Od kilku miesięcy po głowie chodził mi pomysł na zrealizowanie testu telewizora, który nie skupiałby się na jakości wyświetlanego obrazu, a byłby próbą odpowiedzi na pytanie: czy warto inwestować w sprzęt z górnej półki gabarytowej? Gdybyśmy oceniali rynek telewizorów wyłącznie na podstawie reklam, moglibyśmy stwierdzić, że w Polskich domach królują gigantyczne odbiorniki. I choć coraz częściej sięgamy po modele 55-calowe i większe, to wciąż trafiają one do wąskiego grona odbiorców. Firma badawcza GfK Polonia w latach 2013 i 2017 przeprowadziła badania rynkowe, w których zapytała ankietowanych o preferencje dotyczące wielkości telewizorów. Jeszcze pięć lat temu po odbiorniki w rozmiarze 55″ i większym sięgało zaledwie 3% konsumentów, a w zeszłym roku odsetek ten wzrósł do 17%. To spory przeskok, jednakże największe modele wciąż cieszą się ograniczonym zainteresowaniem. Jeszcze kilka lat temu można było zakładać, że unikamy wielkogabarytowców ze względu na ich wygórowaną cenę. Dziś ten argument traci na znaczeniu. Najtańsze telewizory o przekątnej 55″ można kupić już za 1500 zł, 60″ za 2000 zł a 65″ za 2500 zł. Owszem, najtańsze telewizory nie zaoferują doskonałego obrazu, a ze względu na niską jasność matrycy tryb HDR nie będzie działał zbyt imponująco. Ale nawet te budżetowe konstrukcje otworzą filmy w 4K i dadzą nam dostęp do systemu operacyjnego.

Salon czy sala kinowa?

Aby przekonać się – albo zniechęcić – do wielkich telewizorów, wziąłem na warsztat 65-calowego Samsunga Q9F oraz soundbar Dolby Atmos HW-N950 z subwooferem i dwoma głośnikami tylnymi w pakiecie. Jak szaleć, to na bogato, jeśli ten zestaw nie zamieni mojego salonu w małe kino, to prawdopodobnie żaden telewizor temu nie podoła. Zanim jednak przejdziemy do spostrzeżeń z użytkowania odbiornika, pozwólcie, że pokrótce przedstawię środowisko, w którym przeprowadziłem testy. Samsung zadomowił się w salonie, który na styk mieści się w normach minimalnej wysokości pomieszczeń mieszkalnych (250 cm). Z kolei odległość od szafki RTV do kanapy wynosi ok. 2 metrów, a metr za kanapą umiejscowiony jest wielki stół – parkietu do tańca tu sobie nie urządzisz. Kiedy kurier dostarczył dwa wielkie kartony z zestawem audio oraz telewizorem, trzeba było ustawić je w przedpokoju, aby można było się ruszyć. Idealne warunki do sprawdzenia, czy zakup wielkiego telewizora do typowego polskiego mieszkania to dobry pomysł.

Gdzie to pomieścić?

Całe szczęście, że era telewizorów z wielkim tyłkiem dobiegła końca, w przeciwnym razie ten 65-calowiec ważyłby ze sto kilo. Ale ze względu na spore gabaryty do złożenia go i tak będzie potrzebny jakiś pomocnik. Samsung ma 145 cm w podstawie, a ramka okalająca ekran jest tak wąska, że jedna osoba może nie poradzić sobie z wyjęciem telewizora z opakowania. Pojedyncza nóżka może wydawać się nieco zbyt filigranowa jak na sprzęt w tym rozmiarze, jednak poradzi sobie z udźwignięciem wyświetlacza, a ciężar urządzenia rozkłada się wzdłuż podłużnego wspornika, który stabilizuje sprzęt. Niestety, telewizor o takich gabarytach chybocze się nawet przy lekkim szturchnięciu, dlatego producent zaleca przytwierdzenie go do ściany za pomocą żyłek stabilizujących. Z tym telewizorem postawionym na wsporniku jest jeszcze jeden problem – nóżka ma głębokość 39 cm, czyli jest o jeden centymetr węższa od standardowej półki RTV. Na szafce nie będzie miejsca na postawienie soundbaru. Jeśli myślisz o zakupie wielkiego telewizora i zestawu audio, upewnij się, że odbiornik ma dwie nóżki o szerokim  rozstawie albo od razu zakup uchwyt do montażu na ścianie.
Telewizor ma bardzo cienką ramkę i obudowę wyprofilowaną tak, aby po zawieszeniu na ścianie idealnie do niej przylegała. / Zdjęcie: Materiały własne
W przypadku Samsungów z linii Q9F ta druga opcja ma jeszcze kilka dodatkowych zalet. Koreańscy projektanci tak opracowali układ mocujący, że telewizor można powiesić przy samej ścianie, upodabniając go tym samym do wielkiego obrazu. Do takiego rozwiązania zachęca także system OneConnect, czyli skrzyneczka ze wszystkimi złączami, do których podpinamy zewnętrzne urządzenia. Od telewizora odchodzi tylko jeden półprzezroczysty i dość cienki kabel, który przesyła zarówno obraz, jak i energię do zasilenia matrycy. Cała reszta elektroniki znajduje się wewnątrz skrzyneczki – to tam znajdziemy porty HDMI, Ethernet czy wejście na kabel antenowy. QLED powieszony na ścianie wygląda o wiele estetyczniej niż postawiony na szafce. Kabel łączący go z OneConnect nie rzuca się w oczy, a podpinanie nowych urządzeń jest znacznie łatwiejsze – wystarczy tylko wysunąć skrzyneczkę, aby dowolnie manipulować okablowaniem.

Czas na seans

Pora odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: jak ten 65-calowiec sprawdza się podczas oglądania i czy nie jest za duży jak na standardy polskich mieszkań. Zacznijmy od końca, czyli od rozmiaru. Jeśli ktoś przez całe życie korzystał z telewizorów o przekątnej mniejszej niż 50″, przeżyje szok, kiedy zobaczy wielki, czarny prostokąt szpecący salon. Wystarczy jednak odpalić film w dobrej jakości, aby pozbyć się wszelkich wątpliwości. Jeśli kanapa stoi w odległości ok. 2 metrów od wyświetlacza, obraz wypełnia większą część pola widzenia. Pozwala to w pełni zanurzyć się w filmie, grze lub serialu. A jeśli do tego korzystamy z porządnego systemu audio, można odnieść wrażenie, że znajdujemy się w samym sercu akcji. Tu soundbar Dolby Atmos HW-N950 sprawdził się świetnie, wypełniając pomieszczenie głębokim, wyrazistym i przestrzennym dźwiękiem. Choć muszę przyznać, że Q9F brzmi nieźle nawet bez dodatkowego nagłośnienia.
Efekt HDR wypada świetnie. Światła samochodu aż rażą po oczach, mimo iż reszta sceny utrzymana jest w ciemnej kolorystyce. / Zdjęcie: Materiały własne
65-calowy wyświetlacz ma jeszcze jedną zaletę – dobre kąty widzenia. Samsung jest tak duży, że trzeba odejść dobry metr od kanapy, aby nasycenie obrazu zaczęło wyraźnie spadać. Każdy, kto spogląda na niego siedząc na kanapie, może cieszyć się kolorami o takiej samej głębi. W przypadku mniejszych odbiorników często zdarza się tak, że osoba siedząca na skraju kanapy widzi wyblakły obraz.

Nie wszystko złoto, co się świeci

Decydując się na zakup telewizora w rozmiarze XXL, trzeba uzmysłowić sobie, że stajemy się posiadaczami gigantycznego, czarnego prostokąta. Jeśli sprzęt nie będzie używany bez przerwy, przez większość czasu będzie szpecił nasze mieszkanie. I o ile w przypadku mniejszych odbiorników nie jest to zbyt duży problem, gdyż łatwo wtapiają się w otoczenie, to 65-calowy telewizor może zdominować cały salon. Inżynierowie Samsunga postanowili w dość kreatywny sposób rozwiązać ten problem projektując Ambient Mode. W tym trybie telewizor może wyświetlać nasze zdjęcia, dekoracyjne animacje czy stylowe zegary, zamieniając się tym samym w stylowy element dekoracyjny. Ambient Mode pracuje w trybie ekonomicznym, pobierając minimalne ilości prądu, a do tego można ustalić, po jakim czasie ma się automatycznie wyłączyć. Warto zauważyć, że w tym trybie telewizor sprawdzi się nie tylko na klasycznej, białej ścianie. Część widżetów telewizyjnych ma transparentne tło, dzięki czemu QLED może zlać się ze ścianą. Wystarczy tylko sfotografować otoczenie za telewizorem, a sprzęt automatycznie dopasuje teksturę tapety do ściany, na której powiesiliśmy Samsunga. Na poniższym filmie widać kilka przykładów na kreatywne wykorzystanie Ambient Mode: Kolejnym problemem mogą okazać się odbicia. Filmy najlepiej ogląda się, jeśli środek odbiornika umiejscowimy nieco poniżej linii wzroku. W przypadku dużych telewizorów znaczna część matrycy wchodzi w światło okna, przez co oglądanie telewizji w słoneczny dzień może być mocno utrudnione. W błyszczących matrycach widać każde, nawet najmniejsze odbicie. Jeśli zdecydujesz się na zakup 65-calowego sprzętu, konieczne może okazać się zainwestowanie w porządne żaluzje albo zasłony. Zwłaszcza jeśli ściana telewizyjna umiejscowiona jest naprzeciwko tej okiennej, w takim wypadku twój nowy, wielki telewizor może zamienić się w gigantyczne lustro.
Wyłączony telewizor przypomina wielkie, czarne lustro… / Zdjęcie: Materiały własne
Za to Samsung Dolby Atmos HW-N950 nie jest najlepszym wyborem do ciasnego mieszkania. Nie zrozummy się źle – ten system brzmi świetnie, ale tylne głośniki trzeba ustawić na statywach i podpiąć do prądu, aby w pełni wykorzystać ich potencjał. Co oznacza, że za kanapą powinniśmy mieć sporo wolnego miejsca. Jeśli planujesz stworzyć salę kinową w domu z wielkim salonem, nie będzie z tym problemu. W mieszkaniach o wiele lepiej sprawdzą się mniejsze zestawy, w skład których wchodzą same soundbary i subwoofery.

Więcej znaczy lepiej?

Kiedy spakowałem 65-calowca od Samsunga i wróciłem do wysłużonej 44-calowej plazmy, to nie ostrego i jasnego obrazu QLED-a brakowało mi najbardziej. Na powrót przyzwyczaiłem się do nieco wyblakłych kolorów, mniejszej rozdzielczości i braku systemu operacyjnego. Ale mimo iż minęły już dwa tygodnie od zdania sprzętu, wciąż brakuje mi tej dodatkowej powierzchni matrycy. Oglądanie filmów na większym ekranie jest po prostu wygodniejsze, nawet jeśli czasami trzeba namęczyć się z zaciemnieniem okien, aby pozbyć się irytujących odblasków. I jeśli dziś miałbym do wydania na telewizor konkretną kwotę i stanąłbym przed wyborem – większa matryca, ale słabszy obraz, albo mniejsza matryca i lepsze funkcje, bez wątpienia postawiłbym na tę pierwszą opcję. Nawet jeśli telewizor nie miałby funkcji Ambient Mode i przez większość dnia szpecił salon wielką, błyszczącą czernią.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj