Witam,
Ponieważ dziś są moje urodziny, dlatego postanowiłam zakończyć parę moich przemyśleń w specjalnym urodzinowym wpisie. Pojawi się więc druga część mojej filmowej listy… a także dowiecie się jak wygląda dzień z życia mojej rodziny – daj im do oglądania seriale mówili, będzie fajnie mówili – dlaczego w Hobbicie, jest za mało smoka w smoku, 50 leciu National Theatre i fandomie jako takim.
Kawa po irlandzku jest (50 % whisky 50 % kawy z bitą śmietaną), paczka papierosów też, Full Irish Breakfast skonsumowane…no to zaczynamy !!!
Ostatnio rozpoczęłam listę 11 filmów, dzięki którym jako tako udaje mi się funkcjonować w świecie. Ponieważ lista w przeciągu ostatnich 2 tygodni, trochę ewoluowała, dlatego z góry przepraszam za to, że w niektórych momentach trochę odejdę od tematu, ale skoro to moja subiektywna filmowa lista, mogę robić co mi się podoba.
#6. Zakochany bez pamięci.
Każdy kto widział, dokładnie wie o co mi chodzi. Czasami fajnie by było wykasować część tych nieciekawych wspomnień o drugiej połówce… w ogóle czyszczenie pamięci byłoby najlepszą rzeczą jaka spotkałaby ludzkość, niemniej jednak dowodzi to tylko faktu, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko ??? Bądźmy szczerzy… zapomnijmy o beznadziejnych przeżyciach i cieszmy się z tych ułamków szczęścia, które mamy. Seriously !!!
#7. Pojedynek.
Czechow moi nowym Bogiem. Zawsze uważałam, że nawet lepiej niż Bukowski jest w stanie oddać moje stany emocjonalne, w których picie, palenie i profesjonalne obijanie się jest jak najbardziej wskazane. W tym wypadku okazało się jednak, że totalna anomia i nihilizm społeczny są niewskazane… raczej nie planuje się z nikim pojedynkować na śmierć i życie, poza tymi słownymi wstawkami, ale dowiedziałam się, że słowo przepraszam ma dla ludzi wielkie znaczenie.
#8. Hannibal/Milczenie owiec.
Bądź czarujący, a wszyscy ci wszystko wybacza… nawet fakt, iż jesteś manipulującymi wszystkimi socjopatą. Pamiętajcie… uśmiech i dobry obiad, to podstawa dobrych relacji międzyludzkich.
- Ostatnio dałam mojej rodzinie niesamowity powód do radości, a mianowicie brytyjskie seriale… nie przewidziałam tylko jednego. Że moja rodzina oszaleje totalnie na ich punkcie, a każdy kolejny dzień będzie się rozpoczynał od okrzyku ojca – Vatican cameos, po którym musi nastąpić seria uników, bo nikt nie wiem co poleci w jego kierunku. Jakby tego było mało, macocha zakupiła sobie "śmiercionośne frisbee" czytaj czapkę Sherlocka, a dziadek w ramach prezentu urodzinowego dał mi ludzką czaszke. Wait??? Powtarzam ludzką czaszkę, bo jak stwierdził, będzie się mniej rzucać w oczy aniżeli moi przyjaciele… a tak btw. Według niego nie mam przyjaciół stąd pomysł na prezent. Oczywistą oczywistością jest również fakt, iż w moim domu odbywa się wielkie odliczanie do rocznicowego odcinka Doktora Who, a okrzyki #save the day można usłyszeć praktycznie przez 24/7. Niemniej jednak jestem dumna z ojca, że na Falkon był w stanie przebrać się za 11 Doktora tylko by sprawić mi radość w przed dzień moich urodzin. How cool is dat ???!!! :D
#9. 24 hour party people.
Zapewne zastanawiacie się skąd ta pozycja znalazła się na mojej liście, ano już tłumaczę. Kiedy całe wasze życie poświęcacie tylko i wyłącznie pracy, nie mając czasu dla znajomych, rodziny ani nawet dla siebie… zdajecie sobie sprawę, że mimo, iż sprawia wam to niesamowicie dużo radości, tak nie można żyć. I choć jeszcze nie wyleczyłam się z pracoholizmu, to powoli zaczynam się uczyć jak to by było gdybym była w stanie pogodzić pracę z życiem prywatnym. Na razie nie udaje mi się to w minimalnym stopniu… ale jak to mówią praktyka czyni mistrza, a film jest przegenialny i polecam wszystkim, nawet tym, którzy nie rozumieją fenomenu muzyki tamtych lat.
#10. Before sunrise.
Nic dodać nic ująć !!! Jeden z niewielu filmów o miłości, który jest w stanie autentycznie mnie wzruszyć, nie jest mdły ani ckliwy, ale, aż do bólu prawdziwy. Czasem jedna z pozoru nic nie znacząca chwila jest w stanie zmienić całe nasze życie. Teraz już wiecie skąd wzięło się moje zamiłowanie do podróżowania i pociągów.
- Fandom który wiecznie czeka doczekał się w końcu oficjalnych fotosów z planu 3 sezonu i w enternecie rozpoczęła się akcja fandomu jednego zdjęcia. Co z jednej strony było niesamowicie zabawne, ale z drugiej… - Moja platoniczna miłość Andrew Scott, genialnie podsumował działalność fandomu sherlocka – lunatycy!!! Też mam lekkiego bzika na punkcie serialu (dziękuję za pasiasty fandomowo-sherlockowo-urodzinowy kubek z planu serialu), ale co jest z tymi ludźmi nie tak, skoro jedno zdjęcie wzbudza, aż takie emocje ?! Jestem jeszcze w stanie zrozumieć szaleństwo wokół 30 sekundowego teasera, ale żeby mdleć za sprawą jednego zdjęcia ???!!!
- W związku z owym zdjęcie pojawiły się crossovery z Hobbitem… i pojawiło się pytanie: czy skoro Smaug the Dragon bazuje na postaci Benedicta czy nie powinien mieć w filmie tych uroczych wąsów….
- Plus – Czy Hannibal Lecter, kiedykolwiek chodzi na basen… a jeśli tak to czy pływa w spodenkach kąpielowych czy w garniturze owiniętym w folie ???
#11. How to Lose friends and alienate people.
Paru słów o mojej pracy ciąg dalszy…
- Ostatnio National Theatre obchodziło swoje 50 – lecie. Gracja kulturalnie odpaliła wtedy stream by zobaczyć co będzie się tego dnia wyprawiać na scenie, jako, że zebrano setkę genialnych aktorów, którzy mieli wystąpić w paro-minutowych fragmentach genialnych wręcz sztuk wystawianych na deskach tegoż teatru i to co zobaczyła sprawiło, że przez dwa kolejne dni nie byłam w stanie mówić o niczym innym. Jako wielka fanka brytyjskiego teatru jako takiego byłam nie tylko oczarowana, ale wręcz zachwycona. Przez dwie godziny oglądałam na ekranie laptopa niezwykłe wydarzenie i jedyne czego żałowałam, to tego, że nie mogłam być w Londynie, by na żywo przeżywać to co się tam działo. Na plus mogę zaliczyć fakt, iż każdy z występujących podszedł do tematu bardzo poważnie i dał z siebie wszystko !!! Byłam bowiem nastawiona bardzo sceptycznie do zmian w obsadzie moich ulubionych spektakli, ale koniec końców okazało się, że byłam 100 procentowo usatysfakcjonowana i naszła mnie szalona myśl, by pojechać do Londynu, zobaczyć "Sea Wall" na żywo. Ja wiem, że większość czekała tylko i wyłącznie na jeden występ, który co prawda był świetny, ale jak dla mnie inne fragmenty były dużo bardziej zachwycające, a Andrew Scott w "Aniołach w Ameryce" po raz kolejny skradł moje serce. Szkoda, że teatr jest dalej traktowany trochę po macoszemu, a jest to niewątpliwie błąd, biorąc pod uwagę magię jaka dzieje się na scenie. Mam wielką nadzieje, że część ludzi, która oglądała spektakl przekona się do tej formy rozrywki, bo czasami, zamiast odpalać na kompie kolejny nudny serial, warto pójść do teatru i zobaczyć jakie cuda można stworzyć w przeciągu godziny.
- Miało być trochę o fandomie jako takim… powiem wprost, jestem w większości wypadków zachwycona tym, co fani są w stanie zrobić dla serialu. Akcje prowadzone przez nich są skuteczne i czasami zastanawiam się czy marketingowy nie wykorzystują ich miłości, do darmowej akcji promocyjnej, niemniej jednak skąd ci ludzie biorą nie tylko chęci ale i pomysły. Fandomy serialowe są dla mnie złem w czystej postaci, zakwalifikowane jako najciemniejsza strona Internetu, gdzie możesz znaleźć przeróżnego rodzaju dziwactwa… wiec pytam się całkiem poważnie skąd się tacy ludzie biorą. Potwierdza to tylko moje przypuszczenia o tym, że kultura zmierza w kierunku totalnej bylejakości a ci ludzie tylko to napędzają. Oczywiście plus dla nich, za chorą wręcz czasami kreatywność, ale wątpię by aktorzy i twórcy, do których odnoszą się fandomy byli z tego faktu jako tacy zadowoleni. Jak to mówią – obsesje są dobrze, o ile nie są chorobliwe. Ciąg dalszy nastąpi…
* Ej wiecie co… jest taka fajna miniseria Little White Lie, na leniwe popołudnie do obejrzenia :)
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1955, kończy 70 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1977, kończy 48 lat