Jak po polsku powiedzieć shit? Magdalena Popławska o serialu Powrót do życia [WYWIAD]
W jaki sposób podchodzić do adaptacji brytyjskich hitów? I jak znaleźć ulubiony zwrot (choć niezbyt grzeczny) dla głównej bohaterki? O tym porozmawiałam z Magdaleną Popławską, odtwórczynią roli Majki w serialu Powrót do życia.
Powrót do życia to serial, który możecie oglądać na platformie streamingowej Polsat Box Go. Gwarantuję, że gdy włączycie "play", od razu będziecie zachwyceni Magdaleną Popławską – gra dość ekscentryczną kobietę, która niejako zatrzymała się w czasie przez wieloletni pobyt w więzieniu. Artystka poradziła sobie kapitalnie z tym wyzwaniem!
Porozmawiałam z aktorką o starych, dobrych czasach 90. oraz przygotowaniach do ról. Nie zabraknie refleksji dotyczących kariery i wyboru projektów.
Kaja Grabowiecka: Gdy obejrzałam pierwsze odcinki Powrotu do życia, momentalnie byłam zachwycona pani rolą. Wciela się pani w Majkę, która trafiła do więzienia 20 lat temu. A jak pani wspomina siebie z tamtych czasów?
Magdalena Popławska: Lata 90. to bardzo filmowe czasy, bo bardzo tandetne i przez to wyraziste. Fryzury były koszmarne. Też miałam beznadziejną fryzurę i dziwnie się ubierałam. Taka była moda.
Jakiej muzyki pani słuchała?
Wychowałam się na poezji śpiewanej. Słuchałam Grzegorza Turnaua, Krainy Łagodności, Kory, Republiki. Zdarzało się też słuchać piosenek New Kids on the Block. Mój gust muzyczny zawsze był bardzo rozpięty (śmiech).
Ma pani coś wspólnego z Mają? A właściwie pani nastoletnia osobowość?
Myślę, że obie mamy potrzebę szukania pozytywnych stron. Mamy też wspólne poczucie humoru. Natomiast, w przeciwieństwie do Mai, z pewnością nie mam takiej wiary w ludzi.
Co pomogło w pokazaniu tej naiwnej, ale też optymistycznej natury Mai? Charakteryzacja i nierówno przycięta grzywka?
Ta przycięta grzywka jest też częścią historii. Tego, że Maja zbytnio nie przejmuje się tym, co ludzie mówią i jak na nią patrzą. To też przypomina o tym, że została zamknięta, gdy ledwo osiągnęła pełnoletniość. Pobyt w więzieniu, z dużym przymrużeniem oka, nie zniszczył w niej młodzieńczości, lecz zamroził ją w dawnych czasach. Dlatego ta naiwność jej pozostała, co zostało dobrze opisane w scenariuszu. Przygotowania do roli to zawsze praca zespołowa. Za każdą postacią stoi sztab ludzi. Charakteryzacja, kostiumy, scenografia, która buduje klimat całości. A przede wszystkim reżyser, który ostatecznie o wszystkim decyduje. O Mai wiele mówią ubrania, trochę nieadekwatne do jej wieku. Pokazują skok w czasie, którego jej szafa nie dokonała, ale też jej stosunek do garderoby. Dla niej nie ma to większego znaczenia.
Maja jest spontaniczną osobą – czy w związku z tym miała pani jakieś pole do improwizacji?
Zawsze jest jakieś pole manewru, jeśli reżyser jest na to otwarty. A z Makarym [Janowskim, reżyserem Powrotu do życia – przyp. red.] świetnie się pracuje. Serial jest adaptacją brytyjskiego hitu, więc bywały momenty, które musieliśmy przełożyć na polską rzeczywistość.
Jeżeli scenariusz jest dobrze napisany, nie ma potrzeby, aby ingerować w sceny. Jednak jestem aktorką, która lubi dołożyć swoje bądź przełożyć tekst na swój język, żeby był bardziej naturalny i wiarygodny. Mieliśmy na przykład problem z przekleństwami. Nie mamy wielu krótkich przekleństw jak w języku angielskim. W oryginale bohaterka przez cały czas mówiła „shit", co nie jest aż tak wulgarne. Tymczasem ja po moim koledze zgapiłam słowo „kurcza" – coś podobnego do „kurczę", ale nie to samo. Gdy to usłyszałam, uznałam, że odpowiednio wyraża emocje i pasuje do Mai.
I jest krótkie jak shit (śmiech).
W polskim języku mamy dużo wulgaryzmów, ale mało finezyjnych. I zero jednosylabowych.
Miała pani okazję obejrzeć brytyjską wersję?
Tak. To świetny serial, doskonale zagrany. I to przez aktorów mniej znanych, co jest bezcenne.
Przygotowując się do scen, rozmawiała pani z odtwórczynią młodszej Majki, Patrycją Jurek?
Tak, ale tylko chwilę. Nie miałyśmy wspólnych scen, ale widziałyśmy się na planie, przybijałyśmy sobie piątki i życzyłyśmy sobie powodzenia z Mają.
W wywiadzie dla Polsatu wspominała pani, że Mai nie można nazwać czarnym charakterem, choć niektórzy tak ją postrzegają. Czy w ogóle w tej historii mamy antagonistę?
W zasadzie jest nim całe miasteczko. Szczerość Mai obnaża hipokryzję całej reszty, niekonfrontującej się z rzeczywistością i zwalającej winę na kogoś innego. Tak jak bywa w życiu, nie wszyscy są aniołami. Większość z nas coś ma na sumieniu. Maja jest niezwykła w tym sensie, że właśnie nie obrosła w społeczne powinności, konwenanse. Nie interesuje jej, że ktoś coś powinien, a czegoś nie wypada. Jest beztroska, czasami szczera do bólu, ale nie cyniczna.
Powrót do życia urzeka swoją formą, która staje się coraz bardziej popularna w polskim kinie. Mamy do czynienia z dramatem przełamywanym scenami komediowymi. Czy humorem najłatwiej trafić do widza?
Zdecydowanie. Humorem najlepiej opowiada się o trudnych tematach. Wydaje mi się, że ludzie coraz bardziej go potrzebują. Jesteśmy zasypywani ogromną liczbą negatywnych informacji z całego świata. Poczucie humoru jest ważne, aby odetchnąć i nabrać zdrowego dystansu do rzeczywistości.
Jak pani podchodzi do swoich ról? Ich różnorodność wynika z wyboru? A może same do pani trafiają?
Mam wrażenie, że role same do mnie trafiają, choć nie wierzę w przypadki. Rynek nie jest jakiś szalenie duży, abym mogła sobie przebierać w propozycjach. Aczkolwiek zawsze mam na to jakiś wpływ. Te role trafiają do mnie dzięki temu, kim jestem i jakie decyzje życiowe oraz zawodowe podejmuję. Poza tym myślę, że mam dużo szczęścia.
Jaka jest pani ulubiona rola?
Jest tego sporo. Każda wiąże się z wyzwaniem i jakąś historią, czasem pozaplanową. Każda rola to zupełnie inna przygoda i konstelacja ludzka. Z pewnością ważnym filmem były 53 wojny, które zrobiłam z Ewą Bukowską i Tomkiem Naumiukiem.
Rola Agnieszki Kornatowskiej w Usta usta była dla mnie początkiem wszystkiego. To moja pierwsza duża rola serialowa. Długo myślałam nad tym, czy się jej podjąć. Wówczas granie w serialu nie było taką chlubą dla aktora teatralnego. Dzisiaj bardzo się cieszę, że podjęłam tę decyzję. To była świetna przygoda.
Jakie seriale panią inspirują?
Sukcesja zwaliła mnie z nóg – świetnie napisanym scenariuszem, postaciami, poczuciem humoru, a także obnażaniem systemów, władzy i rodziny. Z takich lżejszych, ale również przerażających, Reniferek. Absolutnie się wkręciłam.
Oglądam więcej dokumentów niż filmów czy seriali fabularnych. Bardziej fascynuje mnie to prawdziwe życie – może dlatego, że jestem aktorką (śmiech)? Jak tylko mam na to czas, jestem jurorką BNP Paribas Green Film Festiwal w Krakowie. Sporo oglądam produkcji o ekologii. Choćby Do ostatniej kropli Ewy Ewart, który wygrał zeszłoroczny festiwal w Krakowie, czy Smak Zagłady, w którym miałam przyjemność być polskim narratorem.
Lubię produkcje z wątkami kryminalnymi. Schody są bardzo intrygujące! Pokazują, że pewne rzeczy można interpretować w różny sposób. A prawda jest kwestią naszych domysłów. Lubię też wszelkie dokumenty sportowe, bo sama na sporcie się kompletnie nie znam (śmiech).