Netflix prezentuje swój nowy serial obyczajowy o ludziach, którzy w imię nauki pozostawiają swoje rodziny i lecą na Marsa. Czy produkcja z Hilary Swank jest warta naszej uwagi i czasu? Sprawdzamy.
NASA organizuje wyprawę na Marsa. Przygotowania trwają od lat. Chętnych jest wielu, ale podczas szkolenia grupa kandydatów zaczyna się mocno zawężać. Nie każdy jest w stanie wytrzymać presję. Niektórzy też odpadają ze względu na zdrowie. W końcu zostaje szóstka kosmonautów reprezentujących różne kraje, którzy polecą na Czerwoną Planetę. Szefową misji zostaje Emmy Green (
Hilary Swank), kobieta bez doświadczenia, co niebyt podoba się reszcie załogi. Praktycznie każdy członek zespołu uważa, że jest lepiej wykwalifikowany do pełnienia tej funkcji. Nie pomaga to w kosmosie, gdzie powinni działać razem, a nie podkopywać nawzajem swój autorytet. Do tego już podczas pierwszego dnia misji dochodzi do wypadku, który jeszcze bardziej utwierdza wszystkich w przekonaniu, że Green nie nadaje się na dowódcę.
Rozłąka nie jest niestety serialem o podboju kosmosu. To dość nudna produkcja o relacjach rodzinnych na odległość. I to dość sporą odległość. Emma z dnia na dzień coraz bardziej oddala się od domu, zmierzając na Czerwoną Planetę. I jak to w życiu, gdy nie może nic zrobić, pojawiają się największe problemy. Mąż, który ma opiekować się jej córką, dostaje udaru. Jak można się domyślić, nie jest to wiadomość pozwalająca kobiecie skupić się na powierzonej misji. Myślami jest z rodziną i z każdą chwilą coraz bardziej się frustruje, że nie może nic zrobić, by jej pomóc. I tak niestety ten serial płynie. Scenarzyści całą akcję oparli praktycznie na rozmowach załogi z rodziną na Ziemi. Tak jakby odległość, która ich dzieli, sprzyjała temu, by mówić o swoich problemach i starać się je rozwiązać. Wszystko przez komputer czy telefon. I to w
Rozłące irytuje mnie najbardziej. Łatwość komunikacji z bliskimi. Ja rozumiem, że NASA ma świetną technologię, ale trudno jest mi uwierzyć, że kosmonauci posiadają tak dobre telefony, że mogą z nich korzystać w kosmosie do prywatnych celów. I nie mówię tu o połączeniu przez specjalne komputery znajdujące się na statku czy w bazie, a o normalnych telefonach, które noszą w kieszeni. Zwłaszcza w pierwszych odcinkach bardzo to irytuje i przeszkadza w odbiorze.
Scenariusz serialu został zainspirowany artykułem w magazynie „Esquire” autorstwa Chrisa Jonesa. Pomysł ciekawy, tyko wykonanie słabe. Zwłaszcza że nie tak dawno temu mogliśmy oglądać podobną produkcję zatytułowaną
The First. Misja na Marsa z Seanem Pennem, która była o wiele lepiej napisana. Po drodze jeszcze o ten sam temat otarł się AppleTV+ z
For All Mankind. Tak więc temat poruszony przez Netflixa nie jest specjalnie oryginalny. A i budżet produkcji nie był chyba jakiś ogromny, dlatego akcja najczęściej rozgrywa się w klaustrofobicznych pomieszczeniach, a nie na zewnątrz. Generalnie misja naszych bohaterów bardzo często spada na trzeci plan, a jej miejsce zajmuje rozmowa o uczuciach i problemach. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że te problemy są bardzo mocno eksponowane. Tak, by widz, broń Boże, ich nie przegapił. I tak Emma z uporem maniaka powtarza nam, że „jej celem jest udowodnienie, że kobieta może być dobrym dowódcą i że w niczym nie ustępuje mężczyznom”. Jej mąż natomiast - chyba by nie przyćmić postaci żony - jest nijaki. Niby wszyscy mówią nam, że gdyby nie problemy zdrowotne, to on dowodziłby misją, ale jakoś trudno to dostrzec. Ta postać jest wyprana z emocji i większych ambicji. Co jest przykre, bo
Josh Charles jest świetnym aktorem, o czym mogliśmy się przekonać chociażby w
Żonie idealnej. Tu jego potencjał jest kompletnie zmarnowany. No i mamy jeszcze córkę, której troski można zamknąć w jednym zdaniu: „Moi rodzice zaraz umrą i zostanę sama”. O reszcie bohaterów nawet nie ma co wspominać, bo żaden się nie wybija. Nie przykuwa uwagi widza na tyle mocno, by zostać w pamięci.
W zamyśle twórcy
Rozłąka miała pokazać widzom, że astronauci są takimi samymi ludźmi jak my. Mają ten sam kaliber problemów. Zmagają się ze swoją seksualnością, problemami rodzinnymi i zdrowotnymi. To, że polecieli w kosmos, nie czyni ich jakimiś nadludźmi. I to świetny punkt wyjścia. Zapomniano jednak, że do tej historii trzeba jeszcze napisać ciekawych bohaterów, których losy poruszałyby widzów. Ten serial bardzo chce być
This is Us w kosmosie, ale nie potrafi zaangażować widza. Samo zatrudnienie Hilary Swank nie uczyni tej produkcji ciekawszą. Potrzebny jest dobry scenariusz, a tego brak.
Niestety, jest to kolejna przeciętna produkcja Netflixa. Jeśli chcecie obejrzeć ciekawą historię osadzoną w kosmosie, to sięgnijcie raczej po
The First,
For All Mankind czy nawet
Marsjanina,
Grawitację. Te produkcje mają w sobie więcej emocji i życia niż
Rozłąka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h