„Chew #01: Przysmak konesera”: Niedole życia cybopaty – recenzja
Data premiery w Polsce: 30 października 2014Oceniamy "Chew #01: Przysmak konesera" ze scenariuszem Johna Lymana, czyli niezwykle oryginalną opowieść o detektywie ze specjalnym darem.
Autor: Tomasz Miecznikowski
Oceniamy "Chew #01: Przysmak konesera" ze scenariuszem Johna Lymana, czyli niezwykle oryginalną opowieść o detektywie ze specjalnym darem.
Autor: Tomasz Miecznikowski
"Chew #1 Przysmak konesera" to kolejny po "Sadze" i "Fatale" tytuł ze stajni Image, którym w 2014 roku uraczyło polskich czytelników wydawnictwo Mucha Comics. Te premiery świadczą o systematycznym nadrabianiu zaległości przez nasz rodzimy rynek i udowadniają, że dobra komiksowa rozrywka nie musi kojarzyć się jedynie z superbohaterami Marvela i DC. Przez dwie dekady założone przez "uciekinierów" z Marvela wydawnictwo kształtowało swój niezależny wizerunek i budowało ofertę tytułów, które pod znakiem zarówno artystycznej, jak i rozrywkowej jakości miały za zadanie przeskoczyć dokonania wielkich konkurentów. "Chew", z pełnym czarnego humoru scenariuszem Johna Lymana i kreskówkowymi, wręcz undergroundowymi z ducha rysunkami Roba Guillory, jest tych założeń znakomicie zrealizowanym przykładem.
Ważny jest tu wyjściowy pomysł na świat przedstawiony i właściwie wykreowany bohater, który w tym świecie będzie spełniał kluczową rolę. Oto Ziemia po niewielkiej jak na zwyczajowe standardy apokalipsie. Z powodu wirusa ptasiej grypy zmarła część ludzkiej populacji. Zdarzenie to poskutkowało wprowadzeniem prohibicji, która dotyczy... drobiu. "Przysmak konesera" to dopiero pierwszy album serii i na razie powoli dowiadujemy się o różnorodnych konsekwencjach tego rozporządzenia. Mając jednak w pamięci gros kulturowego dorobku, który był efektem historycznej amerykańskiej prohibicji, możemy spodziewać się festiwalu przemocy, kontrabandy oraz wszelkich absurdów, które w tym przypadku spowoduje zakaz dystrybucji i sprzedaży kurczaków oraz innego jadalnego ptactwa. Jaka jest rola bohatera w tej groteskowej odsłonie rzeczywistości?
Tony Chu i tak nie je kurczaków. Jest cybopatą, co oznacza, że wszelkie spożywane potrawy wywołują u niego dogłębne mentalne wrażenia. Jakież to mentalne wrażenia? "To znaczy, że gdy odgryzie kawałek jabłka, w głowie pojawi się świadomość tego, na jakim rosło drzewie, jakich pestycydów użyto, aby je opryskać, i kiedy je zerwano". Ta zdolność wyniesie go prosto ze stanowiska zwykłego policyjnego detektywa na posadę agenta Wydziału do Spraw Przestępstw Szczególnych w Departamencie Żywności i Leków. A w świecie po epidemii ptasiej grypy to najpotężniejsza agencja stojąca na straży bezpieczeństwa.
To wszystko brzmi na poły poważnie, na poły absurdalnie. Komiks Lymana jednak głównie śmieszy, a dodatkowo u niektórych czytelników może z pewnością wywołać pewne nieprzyjemne, związane z wrażliwością na drastyczne widoki odruchy. Tak wymyślony bohater, w takim, a nie innym świecie domaga się bowiem konsekwentnie realizowanej fabuły. Przykładowo, elementem śledztwa może stać się konieczność napoczęcia truchła martwego od wielu dni zwierzęcia. Ale to tylko jeden z charakterystycznych, choć oczywiście bardzo istotnych dla fabuły "Chew" składników. Siła komiksu tkwi w czymś więcej niż w łamaniu powszechnego dla ogółu tabu.
W "Chew" możemy dostrzec kilka pokładów parodii. Komiks jest krzywym zwierciadłem dla różnorodnych komisowych czy serialowych procedurali. Z zarysowanym w tle głównym wątkiem płynnie wtapia się w gatunkowe schematy, jednocześnie je dekonstruując. Dzięki temu zostają wyśmiane różnorakie serialowe chwyty (ekspozycje i cliffhangery!), które zazwyczaj mają popychać akcję do przodu. "Chew" to także groteskowy obraz świata na krawędzi, jakże inny od patetycznych, superbohaterskich i hollywoodzkich kawałków. I wreszcie, Tony Chu jest udaną parodią archetypicznego, chandlerowsko-bogartowskiego detektywa ze skwaszoną miną. Fakt, że skwaszony wyraz twarzy agenta to po części skutek nadmiernego spożywania buraków, które jako jedyna potrawa nie wywołują u niego żadnych mentalnych wrażeń, wnosi tę postać na wyższy poziom groteski. Tony to nieszczęśliwy facet, którego uciążliwa zdolność, tak jak w przypadku wielu dzisiejszych pokręconych psychicznie serialowych detektywów, jest zarówno jego siłą, jak i przekleństwem. Scenarzysta ma na szczęście nieco serca dla swej postaci i rekompensuje mu życiowe niedostatki odrobiną miłości. Bohater zapała płomiennym uczuciem do pewnej intrygującej dziennikarki i dzięki temu fabularnemu zabiegowi, spod oparów absurdu unoszących się nad fabułą komiksu, możemy również wychwycić niespodziewaną i jakże potrzebną w całym tym rozgardiaszu uroczą nutkę nostalgii.
Czytaj również: „Skosztuj przestępcę!”, czyli komiks „Chew” i jego twórcy
Wszystkie te elementy składają się na główną zaletę komiksu: historia jest po prostu wciągająca. Lyman zaczął od mocnego uderzenia i ani myśli zwalniać. W pierwszym tomie z małych kamyczków tworzona jest większa opowieść, w fabularnym tle pojawiają się pewne znaczące elementy, a niektórzy bohaterowie z pewnością jeszcze powrócą. Dodatkowo mamy tu garść teorii spiskowych, a nawet trochę kosmicznego science fiction. No i te słowa o wampirze, które w bazie naukowej na Biegunie Północnym wykrzykuje pewna roznegliżowana i wymachująca karabinem Rosjanka! I jak tu nie czekać na ciąg dalszy?
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat