Granie w chmurze, nowe konsole i triumf laptopów. 2022 rok może być rokiem mobilnego grania
Witamy w 2022 roku, w którym o zakupie konsol dziewiątej generacji oraz gamingowych pecetów mogą pomarzyć wyłącznie najszybsi i najzamożniejsi gracze. Roku, który może poważnie namieszać w branży gier.
Co łączy karty graficzne z linii RTX i popularne tokeny NFT? Absurdalnie zawyżona cena oraz popyt znacząco przekraczający podaż. Truizmem będzie stwierdzenie, że pandemia koronawirusa porządnie namieszała w branży gier, ostatnie dwa lata dobitnie udowodniły nam, jak ogromne spustoszenie koronawirus wyrządził w szeroko rozumianym sektorze nowych technologii. Jednak zamiast skupiać się na tym, co było, lepiej przyjrzeć się temu, co czeka nas w najbliższej przyszłości. A trzeba przyznać, że nadchodzące miesiące w kontekście rozwoju branży technologii gamingowych zapowiadają się niezwykle interesująco.
Jesteśmy świeżo po zamknięciu CES 2022, jednych z najważniejszych targów innowacji, które zwyczajowo wyznaczają kierunek rozwoju branży w najbliższej perspektywie czasowej. I choć pandemia odcisnęła swoje piętno na tegorocznej edycji imprezy (część wystawców zrezygnowała z wystawienia własnych stoisk, a same targi skrócono o jeden dzień), prognozy korporacji zarysowane podczas CES-owych wystąpień po raz kolejny mogą okazać się niezwykle trafną diagnozą rynku.
Warto przyjrzeć się zwłaszcza zapowiedziom z sektora gamingowego, bo choć podczas imprezy nie zaprezentowano żadnego game changera, wystawcy dobitnie pokazali, czym będziemy żyli do kolejnej edycji targów. W 2022 roku niezwykle głośno może zrobić się o szeroko rozumianym graniu mobilnym.
Na wstępie warto przyjrzeć się NVIDII jako jednej z kluczowych firm z pecetowego poletka, która dość otwarcie wspomina o tym, w którym kierunku planuje rozwijać swoje portfolio produktowe. Korporacja pochwaliła się przeszło 160 modelami nowych laptopów napędzanych kartami z linii GeForce. I choć ta informacja może kojarzyć się z suchym przekazem PR-owym, nie warto przechodzić obok niej obojętnie.
Nie bez powodu to laptopy były jednym z głównych produktów, które podczas CES znalazły się w centrum zainteresowania korporacji. Przedstawiciele NVIDII zdają sobie bowiem sprawę z tego, że kryzys na rynku półprzewodników oraz zwiększone zainteresowanie kryptowalutami doprowadziło do tego, że na zakup porządnej stacjonarki z kartą graficzną z górnej półki wydajnościowej mogą pozwolić sobie dziś wyłącznie nieliczni. Za to laptopy, które jeszcze do niedawna nie były sprzętem pierwszego wyboru dla przedstawicieli doktryny PC Master Race, nagle znalazły się w ich centrum zainteresowaniu.
Zwrócenie się graczy w stronę laptopów to rzecz raczej nieunikniona, przynajmniej na przestrzeni najbliższych miesięcy, gdyż według najświeższych prognoz kryzys na rynku kart graficznych może przeciągnąć się aż do końca 2022 roku. Obecnie nic nie wskazuje na to, aby ceny podzespołów komputerowych wróciły do przedpandemicznych poziomów wcześniej niż w czwartym kwartale rozliczeniowym. A to oznacza, że przez dziewięć miesięcy gracze pecetowi zainteresowani modernizacją sprzętu będą skazani albo na zakup kart kosztujących kilkukrotnie więcej niż wynosi rekomendowana cena producenta, albo przerzucenie się na granie na laptopie.
Istnieje co prawda cień szansy na to, że premiera układów RTX z serii 4000 zaplanowana na końcówkę roku przywróci równowagę cenową sprzed 2020 roku, jednak nie liczyłbym zbytnio na to, że w grudniu bez problemu złożymy peceta za rozsądną kwotę. Wręcz przeciwnie, jeśli szał na kryptowaluty oraz tokeny NFT nie osłabnie, zakup kolejnej generacji topowych kart od NVIDII oraz AMD nadal będzie poza naszym zasięgiem. A skoro to laptopy będą chętniej wybierane przez graczy, to pecetowcy jako grupa społeczna zwiększy swoją mobilność.
W tym miejscu warto wspomnieć także o pewnym niezwykłym projekcie autorstwa inżynierów Asusa, czyli gamingowym tablecie ROG Flow X13, który był jedną z gwiazd CES 2022. I nie jest to kolejny prosty tablet z Androidem i Snapdragonem, a Surface na sterydach. Pod obudową tego sprzętu pracuje procesor Intel Core i9-12900H wsparty kartą graficzną RTX 3050Ti. Taki duet jest wprost stworzony do grania w pecetowe tytuły z dala od domu. To on stanowi kwintesencję zmian, jakie zachodzą w branży pecetowej.
Czy to wystarczy, aby nazwać 2022 rok złotą erą mobilnego gamingu? Oczywiście, że nie. Istnieją jednak inne powody, aby przypuszczać, że taki scenariusz ma szansę ziścić się na naszych oczach.
Wiele wskazuje na to, że wkrótce zrobi się naprawdę głośno o dwóch konsolach przenośnych o ogromnym potencjale sprzedażowym. Pierwszą z nich jest wydany niedawno odświeżony model Nintendo Switcha z ekranem OLED. Choć nie jest to długo wyczekiwana wersja Pro przystosowana do grania w 4K, wyprzedaje się na pniu. Spektakularny sukces sprzedażowy klasycznego Switcha w 2021 roku pozwala przypuszczać, że nowa konsola przyciągnie do siebie kolejne miliony zadowolonych odbiorców.
Z drugiej strony mobilnej barykady mamy zaś pecetowego konkurenta pod postacią Steam Decka. Konsola od Valve błyskawicznie wyprzedała się w akcji przedsprzedażowej i już w lutym trafi do pierwszych szczęśliwych odbiorców. Jeśli okaże się tak dobra, jak twierdzi zespół Gabe'a Newella, może namieszać w branży. Porządnie wykonany kompaktowy sprzęt gamingowy, w pełni przystosowany do odpalania najnowszych tytułów pecetowych, to spełnienie marzeń milionów graczy.
Nie możemy zapominać także o smartfonach, sprzętach o stricte mobilnym charakterze, które coraz śmielej rozpychają się w branży gamingowej. Najciekawszym projektem z tej kategorii wydaje się Samsung Galaxy S22, urządzenie, które wyposażono w podzespoły od AMD przystosowane do obsługi sprzętowego ray tracingu. Tak, w 2022 roku na rynku konsumenckim zadebiutuje smartfon gotowy renderować realistycznie wyglądające rozbłyski i cienie dzięki zastosowaniu technologii śledzenia promieni świetlnych.
Największą zaletą tego modelu będzie fakt, iż nie jest to kolejny eksperymentalny gadżet pokroju serii Galaxy Fold czy Flip. To klasyczna, odświeżona eska, flagowiec z krwi i kości wypuszczany w regularnych rocznych odstępach. W ślady Samsunga prawdopodobnie pójdą i inni twórcy, którzy również zechcą przyciągnąć nas do swoich zabawek za pośrednictwem tej przyszłościowej technologii. Tym samym walka o graczy mobilnych rozgorzeje na dobre. I nie będzie to kolejna bitwa o miłośników prostych smartfonowych klikaczy, a starcie, w którym ceną będzie zainteresowanie tych, którzy ogrywają przede wszystkim tytuły klasy AAA.
Zalanie rynku innowacyjnym sprzętem oczywiście nie wystarczy, aby wzniecić rewolucję. Na szczęście producentom gadżetów przyjdą z pomocą twórcy oprogramowania. Kluczową rolę w promocji mobilnego stylu grania mogą odegrać serwisy cloud gamingowe.
Na wstępnie warto wspomnieć o sprytnym ruchu Microsoftu, który swoją chmurę rozwija w ramach Game Passa. Użytkownicy, którzy zdecydują się na subskrypcję najdroższej wersji usługi, otrzymają zarówno dostęp do gier, jak i platformy streamingowej. Docelowo to odbiorca ma decydować o tym, na jakim sprzęcie gra mu się najlepiej: pececie, konsoli czy urządzeniu mobilnym.
Microsoft poczynił sprytny ruch związany z xCloudem, firma planuje bowiem upowszechnić swoją usługę m.in. wśród posiadaczy konsol Xbox One. Teoretycznie takie rozwiązanie powstało po to, abyśmy mogli ograć produkcje z nowej generacji bez konieczności inwestowania w zakup Series X/S. W praktyce może przyczynić się do zwiększenia świadomości na temat potencjału cloud gamingu. Kiedy ktoś przekona się, że granie w chmurze może być przyjemne, istnieje spora szansa, że spróbuje swoich sił z xCloudem na smartfony i zostanie z nim na dłużej.
Sam xCloud nie ma jednak aż tak dużej siły przebicia, aby rozkręcić mobilną branżę gamingową, z pomocą przyjdzie mu jednak GeForce NOW. NVIDIA nie chce bowiem ograniczać się do jednego rynku i planuje ekspansję na szeroką skalę, również w sektorze smartfonowym.
Ale czy korporacja może zrobić coś jeszcze, aby zainteresować graczy tym segmentem branży? Wszak GFN z powodzeniem odpalimy zarówno na androidofonach, jak i iPhone'ach w webowej odsłonie. Owszem, jest jeszcze jeden przyczółek, który warto zdobyć, a zwą go Fortnite.
Ostatni element tej mobilnej układanki może okazać się jednym z najważniejszych na drodze do przeprowadzenia opisywanej tu rewolucji. Jak wiadomo, mobilny Fortnite był dla Epic Games żyłą złota, jednak w wyniku sporu o wysokość marży narzucanych Apple na płatności realizowane przez App Store został wycofany ze sklepu z aplikacjami mobilnymi na iOS-a. Twórcy gry nie zamierzają jednak biernie czekać na rozwiązanie konfliktu i wprowadzili Fortnite'a dla iOS-a tylnymi drzwiami, właśnie poprzez usługę GeForce NOW.
Twórcy z Epic Games we współpracy z NVIDIĄ uruchomili beta testy Fortnite'a z interfejsem przystosowanym do obsługi za pośrednictwem dotykowych ekranów. Tytuł ma oferować dokładnie takie same doświadczenia, jak jego mobilny port, który stał się główną osią sporu Epic Games z Apple. Jeśli przyjmie się wśród społeczności graczy mobilnych, może na nowo rozkręcić fortnite'owy szał wśród użytkowników iOS-a.
Na tym jednak nie koniec, gdyż NVIDIA nie poprzestanie na tej grze, korporacja zapowiedziała, że pracuje nad kolejnymi streamingowymi tytułami z pecetów, które oddadzą nam do dyspozycji interfejs dotykowy podobny do tego, jaki stosuje Microsoft w wybranych produkcjach na mobilnego xClouda.
Jeśli zestawimy ze sobą te wszystkie innowacje, zarysuje nam się dość klarowny obraz tego, w którą stronę planują rozwijać się korporacje z branży gamingowej w 2022 roku. Szeroko rozumiana mobilność może trafić na piedestał, a łatka od lat przyczepiana grom mobilnym może trafić na śmietnik historii. Laptopy, nowe konsole przenośne, smartfony przystosowane do grania w biegu i wspierające je platformy cloud gamingowe – to te technologie w głównej mierze będą walczyć o uwagę graczy przez cały nadchodzący rok.
Albo przynajmniej do czasu, aż rynkowe ceny kart graficznych w końcu zbliżą się do wartości sugerowanych przez producenta, a konsole dziewiątej generacji przestaną być towarem deficytowym.