Maciej Zakościelny: Jeżeli coś wychodzi z miłości do kina, to zawsze będzie udane [WYWIAD]
Z okazji premiery filmu Miszmasz czyli Kogel-mogel 3 porozmawialiśmy z Maciejem Zakościelnym między innymi o roli dorosłego Piotrusia i modzie na remaki oraz sequele.
Jesteś fanem dwóch pierwszych części Kogla-mogla?
MACIEJ ZAKOŚCIELNY: Tak. Uważam, że dwie pierwsze części to filmy kultowe ze wspaniałymi kreacjami. Bardzo żałuje, że niektórych aktorów poprzednich odsłon nie ma już z nami. Mam tu na myśli na przykład babcię Piotrusia Wolańskiego, w którą wcielała się Małgorzata Lorentowicz.
Co wobec tego według ciebie decyduje o tej kultowości serii Kogel-mogel?
To były inne czasy. One same pisały scenariusz, biorąc na warsztat absurd ówczesnego systemu. Scenarzystom, którzy byli dobrymi obserwatorami tamtej rzeczywistości, życie samo podpowiadało historię, którą mogli przedstawić w filmie.
Która postać, oprócz Piotrusia, najbardziej urzekła cię w pierwszych dwóch częściach?
Pamiętam, że Piotruś wówczas mnie bardzo irytował. Teraz natomiast, po 30 latach i gdy sam jestem ojcem, zupełnie inaczej spojrzałem na to dziecko. To według mnie najbardziej dramatyczna postać tamtych dwóch filmów. Ciężko mi powiedzieć, która postać urzekła mnie najbardziej. Uważam, że ten film dał możliwość stworzenia wielu aktorom wybitnych kreacji. Uwielbiam Ewę Kasprzyk w jej roli, podziwiam Zdzisława Wardejna oraz wspomnianą już, wspaniałą Małgorzatę Lorentowicz. Roman Załuski zrobił po prostu fantastyczne filmy. Teraz bardzo dobrze według mnie poradził sobie Kordian Piwowarski. Chociaż uważam, że scenarzystka, pani Ilona Łepkowska miała bardzo trudne zadanie, podejmując się napisania dalszych losów ówczesnych i nowych bohaterów żyjących we współczesnym świecie.
A nie miałeś pewnej dozy lęku przy wchodzeniu w tak kultową serię, która została po wielu latach odkopana dla fanów?
Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak trudna do wykreowania będzie postać Piotrusia, dopóki nie zacząłem jej tworzyć. Na początku myślałem, że będę mógł zagrać rolę, jakiej nie miałem nigdy wcześniej okazji zagrać w kinie. W teatrze owszem, zdarzało mi się tak eksperymentować. Zaczęło to się już w Akademii Teatralnej u mojego profesora Zbigniewa Zapasiewicza, który uważał, że im dalej od człowieka jest postać, w którą się wciela, tym lepiej. Muszę się przyznać, że to, abym zagrał rolę Piotrusia, było pomysłem moim i mojej menadżerki. Pomysł ten musiał wydać się również atrakcyjny producentom filmu na tyle, że zostałem zaproszony na zdjęcia próbne właśnie do tej (dla wielu pewnie nietypowej jak na moje dotychczasowe emploi) roli.
Jesteś jednym z tych aktorów, którzy nie lubią oglądać siebie na ekranie?
Za pierwszym razem patrzę wyłącznie na siebie. Za drugim razem oglądam już historię. [śmiech]
Jak z twojej perspektywy zmieniła się postać Piotrusia od poprzedniej części? Z tego, co widziałem w materiałach, nie dorósł za bardzo i jest takim dużym chłopcem.
To była bardzo trudna rola i wierzę, że opłaciło się nad nią tak pracować. Ta postać ma w sobie coś dramatycznego, należało jej jednak dodać sporo koloru komediowego, z czym nie do końca widz mnie kojarzy. Natomiast cieszę się, że producenci postanowili zaryzykować, obsadzając mnie w tej roli. Tworząc tę postać zależało mi na tym, aby sięgnąć do tego jakim Piotruś był dzieckiem. Jego postawa jest tak naprawdę wynikiem tej niestabilności, która miała miejsce u niego w domu. Jest ofiarą swoich rodziców: silnej matki i ojca, który nie pokazał mu prawdziwego, męskiego wzorca, był tą uległą częścią w małżeństwie.
Ta trauma będzie miała spory wpływ na jego postawę w filmie?
Tak, zdecydowanie. Piotruś był w filmie w konflikcie z matką. Zależało mi właśnie, aby tekst ”Ja chcę do Kasi” znalazł się w finalnej wersji, ponieważ pokazałoby równocześnie tęsknotę i deficyt dzieciństwa.
Teraz Piotruś ma swoją własną Kasię, żonę, w którą wciela się Katarzyna Skrzynecka. Ona rekompensuje mu wiele, ale nie da się wyjść bez uszczerbku na psychice z takiej rodziny. Dawka emocji, którą dostajemy na początku naszej drogi życiowej silnie wpływa na nas w przyszłości, co czasami kończy się na terapią. Nie chciałem oczywiście, aby ta postać straciła swój komediowy wymiar, więc będzie w niej spora dawka humoru, ale znajdzie się tutaj również mam nadzieję, miejsce na głębszą refleksję.
Jak odbywało się to wchodzenie w rolę? Czy kreacja przebiegła w myśl zasady, że każdy mężczyzna to tak naprawdę duży chłopiec?
Te niepoukładane historie rodzinne sprawiają, że on nadal jest takim Piotrusiem Panem, który myśli, że jest głową rodziny, choć tak wcale nie jest. Na szczęście ma inteligentną żonę, która trzyma rękę na pulsie i pozwala mu na takie myślenie. Piotruś tęskni za Kasią i ma na pozór zagojone rany wywołane relacjami z matką i ojcem. W tych kilku scenach starałem się pokazać, że demony przeszłości jednak jeszcze w nim drzemią.Trochę jak ostrzeżenie dla rodziców, do których sam należę, aby uważać na to, co dajemy dziecku pod względem emocjonalnym, bo to potem wraca.
W ostatnich latach polska komedia, poza pewnymi wyjątkami, nie jest w dobrej formie. Co może świeżego wnieść Kogel-mogel 3 do tego gatunku?
Ten film, to bardzo sprawnie i rzetelnie zrealizowane kino producenckie. Szczerość jest zdecydowanie clue tej opowieści. To kino rozrywkowe, na którym można się pośmiać. W pracy przy tym filmie, obserwując reżysera Kodiana Piwowarskiego, miałem wrażenie, że bardzo uczciwie podszedł do tego projektu. Zależało mu, aby nie było to kino głupkowate i banalne.
A jak według ciebie wygląda dzisiaj nasz rodzimy rynek, jeśli chodzi o tę stricto rozrywkową gałąź przemysłu filmowego?
Nasz rynek jest mały, ale potrafią powstać na nim produkcje takie jak świetny Atak paniki. Myślę, że gdyby dać większe możliwości ludziom, którzy kochają kino i mają pomysł na swoją produkcję, to mielibyśmy większy wykwit dobrych filmów rozrywkowych. Jeżeli coś wychodzi z miłości do kina, to zawsze będzie to udane, z lepszym lub gorszym skutkiem.
Coraz więcej twórców ucieka do platform streamingowych i tam szukają swojej przestrzeni.
Wcale się im nie dziwie i bardzo się cieszę, że takie platformy pojawiły się również na naszym rynku, bo dysponują większymi budżetami, większą liczbą dni zdjęciowych i większą wolnością artystyczną. A w konsekwencji lepszym produktem finalnym. Zazwyczaj reżyserów wynajmuje się tam po to, aby pokazali w serialu swój punkt widzenia, odcisnęli na nim swoje piętno i pokazali własne pomysły na jego realizację. To jest właśnie ogromny plus takich platform jak Netflix czy HBO GO.
Kogel-mogel jest kolejną częścią znanej serii. Co sądzisz o obecnej w ostatnim czasie modzie na sequele, prequele, spin-offy i remaki?
Istnieje taka tendencja, że widzowie chcą oglądać po raz kolejny bohaterów, których bardzo polubili. Uważam, że jeżeli temat jest ciekawy i nie ma powodów zakończenia go w pierwszej części, to należy tworzyć kolejne odsłony historii, aby np. głębiej dotknąć danego problemu. Dobrym tego przykładem jest serial Czas honoru. Gdyby zrobić z niego film nie poruszyłby on wszystkich tematów, które udało się przedstawić w kolejnych sezonach w telewizji i pokazać ten świat na ekranie w szerszym spektrum. Dlatego mamy teraz tak ogromny rozkwit seriali. Dla aktora kontynuowanie już zbudowanej roli jest również czymś ciekawym, ponieważ staje się ona pełniejsza.
Gdy rozmawiam z aktorami, dużo z nich mówi mi, że ciężko czasem wyłączyć niektóre nawyki i cechy swojej postaci. Zostało coś w tobie z Piotrusia po zejściu z planu?
Daję dużo od siebie moim postaciom i na tym buduję swoje role. Odgrzewam swoje emocje na podstawie moich życiowych doświadczeń. Często jednak są to emocje, zachowania których nie chce się pozbywać. np. lubię w sobie to, że często bywam nie do końca poważny, co bardzo mi pomogło przy pracy nad rolą Piotrusia. Taki też staram się być na co dzień dla moich synów. Pragnę zaszczepić w nich tę odrobinę wariactwa, aby podchodzili z pewnym dystansem do życia i otaczającej ich rzeczywistości.
Żyjemy w takich czasach, że bez tej odrobiny wariactwa ciężko funkcjonować na co dzień.
Bez tego wariactwa można zwariować [śmiech]. Czasy, w których żyjemy, są tak poważne, że należy je zupełnie niepoważnie traktować.
Mówiliśmy o prawie serii. Istnieje może jakiś cykl filmowy, w którym bardzo chciałbyś wystąpić?
Może nie będzie to seria i może nie będzie to bardzo oryginalne aktorskie marzenie, ale bardzo chciałbym zagrać u Quentina Tarantino. Uwielbiam jego poczucie humoru i abstrakcyjne myślenie. Jest już taki Ktoś, komu się to udało (śmiech), więc warto marzyć ;) Lubię również serial American Horror Story. Zacząłem przygodę z nim od 2. sezonu. Nie mogłem się doczekać kolejnego odcinka. To niesamowita produkcja. Ale nie podniecajmy się wyłącznie zagranicznymi serialami. Naszą Diagnoza również zaliczam do grona bardzo ciekawie napisanych produkcji. Mam poczucie, że tym serialem dużo wszyscy ryzykowaliśmy, ale ostatecznie udało nam się otworzyć drzwi, które wydawałoby się otwarte nigdy w bezpłatnej telewizji nie będą. To przede wszystkim pokazało że widz naprawdę nie jest głupi i chce oglądać historie ciekawe i nieprzewidywalne.
Wobec tego skoro już zacząłeś mówić o Diagnozie, powiedz, czego widzowie mogą spodziewać się po 4. sezonie serialu?
Jeśli widz zna już nasz serial i wie, czego się po nim spodziewać, to może się spodziewać, że się mocno zdziwi [śmiech]. Wiemy już, że Artman jest tym złym, jednak znowu namiesza w kolejnym sezonie i inne postaci dadzą się wplątać w tę intrygę. Mój bohater, czyli Wolski bardzo się zmieni. Nie ukrywam, może to być bardzo ciekawy sezon.
Jak już mówimy o innych twoich projektach, to krążą plotki, że na podstawie filmu Dywizjon 303. Historia prawdziwa powstanie również serial. To prawda?
Były takie plany, jednak nie wiem, czy ten serial powstanie. Napisana jest już druga część filmu Dywizjonu 303. Pomysł na kilkuodcinkowy serial powstał tak naprawdę zanim film wszedł na ekrany kin i miały w nim zostać pokazane między innymi sceny, które nie znalazły się w finałowej wersji produkcji.
Co znajduje się jeszcze na liście twoich przyszłych projektów?
Niedługo wchodzę na plan filmu pod tytułem 1800 gramów, do którego zdjęcia powstaną w Krakowie. To dramat obyczajowy opowiadający o ośrodku preadopcyjnym. W tym roku mamy wejść na plan drugiej części 7 rzeczy, których nie wiecie o facetach. Z Magdą Różczką biorę udział w jeszcze jednym filmie, czyli komedii pod roboczym tytułem Alicja, w której wcielam się w rolę byłego piłkarza. Z przyczyn losowych mamy obecnie przerwę w zdjęciach, ale wierze, że w krotce znowu wejdziemy na plan.
Źródło: zdjęcie główne: screen z YouTube