Historia The Walt Disney Company, czyli podbój świata w niecałe sto lat
Od niskobudżetowych animacji do największych filmowych hitów. Co stoi za tak spektakularnym sukcesem Disneya? Aby odpowiedzieć na to pytanie, cofnijmy się o prawie sto lat...
Dokładnie 16 października 1923 roku w kalifornijskim Burbank bracia Walt i Roy Disney założyli małe, niepozorne studio animacji filmowych i nadali mu nazwę Disney Brothers Cartoon Studio. Uznali, że tworzenie magicznych kreskówek dla dzieci jest tym, czym chcą się zajmować. Walt, obdarzony artystyczną duszą, tworzył piękne rysunki, zaś Roy zajmował się spółką od zaplecza, doglądając, by wszystko było zawsze dopięte na ostatni guzik. Jak na początkujących biznesmenów bez doświadczenia, rodzeństwo stawiało całkiem rozsądne kroki. Ich pierwszym (niemym jeszcze) filmem była produkcja na poły animowana, a na poły aktorska, Alice's Wonderland. Krótkometrażówka wchodziła w skład serii odcinkowej noszącej zbiorczy tytuł Alice Comedies, a w główną rolę wcielały się w sumie cztery różne aktorki. Emisję zakończono w 1927 roku i wtedy bracia zdecydowali, że poświęcą się wyłącznie animacjom.
Niestety, jak to w wypadku małych przedsiębiorstw bywa, ich droga usłana była raczej kamieniami niż różami. Choć stworzone przez nich animacje bardzo szybko zostały docenione przez świat filmowy, nad firmą nieprzerwanie ciążyło widmo bankructwa. Ale dostrzeżenie, że to właśnie bagatelizowane często dzieci są najlepszym potencjalnym odbiorcą na rynku, pozwoliło Disneyowi osiągnąć niekwestionowany sukces. Aby przyciągnąć przed ekrany najmłodszych widzów, Walt starał się stale udoskonalać swoje produkcje. Idąc z duchem czasu, pokolorował je, a potem także udźwiękowił. Podpisanie umowy z firmą Technicolor, która specjalizowała się w nadawaniu filmom żywych barw, poskutkowało wypuszczeniem na rynek kreskówki pod tytułem Kwiaty i drzewa, wchodzącej w skład serii Silly Symphonies. Za tę animację Walt Disney otrzymał w 1932 roku pierwszego ze swoich dwudziestu sześciu Oscarów. A na dodatek od dawna kiełkował mu w głowie pomysł na otwarcie wielkiego parku rozrywki; wyszedł z założenia, że przecież każde dziecko uwielbia wesołe miasteczka, a zwłaszcza takie, gdzie można spotkać słynną Myszkę Miki!
Zanim jednak Myszka Miki została powołana do istnienia, firma musiała zmierzyć się z szeregiem problemów i konfliktem z Universal Pictures. Po zakończeniu prac nad Alice Comedies, Walt Disney i Ub Iwerks usilnie szukali inspiracji na nową, przekonującą postać. Los chciał, że w tym samym czasie studio Universal poszukiwało pomysłu na kasowy projekt i było bardzo zainteresowane wejściem w animacje. Od słowa do słowa ustalono, że Walt Disney stworzy dla nich postać Królika Oswalda. Swoistym pośrednikiem między firmami był niejaki Charles Mintz. Gdy Królik ożył na ekranie, a Walt potrzebował większych pieniędzy na dalszy rozwój studia, Mintz zarządził cięcia budżetowe. Jakiekolwiek negocjacje były bezskuteczne, ponieważ to właśnie on posiadał prawa do postaci, a tym samym moc decyzyjną. W tym momencie Disney odciął się od Mintza i Universalu, ryzykując kompletne bankructwo i skazując się na rozpoczęciu prac od nowa. Obiecał sobie jednak, że stworzy coś zupełnie nowego. I tak też się stało. Myszka Miki (przypominająca Królika Oswalda, tylko z okrągłymi uszami) przyjęła się na rynku w błyskawicznym tempie, nie dając żadnej szansy konkurentom. Po jakimś czasie dołączyli do niej ikoniczni dzisiaj towarzysze – Kaczor Donald, pies Pluto, myszka Minnie i inni. Na swoich animacjach Disney zarabiał coraz większe pieniądze oraz zdobywał dzięki nim prestiżowe nagrody, w tym kolejne statuetki Oscara.
Gdy katalog firmy znacznie się poszerzył, Walt skupił się na prowadzeniu studia, a za kolejne filmy odpowiadał już sztab zatrudnionych rysowników. Wytwórnia miała coraz więcej pieniędzy i co za tym idzie, coraz większe możliwości. Dzięki temu zrealizowano pionierskie pełne metraże, jakich do tej pory nie stworzył nikt – począwszy od kolorowej i udźwiękowionej Snow White and the Seven Dwarfs z roku 1937 i Fantazji z 1940, w której po raz pierwszy wykorzystano dźwięk stereo. To właśnie sukces Śnieżki przyczynił się do pomnożenia majątku firmy i pozwolił na jej dynamiczny rozwój. Niedługo później Disney przeniósł Walt Disney Studios do Burbank i miejsce to do dziś pełni funkcję oficjalnej siedziby wytwórni. Lata 40. zaowocowały kolejnymi pięknymi animacjami – powstały między innymi Pinocchio, Dumbo i Bambi.
Niestety wybuch II wojny światowej uniemożliwił wytwórni dalszy rozwój na skalę globalną, a po tak długim przestoju trudno było dalej maszynowo wypuszczać hit za hitem. Dlatego też w 1954 roku Disney podpisał pierwszą znaczącą umowę ze stacją ABC. Układ był korzystny dla obu stron, ponieważ stacja oferowała wkład finansowy w produkcje zleconych przez siebie programów animowanych. Ten duży zastrzyk gotówki dodał firmie rozpędu, a sam Walt Disney decydował się na inwestowanie w coraz to nowsze i droższe produkcje – i tak powstały tytuły, takie jak Lady and the Tramp, Sleeping Beauty czy 101 Dalmatians. Wzbogacenie się firmy pozwoliło wreszcie na otwarcie w 1955 roku planowanego od lat Disneylandu, a zaraz potem na przeniesienie animowanych bohaterów do świata pozafilmowego. Odkrywszy w tym sposobie prawdziwą żyłę złota, Disney zaczął sprzedawać prawa do swoich animacji i do konkretnych postaci, wiedząc, że kluczem do sukcesu jest wyposażenie każdego dziecka w bajkowy gadżet lub zabawkę. Triumf animacji trwał w najlepsze – poczciwi, uśmiechnięci bohaterowie, którzy nie znali przemocy, przyciągali przed ekrany zarówno dzieci jak i dorosłych, odnajdujących w kinach miłą odskocznię od codzienności. Otwarcie pierwszego parku rozrywki pod szyldem Disneya było ostatnim dużym przedsięwzięciem Walta.
W latach 60., gdy Disney przeżywał swój wielki rozkwit, Walt zmarł w wyniku choroby. Choć pozycja studia była, wydawałoby się, niezachwiana, śmierć założyciela (15 grudnia 1966 roku) zadała firmie ogromny cios i cały zespół borykał się z problemami i zwątpieniem. Pozostawiona bez mentora, wytwórnia w latach 70. ze znaczących animacji wypuściła jedynie Robin Hooda i Aryskotratów, których wynik w box-office nie przełożył się jednak na aż tak duży sukces kasowy, jakie osiągnęły poprzednie tytuły. Dopiero kiedy w 1984 roku stanowisko dyrektora generalnego objął Michael Eisner, który również położył nacisk na fabularne kino familijne (i nie tylko!), a na ekrany trafił między innymi przebój Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki, wytwórnia odżyła. Za czasów Eisnera także i animacje przeżyły ponowny rozkwit. Zatrudniono nowych rysowników i scenarzystów. Świeża krew i otwarcie na to, co postępowe, szybko skierowało Disneya na właściwy tor, po którym mknie nieprzerwanie aż do dzisiaj. Następne lata przyniosły wiele tytułów, które uznaje się za kultowe kultowe, począwszy od The Little Mermaid, przez Pocahontas i Aladyna, aż do jednego z najbardziej dochodowych filmów animowanych The Lion King.
Korzystając z dobrodziejstw postępu technicznego, wytwórnia szybko zaczęła realizować animacje cyfrowe. W 1995 roku powstało Toy Story, pierwszy w historii kina w stu procentach wygenerowany przy pomocy komputera film pełnometrażowy. Choć za stworzenie tej animacji odpowiedzialne było studio Pixar, Disney miał swój wkład we współpracę i dystrybucję. Majątek wytwórni był już tak ogromny, że mogła ona pozwolić sobie na powołanie do istnienia podległych jej firm. Powstały nowe marki, w tym Touchstone Pictures i Hollywood Pictures, aż wreszcie narodziło się Walt Disney Motion Pictures Group, które pochłonęło liczące się wytwórnie, sygnując je wszystkie nazwiskiem swojego założyciela. W ich skład wchodzi również Pixar, którego ostatnim niezależnie wyprodukowanym filmem były animowane Auta (dystrybuowane przez Disneya). Firma przejęła także studio Marvel i Lucasfilm, a także stacje telewizyjne ABC i ESPN. Ma również własne kanały tv – Disney Channel i Disney XD.
Wytwórnia wkroczyła w XXI wiek z długą listą kasowych animacji, seriali, które wszyscy znamy z telewizyjnych dobranocek, a także udziałami w ogromnej liczbie spółek medialnych. Pojawiły się nowe produkcje, takie jak Lilo and Stitch, Brother Bear, Home on the Range, czy Chicken Little, który był pierwszą animacją przystosowaną do projekcji w 3D. Jednak z biegiem lat początkowe założenia wytwórni uległy przewartościowaniu i położono nacisk przede wszystkim na kasowe filmy aktorskie, a liczbę animacji znacznie ograniczono. Jednym z nowszych pomysłów wytwórni (który, co najważniejsze, przynosi dobry zysk) jest łączenie obu form i realizacja aktorskich wersji uwielbianych animacji – mamy już Alice in Wonderland, Cinderella, The Jungle Book i nową Beauty and the Beast. Na horyzoncie majaczą Mulan, Aladyn, Król Lew, a także nowa historia Cruelli ze 101 Dalmatyńczyków.
Od założenia skromnego studia rysunkowego nie minęło jeszcze sto lat, a obecnie w skład The Walt Disney Company wchodzą wytwórnie filmowe, ekipy zajmujące się animacjami komputerowymi, a także wytwórnie płytowe i muzyczne. Pod słynnym logo funkcjonują również parki rozrywki, wydawane są gry i działają sklepy, co czyni niegdyś małą, rodzinną spółkę założoną przez dwóch braci największą i najbogatszą korporacją mediową na świecie. Inwestycje liczy się już w miliardach, a wytwórnia ma w kieszeni największe ikony popkultury – komiksowe uniwersum Marvela czy Gwiezdne Wojny George Lucas. O jakiejkolwiek liczącej się animacji byśmy nie pomyśleli, istnieje ogromna szansa, że swój udział miał w niej właśnie Disney. Podobnie rzecz ma się z blockbusterami. Nieustanne pomnażanie się majątku nie poskutkuje niczym innym jak włączaniem w swoje szeregi kolejnych firm – chodzą słuchy, że Disney rozważa wykupienie Netflixa. Nic zatem nie wskazuje na to, że cokolwiek byłoby zdolne tą potęgą zachwiać. Ciekawe, co by na to wszystko powiedział Walt...