Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów. Powrót do Jacksonowskiego Śródziemia?
Panel w ramach New York Comic Con rzucił nieco światła na to, czym jest anime Wojna Rohirrimów. Zapowiada się, że przynajmniej w pewnym sensie będzie to powrót do tego, co znamy.
Na pierwszy, a nawet i drugi rzut oka Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów to dla miłośników twórczości J.R.R. Tolkiena coś zupełnie nowego – anime. Reżyserem filmu jest Kenji Kamiyama, który ma dekady doświadczenia na rynku i odgrywa wiodące role m.in. przy fabułach z serii Ghost in the Shell czy Ultraman. Ostatnio reżyserował odcinek serii Gwiezdne Wojny: Wizje, a także, wspólnie z Shinjim Aramakim, serial Blade Runner: Black Lotus.
W czasie panelu w ramach New York Comic Con prowadzący Stephen Colbert zapytał Kamiyamę, co w twórczości Tolkiena przemawiało do niego, czyli kogoś zanurzonego w japońskiej kulturze. Reżyser przypomniał rolę Tolkiena w kształtowaniu fantasy jako gatunku dla dorosłych i w wyjęciu go z szufladki bajek dla dzieci. Następnie Kamiyama dodał, że z tego „wzorca”, którym dla fantasy jest Władca pierścieni, korzystali także twórcy mangi i anime. Odniósł się również do tego, że Tolkien był niezwykłym światotwórcą, dbającym o najmniejsze szczegóły. A to ułatwiało mu wizualizowanie tego, co znajdywał w tekstach pisarza.
Słowom japońskiego reżysera przysłuchiwała się również Philippa Boyens, producentka Wojny Rohirrimów, przede wszystkim zaś producentka i współscenarzystka filmowej trylogii Władca Pierścieni. To właśnie ona – choć ani nie pisała, ani nie reżyserowała tego anime – miała ogromny wpływ na projekt.
Gdy Warner Bros. Animation wpadło na pomysł, by stworzyć anime w Śródziemiu, przyszli właśnie do Boyens. To więc od niej wszystko się zaczęło. To ona wpadła na pomysł, by zaadaptować historię Helma Żelaznorękiego, którą Tolkien opisał w sekcji Dodatki w powieści Powrót króla, w rozdziale zatytułowanym Ród Eorla. Chodzi o wojnę, którą Helm toczył z Dunlendingami, a która miała miejsce 183 lata przed wydarzeniami z Hobbita. To też Boyens chciała, by centralną postacią tej historii uczynić nie Helma, ale jego córkę.
Współscenarzystka filmu, Phoebe Gittins, tłumaczyła, że Żelaznoręki, choć jest postacią najbardziej znaną i na pewno centralną dla przedstawianych w adaptacji wydarzeń, nie mógł być jej głównym bohaterem, ponieważ – jak wiemy z tekstu Tolkiena – ginie jeszcze przed końcem tytułowej wojny. Innymi możliwymi wyborami byli syn Helma, Háma, lub siostrzeniec Żelaznorękiego, Fréaláf, późniejszy król. Zarówno Boyens, jak i scenarzystów zaintrygowała jednak wspomniana córka Helma, której Tolkien nie nadał imienia, a która w filmie nazywa się Hèra. Gittins zdradziła, że chodziło o to, że los Hèry nie był określony, dawał więc im pewną swobodę. To też od niej zaczyna się tytułowa wojna, a dokładnie od momentu, gdy wielmoża Freka w niezbyt uprzejmy sposób oświadcza Helmowi Żelaznorękiemu, że chce, by Hèra wyszła za jego syna, Wulfa. Bohater nie tylko odrzuca propozycję, ale dodatkowo wyśmiewa Frekę, a następnie zabija go ciosem swojej żelaznej pięści.
Philippa Boyens nie jest jedynym łącznikiem między anime a filmową trylogią Petera Jacksona. Jest nim również… sam Jackson. Reżyser na panelu pojawił się „wirtualnie”, z nagraną wcześniej wypowiedzią. Wpływ na Wojnę Rohirrimów miał jednak ogromny, co wyjaśnił Joseph Chou, producent. Jackson nie tylko był dostępny dla twórców anime jako konsultant (odpowiadał na ich pytania i udzielał komentarzy), ale także udostępnił Kamiyamie i jego zespołowi dorobek Wety, czyli firmy odpowiedzialnej za zaprojektowanie wyglądu Śródziemia.
Wojna Rohirrimów będzie więc wizualnym powrotem do tego, co znamy z filmowego Władcy Pierścieni. W późniejszej rozmowie ze mną i z Dawidem Muszyńskim Chou podkreślał, że mieli dostęp do wszystkiego, a nawet zatrudnili legendarnych tolkienowskich ilustratorów, Alana Lee i Johna Howe’a, których prace miały decydujący wpływ na dzieła Jacksona. Producent opisywał przy tym, że Peter Jackson bardzo wyraźnie podkreślał niezależność twórczą Kenjiego Kamiyamy i nie próbował niczego narzucać. Twierdził, że reżyser musi mieć swobodę w kreowaniu swojej wizji.
W czasie panelu zaprezentowano również materiał filmowy, inny od tego, co było w zwiastunie. Zobaczyliśmy więc kilka scen skupionych na Helmie i Hèrze.
Wnioski?
Czuć w tym rękę Philippy Boyens. I wydaje się, że fani filmowej trylogii będą z tego powodu bardzo zadowoleni. Boyens, nagrodzona (wraz z Jacksonem i jego żoną, Fran Walsh) Oscarem za scenariusz Powrotu króla, była kluczowym ogniwem w kwestii przenoszenia na ekran charakterystycznej frazy Tolkiena. To ona wymyśliła tak dobrze znane nam słowa Galadrieli z prologu Drużyny Pierścienia: "And some things that should not have been forgotten were lost. History became legend. Legend became myth. And for two and a half thousand years, the ring passed out of all knowledge". Gdy w prezentowanych materiałach usłyszeliśmy głos narratorki (Miranda Otto, czyli filmowa Éowina) i gdy Helm zagrzmiał potężnym basem Briana Coxa, a Hèra głosem Gaii Wise, te dialogi sprawiały wrażenie tolkienowskich (a z tym serialowe Pierścienie Władzy miały ogromny problem).
Produkcja Władca Pierścieni: Wojny Rohirrimów otworzy więc Śródziemie na nowe. Na anime. Na tym przejściu do nieco innej wizualnej wrażliwości naszymi przewodnikami będą ci, którzy prowadzili nas już podobną ścieżką, czyli Peter Jackson, a przede wszystkim Philippa Boyens. (Nie można też nie wspomnieć, że Brian Cox to doskonały casting w roli Helma Żelaznorękiego.) Nie ma co zgadywać, jaki z pewnością będzie efekt końcowy, czyli film. Panel na New York Comic Con i zaprezentowane tam materiały udowodniły, że warto dać mu szansę.