od razu aniołka. Wszak lepiej pasuje do niej wizerunek inteligentnej buntowniczki, która przez niewyparzony język i swoją odmienność wzbudza u ludzi strach i niechęć. Estela, bo tak na początku nazywa się dziewczynka, od najwcześniejszych lat fascynuje się modą. Lubi wychodzić poza schematy. Zaskakuje pomysłowością i nieszablonowym myśleniem, co nie każdemu się podoba. Niektórzy czują się przez nią zagrożeni. Bohaterka nie jest też człowiekiem obojętnym na krzywdę ludzką. Bierze sprawy w swoje ręce, co również nie jest odbierane pozytywnie. Często jest źródłem problemów, zwłaszcza w szkole podstawowej, gdzie dyrekcja niezbyt przychylnie patrzy na dziewczynki, które potrafią spuścić manto niesfornym chłopcom. Estela, choć nie jest powiedziane to wprost, cierpi na rozdwojenie jaźni. Ma w sobie dwie osoby. Grzeczną i spokojną oraz drapieżną i egoistyczną o imieniu Cruella. To ona przejmuje stery za każdym razem, gdy Estela jest zagrożona, wystraszona lub bezsilna. Historia napisana przez duet Dany Fox i Tony’ego McNamarę (twórca świetnej Faworyty i serialu Wielka) daje nam malutki wgląd w życie bohaterki, pokazując, jakie wydarzenia sprawiły, że znalazła się sama na ulicach Londynu w latach 70. Wprowadza nas także w świat tamtejszej mody. I w sumie na tym skupia się fabularnie. Młoda dziewczyna, która stara się przebić w tym modowym biznesie, walczy o uwagę Baronowej (Emma Thompson), która jest niekwestionowaną ikoną mody, wyznaczającą światowe trendy. Przynajmniej do czasu. Estela dość szybko orientuje się, że jej idolka nie trafiła na szczyt wyłącznie swoją ciężką pracą, a przynajmniej nie dzięki temu tak długo utrzymuje się na szczycie. Do tego dochodzi jeszcze wątek prywatnej wendety, bo okazuje się, że Baronowa była w jakiś sposób odpowiedzialna za śmierć matki dziewczynki. Nie byłem fanem ani Czarownicy, ani tym bardziej jej kontynuacji, dlatego dość sceptycznie podszedłem do kolejnego podobnego zabiegu Disneya. Tym razem zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Cruella ma świetnie napisany scenariusz, trzymający widza w napięciu, fantastycznie wymyślone i poprowadzone postaci oraz genialnie dobraną ścieżkę dźwiękową wprowadzającą nas w klimat Londynu lat 70. Obsadzenie Emmy Stone w głównej roli było kapitalnym pomysłem. Aktorka dodaje niepowtarzalnej energii swojej postaci. Jest w niej trochę takiego szaleństwa, jakie widzieliśmy w wykonaniu Joaquina Phoenixa w Jokerze. Do tego Stone ma także zacięcie komediowe, dzięki któremu łagodzi niektóre cięższe sceny i wątki. Naprzeciw tak wyrazistej postaci trzeba było postawić równie zadziornego wroga, więc sięgnięto po genialną Emmę Thompson. Baronowa w jej wykonaniu to zimna, egoistyczna osoba, która nie szanuje żadnego człowieka. Mówiąc szczerze, to właśnie Cruella De Vill, jaką znamy ze 101 dalmatyńczyków, tylko pod innym imieniem i bez chęci zabijania szczeniaków. Świetnie wypada także drugi plan w postaci dobrze znanych nam Jaspera (Joel Fry) i Horacego (Paul Walter Hauser), czyli dwóch nierozgarniętych pomagierów Cruelli z bajki. Tyle że w tej wersji są to inteligentni, drobni złodzieje i oszuści, którzy starają się przeżyć na ulicach Londynu. To oni, jeszcze jako dzieci, biorą pod swoje skrzydła sierotę Estelę i uczą ją fachu. Są to mężczyźni o szlachetnych sercach. W niczym nie przypominają średnio rozgarniętych rabusiów z bajki. Wprost przeciwnie. Każdy chciałby mieć tak lojalnych przyjaciół jak oni. Ich pojawienie się w fabule odsłania ludzkie oblicze Cruelli, a za sprawą Paula Waltera Hausera wprowadza wątek humorystyczny do całej opowieści. Reżyser Craig Gillespie narracje prowadzi z perspektywy tytułowej bohaterki, która opowiada widzowi o swoim życiu. Jest to ten sam zabieg, który twórca zastosował w swoim poprzednim filmie Jestem najlepsza. Ja, Tonya i który się tam genialnie sprawdził. Dzięki niemu całość jest zgrabnie ułożona, a pewne przeskoki w czasie nie drażnią.
Disney
+18 więcej
Nie można mówić o Cruelli, nie zwracając uwagi na świetnie dobraną ścieżkę dźwiękową. Wiele scen okraszono nowymi aranżacjami starych brytyjskich hitów rockowych z tamtego okresu. Wprowadzają one niepowtarzalny, buntowniczy klimat, który idealnie pasuje do charakteru nie tylko opowieści, ale też głównej bohaterki. Podoba mi się także, jak twórcy puszczają oko do osób doskonale znających 101 dalmatyńczyków, umieszczając mnóstwo aluzji do tej historii. Mamy wątek futra z tych czworonogów czy nawet pokazanie psów tej rasy jako czarnych charakterów i potencjalnych sprawców całego zamieszania w życiu Estelli. Nie powiem, nie spodziewałem się takiego podejścia. Niekwestionowanym bohaterem całego filmu są jednak bardzo pomysłowe i cieszące oko stroje zaprojektowane przez Jenny Beavan. Dodają one całej historii odpowiedniego, modowego  sznytu, czyniąc ją jeszcze ciekawszą. I to nie tylko wizualnie. Cały aspekt świata mody oraz kreatywności tytułowej bohaterki jest fascynujący. Cruella to świetny film - może wyznaczyć nowy kierunek, który obierze Disney w zmienianiu wizerunków czarnych charakterów. Craig Gillespie z pomocą scenarzystów stworzył znakomity film z pełnokrwistymi bohaterami, na losie których nam zależy, a to nieczęste uczucie w filmach o czarnych charakterach. Powiem szczerze, że od tego momentu zupełnie inaczej będę patrzył na Cruellę De Ville. A to duży sukces.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj