Piętnaście tysięcy osób na widowni i kilkuminutowa owacja na stojąco – tak zakończył się pokaz Gladiatora z muzyką na żywo podczas 7. Edycji Festiwalu Muzyki Filmowej. Wypełniona po brzegi Kraków Arena tego dnia przypominała tryskające życiem Koloseum z początku naszej ery. Zamiast walk - projekcja filmu, zamiast gladiatorów - orkiestra, zamiast mieczy - smyczki. Muzyka Hansa Zimmera w małopolskiej hali wybrzmiała donośniej niż kiedykolwiek wcześniej i - podobnie jak sam film Ridleya Scotta - nie zestarzała się ani o dzień. Pomimo tego, że na widowni większość wiedziała, jak potoczą się losy Maximusa, czuć było, jak cała hala trzyma kciuki i wstrzymuje oddech przy każdej walce gladiatora o aparycji Russella Crowe'a. Ciekawym doświadczeniem było też posłuchanie soundtracku Zimmera po 13 latach od jego napisania - w Gladiatorze wyraźnie słychać motywy, których echa słyszeliśmy później w "Piratach z Karaibów", Królestwie Niebieskim czy Mrocznym rycerzu. Często odwołania w innych kompozycjach do muzyki z filmu Scotta świadczą jednak o niczym innym, jak o sile granego na żywo w Krakowie soundtracku.

Coroczny pokaz filmowy z muzyką symultaniczną na żywo (przed laty oglądaliśmy i słuchaliśmy w ten sposób m.in. Matrixa i trylogię "Władca Pierścieni") nie był jedynym spektakularnym wydarzeniem podczas tegorocznej edycji festiwalu. Zaczęło się stosunkowo skromnie, bo od koncertu "Kon-Tiki: Dalekomorska Wyprawa" z muzyką ze słynnej skandynawskiej superprodukcji. Kolejnego dnia było już znacznie bardziej mainstreamowo i energicznie - w Kraków Arena zabrzmiała muzyka z serii filmów o Jamesie Bondzie. Ciarki na plecach powodował już sam motyw przewodni, choć ten był jedynie wstępem do większej całości. Wśród zagranych utworów z czołówek były klasyki pokroju "Goldfingera" i "Live and Let Die", ale także nieco nowsze piosenki, takie jak "GoldenEye", "Another Way to Die" czy "Skyfall".

Czytaj również: "Służby specjalne": Słabsze od "Pitbulla" - recenzja

Po koncertach z muzyką z Bondów i Gladiatora organizatorzy festiwalu przygotowali dla uczestników wielki finał w postaci uroczystej gali celebrującej 100-lecie Amerykańskiego Stowarzyszenia Kompozytorów, Autorów i Wydawców. Do obecnego już wcześniej w Krakowie Hansa Zimmera dołączyli m.in. Dario Marianelli (Anna Karenina), Elliot Goldenthal (Frida) i Patrick Doyle (Harry Potter i Czara Ognia). Po serii pojedynczych utworów koncert zwieńczyły dwie suity: "Grand Gothic Suite" i "Inception: Suite". Te ostatecznie przekonały niektórych, że warto było dojechać do znajdującej się na Nowej Hucie hali ocynowni. Co prawda ścieżka dźwiękowa z filmów Batman Forever i Batman & Robin okazała się być równie dobra jak produkcje Joela Schumachera, którym towarzyszyła, a ilustracja dzieła Christophera Nolana wypadła zaskakująco mało efektownie (jest znacznie mniej dynamiczna niż chociażby wspomniani "Piraci"), ale w tych dwóch przypadkach zaproponowano coś więcej niż samą muzykę. W hali ocynowni rozpoczął się wtedy prawdziwy spektakl - w ruch poszły nie tylko słyszane już wcześniej pałeczki i smyczki, ale także przygotowane specjalnie na tę okazję światła.

Choć to jedyna taka impreza w Polsce, Festiwal Muzyki Filmowej zapraszanymi gwiazdami i organizowanymi koncertami co roku solidnie podwyższa sobie poprzeczkę. Jeśli organizatorzy powtórzyliby za Maximusem słynne pytanie do publiczności z Gladiatora, nie pozostałoby nic innego, jak odpowiedzieć: "Oj, tak, byliśmy zadowoleni!".

[[603]]

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj