Jan Serce i jego sercowe rozterki. Jak miłosne perypetia "niefilmowego” bohatera wypadają po latach?
Jan Serce jest opowieścią o smutnym, samotnym mężczyźnie poszukującym miłości. Pomimo nieprzychylnych recenzji produkcja spotkała się z niezwykle ciepłym przyjęciem przez widownię i dziś wielu uważa ją za serial kultowy. Jak historia starego kawalera wypada po blisko czterech dekadach? Czy warto po nią sięgnąć?
Jan Serce Radosława Piwowarskiego to jeden z najbardziej znanych polskich seriali obyczajowych powstałych w PRL-u. Chociaż głośnej, emitowanej w 1982 roku produkcji udało się zdobyć rzesze wiernych fanów poruszonych losami Janka Serce, to jednocześnie zebrała ona wiele negatywnych recenzji. Jak to się stało, że widzowie pokochali tak „niefilmowego” bohatera i jakie odczucia towarzyszą dziś oglądanej po raz pierwszy produkcji?
Tytułowym bohaterem serialu jest warszawski kanalarz, któremu nie sprzyja szczęście w miłości. Jan jest spragnionym uczucia starym kawalerem, samotnym człowiekiem o kryształowym sercu. Jedyną i najważniejszą kobietą jego życia jest matka, z którą z resztą dzieli malutkie mieszkanko. Janek chce się jednak ożenić i robi wiele, by znaleźć prawdziwą miłość. Zgadza się na swaty, zamieszcza anons w gazecie, chodzi na wieczorki zapoznawcze i bale matrymonialne. My zaś obserwujemy, jak poznaje kolejne, bardzo różne, kobiety, te dojrzałe i bardzo młode, śledzimy jego miłosne perypetie i towarzyszymy w sercowych rozczarowaniach. Chociaż na swej drodze dwa razy spotkał prawdziwą miłość, to w obu przypadkach okoliczności okazały się skomplikowane… Czy Jankowi wreszcie uda się odnaleźć szczęście? Czy spotka wymarzoną miłość – miłość, na którą zasługuje? Tego akurat Wam nie zdradzę.
Mogę za to powiedzieć, o czym pomyślałam już przy seansie pierwszego odcinka serialu. Z łatwością zauważyć można, że Jan Serce jest bohaterem skrajnie różnym od protagonisty Tulipana, którego miałam przyjemność niedawno poznać. Chociaż również śledzimy miłosne perypetie męskiego bohatera, to są to podboje zupełnie inne. Janek stanowi przeciwieństwo Jurka. Nie jest silną osobowością, której poczynania śledzimy z zapartym tchem. Janek nie ma za grosz charyzmy czy sprytu. To bohater, z którym sympatyzujemy nie dla tego, że nas czymś szokuje. To raczej nieudacznik - postać, której los nie sprzyja i której współczujemy, bo zwyczajnie jest nam go szkoda. Pragniemy, by jego smutny los wreszcie się poprawił, by i do niego choć raz uśmiechnęło się szczęście. Bo, w przeciwieństwie do Tulipana, Serce nie jest kowalem własnego losu. Kiedy ma wybrać między własnym szczęściem a moralnością, zawsze wybiera to drugie. Jego intencje są niezmiennie dobre, a swój idealizm kilkakrotnie przypłaca zdrowiem. To bohater romantyczny, jak mówi o nim Małgosia. Postać depresyjna, która z zasady niezbyt atrakcyjnie powinna wyglądać na ekranie, lecz momentami i komiczna w swej nieżyciowości.
Również sam reżyser przyznał, że Jan Serce wydaje się być antybohaterem, serial zaś jest raczej refleksyjny, niżeli widowiskowy. Na przekór krytykom twórcy byli jednak zadowoleni ze swojego dzieła - Radosław Piwowarski i Zbigniew Kamiński stworzyli taki serial, jaki chcieli. Inny, trochę pod prąd. Opowiadający o bohaterze niewpisującym się w panujący wzorzec; o mężczyźnie, który, jak powiedział reżyser, nie przepycha się łokciami do kariery: Nie ma sukcesów, a wprost przeciwnie: przegrywa i głęboko przeżywa swoje porażki. Mnie taki człowiek zawsze będzie interesował bardziej niż typ zwycięzcy. Choć widzów pewnie nie zawsze, to w tym konkretnym przypadku i bohater tego typu zaskarbił sobie sympatię odbiorców. Polacy pokochali przeciętnego, lecz wrażliwego i dobrego Janka. Przez to, że jego życie dalekie jest od ideału, łatwiej jest się z nim utożsamić.
Jednakże problemem produkcji z dawnej, jak i ze współczesnej perspektywy może być fakt, iż serial toczy się wolnym rytmem, a niektóre sceny trwają za długo. Szczególnie w pierwszych odcinkach to rzeczywiście może przeszkadzać – nawet pomimo tego, że stan, w który niespieszne tempo wprowadza widzów, koresponduje z pewnego rodzaju stagnacją i melancholią obecną w życiu Janka. Zdarza się jednak, zwłaszcza w drugiej połowie serii, że akcja nieco przyśpiesza, serial staje się chwilami bardziej dynamiczny i nawet odrobinę trzyma w napięciu. Sam zaś odcinek rozgrywający się nad polskim morzem ogląda się naprawdę dobrze, właśnie dzięki temu wolnemu tempu i refleksyjnemu nastrojowi. W drugiej części produkcji bez wątpienia już łatwiej odnajdujemy się w tym niespiesznym tempie, pozwalającym dzielić z bohaterem jego refleksje. Po akceptacji takiego stanu rzeczy oglądamy serial z zainteresowaniem, przyjemnością i wyrozumiałością dla bohatera, którego losy nie raz nas wzruszą. Rozczula uśmiech, który pojawia się na twarzy Janka, kiedy choćby i na chwile spotyka na swej drodze miłość. Urzeka, gdy stan zakochania dodaje mu sił i sprawia, że inaczej patrzy na szarą rzeczywistość.
Chociaż Jan Serce nie jest najbardziej trzymającym w napięciu serialem na świecie, to fabularnie losy bohatera, jego miłosne podboje, są naprawdę interesujące – wystarczy wspomnieć o tym, jak pragnienie miłości przypłacił zdrowiem i znalazł się na granicy obłędu. Szczególnie zaś intryguje relacja Janka z osiemnastoletnią studentką oraz silną charakterologicznie mężatką z dzieckiem. W kontakcie z tymi kobietami Jan ukazuje różne strony swoje osobowości. I chociaż w serialu niektóre odcinki są bardziej emocjonujące, inne mniej, to jednak z zainteresowaniem oglądamy go do końca, ponieważ chcemy się dowiedzieć, czy naszemu bohaterowi wreszcie się powiedzie. Nikt nie zaprzeczy - produkcji zdarzają się dłużyzny, które na pewno bardziej przeszkadzają, gdy cały serial ogląda się na raz, dlatego też najlepiej wygospodarować sobie na seanse dwa, trzy popołudnia. Sam zaś Jan Serce, wbrew pozorom, nie jest produkcją, która wpędza nas w smutny nastrój. Oczywiście jest nam przykro, gdy bohater cierpi, ponieważ brakuje mu bliskości i miłości. Te momenty zostały jednak zrównoważone przez zabawne sceny, w których komiczne są nie tylko zachowania Janka, lecz również postaci drugoplanowe i ich poczynania. Szczególnie bawi i zapada w pamięć Sowa, syn jednej z kobiet Jana, oraz konferansjerka i pracownica biura matrymonialnego.
Zobacz także:
Za sukcesem Jana Serce, jak to bywa w przypadku większości tego typu seriali, stoi również świetna obsada. Głowna rola napisana została zresztą z myślą o Kazimierzu Kaczorze, któremu udało się oddać osobowość, wartości i pewien nieodłączny smutek portretowanego bohatera. Ale bardzo dobrze wypadli i odtwórcy innych postaci: Jadwiga Kuryluk w roli matki, Antoniny Serce, która całą miłość z ojca przelała na swego syna, Krystyna Feldman w roli sąsiadki, Jan Himilsbach w roli znajomego kanalarza oraz aktorki w rolach kolejnych miłości Janka: Hanna Stankówna, Ewa Szykulska, Anna Nehrebecka, Jadwiga Jankowska-Cieślak czy, jeszcze przed karierą w Hollywood, Joanna Pacuła. Nie można oczywiście nie dodać, że melodia przewodnia serialu pochodzi z piosenki Uciekaj moje serce stworzonej przez Seweryna Krajewskiego i Agnieszkę Osiecką, muzyka otwierająca każdy z odcinków rewelacyjnie wprowadza nas w nastrój serialu.
Plusem dla widzów oglądających serial po latach jest też możliwość zobaczenia Warszawy lat 80. Dodatkowo ci, którzy znają te czasy ze swej młodości, mogą przypomnieć sobie ówczesne realia i problemy, a młodsi widzowie mogą je poznać. Serial ukazuje kłopoty mieszkaniowe – oczekiwanie na przydział, wysyłanie telegramów, specyfikę organizacji wesel (w pamięć zapada szczególnie wynajmowany „gabinet nowożeńców”). Niewątpliwie pewną gratką dla odbiorcy jest też ukazanie pracy kanalarzy.
Dodatkowo wartością serialu Radosława Piwowarskiego jest również to, że daje kilka różnych perspektyw na miłość, związki i relacje romantyczne. W końcu głównym tematem serii jest poszukiwanie uczucia i bliskiej osoby. W oczach Jana relacje ludzkie mają sens czy mogą zaistnieć jedynie wtedy, kiedy miłość jest wzajemna i prawdziwa, kiedy nie oczekuje niczego w zamian. Dla Piotra zaś miłość jest czymś, co się zdarza, lecz przemija, pojawia się i może odejść, a związek często opiera się korzyściach, na chłodnej kalkulacji, w którym samo uczucie nie zawsze plasuje się na pierwszym miejscu. Miłość, taka czy inna, jest jednak tym, czego pragną wszyscy bohaterowie – czy to Janek, jego matka w podeszłym wieku i jej zalotnik, przyjaciel Piotr czy nastolatka. Z filmu płynie prosta prawda – każdy chce kochać i być kochanym. I to może właśnie dlatego widownia tak ciepło przyjęła wyszydzony przez krytyków serial.