Podczas tegorocznej edycji Vienna Comic Con spotkaliśmy się z Jackiem Dylanem, by porozmawiać o dalszych losach Shazam! oraz jego nowym projekcie dla HBO.
Czyli jesteś fanem Batmana i w filmie też zagrałeś fana Batmana…
Nieźle co?! Bardzo się dzięki temu utożsamiłem z moim bohaterem. Gdyby Batman był prawdziwy, to też pewnie bym latał za nim i zbierał rozrzucone po mieście batarangi.
A próbowałeś wynieść je z planu?
Tak, ale dział odpowiedzialny za rekwizyty pilnował ich jak oka w głowie. Chyba przeczuwali, że chcę jeden ukraść (śmiech).
Zastanawiam się jak wyglądała praca nad tą postacią. Bo jak rozumiem, nieodpowiednie przygotowanie ciała do tego, by udawać kalekę, faktycznie może skończyć się kalectwem.
To prawda i fajnie, że o to zapytałeś, bo niewiele osób o tym chyba wie. Nim rozpoczęliśmy zdjęcia miałem chyba miesiąc pracy z odpowiednią grupą kaskaderów, która nauczyła mnie jak chodzić o kulach tak, by po zdjęciach nie zostać do końca życia ze skoliozą. Co ciekawe każda postać, którą jak dotąd przyszło mi grać, ma problem z postawą. Nie wiem, dlaczego (śmiech).
Tak, moja postać pojawi się w tym filmie obok Zachary’ego. Tylko tyle mogę powiedzieć na temat tej produkcji.
Czy po sukcesie To i Shazam! poczułeś się jak wielka gwiazda?
Powiem ci szczerze, że nie. Poczułem to dopiero wtedy, gdy spełniłem swoje marzenie, jakim było zagranie u boku Steve’a Carella! Zagraliśmy razem w produkcji Mój piękny syn i to był pierwszy raz, gdy stresowałem się na planie filmowym. Grałem z moim idolem i było tak jak sobie wyobrażałem. Steve jest zabawny, ale też gdy trzeba potrafi być bardzo poważny. Dużo się od niego nauczyłem.
Masz jakichś aktorów, których warsztat szczególnie podziwiasz?
Robin Williams i właśnie Steve Carell. Uwielbiam każdy film z ich udziałem. Moim zdaniem to ludzie z najlepszym warsztatem w branży. Dla nich nie ma znaczenia, czy rola jest komediowa czy dramatyczna. Zawsze są świetni.