Netflix mógłby być lepszy, gdyby tylko wiedział, jak eksperymentować
Netflix jako lider światowego rynku platform VoD nie boi się eksperymentować z nowymi funkcjami. Szkoda, że większość z nich ma marginalny wpływ na jakość serwisu, a istotne propozycje zmian zdaje się przemilczać.
Na przełomie stycznia i lutego sieć obiegła wiadomość o wdrożeniu kolejnej testowej funkcji Netflixa. Platforma udostępniła użytkownikom specjalny timer, dzięki któremu możemy zaplanować automatyczne wyłączenie androidowej aplikacji po wskazanym przez nas czasie. Stojąca za nią idea jest dość szczytna. Przedstawiciele platformy zdają sobie sprawę z tego, że część z nas korzysta z niej na urządzeniach mobilnych w łóżku, tuż przed pójściem spać. W tak komfortowych warunkach nie trudno zapomnieć się i przysnąć podczas seansu, co może okazać się katastrofalne w skutkach, jeśli jesteśmy miłośnikami binge-watchingu. Chwila nieuwagi i w ciągu nocy Netflix przeleci przez cały serial, rozładowując nam telefon. Timer pozwoli zaplanować czas wyłączenia odtwarzania i zapobiec temu scenariuszowi.
Problem tkwi w tym, że jest to najlepsza testowa funkcja ostatnich miesięcy, pozostałe to raczej drobne usprawnienia, które można traktować w roli ciekawostki technologicznej. Skrót ekranowy do regulacji jasności powiela funkcję dostępną w menu systemowym Androida oraz iOS-a, blokada ekranu sprawdza się w specyficznych warunkach, a z możliwości przyspieszania bądź spowalniania seansu korzysta prawdopodobnie ograniczone grono odbiorców. System losowego wyszukiwania nowych filmów i seriali może okazać się przydatny dla tych, którzy nie mają pojęcia, co chcieliby obejrzeć, ale nie sądzę, żeby jego wdrożenie znacząco wpłynęło na pozycję serwisu na rynku platform VoD.
Jeszcze kilka lat temu Netflix był bezkonkurencyjny w swojej klasie. Oferował dostęp do aplikacji, która wyróżniała go na tle konkurencji prostotą oraz komfortem użytkowania. Kiedy w HBO pojawiał się jakiś film bądź serial, długo musiałem walczyć ze sobą, aby zmusić się i skorzystać z platformy HBO GO, która notorycznie nie zapamiętywała ustawień mojego konta i irytowała sposobem działania. Netflix może nie był idealny, ale kupił mnie przyjaznym środowiskiem dla miłośników domowych seansów.
Jednak wkrótce to komfortowe środowisko może okazać się zbyt słabym argumentem, aby Netflix utrzymał się na tronie platform VoD. Przez lata serwis nie miał godnego konkurenta, wkrótce będzie miał ich aż nadto: Disney+ wyrywa do przodu, zaś rychła premiera HBO Max też może sporo namieszać w całej branży. Kiedy obie platformy urosną w siłę, Netflix nie wybroni się wyłącznie stabilnie działającą aplikacją. Siła licencji jest po stronie jego rywali.
W tym kontekście eksperymenty z losowym wybieraniem nowych produkcji do obejrzenia czy system regulacji tempa odtwarzania nie wydają się argumentami przechylającymi szalę zwycięstwa na stronę tego dystrybutora. Aplikacja Netflixa jest dobra, po prostu. Ale im więcej czasu z nią spędzam, tym bardziej przekonuję się, że sporo brakuje jej do doskonałości.
Chaos, to najlepsze słowo, jakie przychodzi mi do głowy. Nowi użytkownicy prawdopodobnie zachwycą się czytelnością usługi, ale im więcej czasu spędzisz z Netflixem i im więcej treści pochłoniesz, tym - paradoksalnie - trudniej będzie ci znaleźć coś ciekawego do obejrzenia. Sekcja Moja lista rozrasta się w zastraszający tempie, a my nie mamy wpływu na to, w jaki sposób wygląda, serwis automatycznie szereguje obserwowane produkcje według własnych algorytmów. Steam już lata temu zrozumiał, że to użytkownicy powinni mieć pełną kontrolę nad sposobem sortowania Listy życzeń, w ten sam sposób powinno to działać w Netfliksie.
W Mojej liście brakuje mi także możliwości odznaczenia poszczególnych produkcji jako obejrzane. Ktoś mógłby stwierdzić, że równie dobrze mogę po prostu po obejrzeniu jakiejś produkcji usunąć ją z tej listy. Problem polega na, że takie działanie sprawdza się wyłącznie w przypadku filmów. Jeśli oglądam jakiś niszowy serial, który nie doczekał się głośnej promocji ze strony platformy, chciałbym utrzymać go na Mojej liście, aby wrócić do niego, kiedy zadebiutuje nowy sezon. Obecnie panuje tu istny bałagan, nie tylko na bezpośredniej stronie Mojej listy, ale i w jej sliderze na stronie głównej. Dopiero co dodane produkcje mieszają się z tymi, do których wróciłem na chwilę kilka miesięcy temu, albo z już dawno obejrzanymi serialami.
Na podobnej zasadzie chciałbym mieć możliwość zignorowania treści, których w ogóle nie chcę wyświetlać. Netflix przewidział co prawda możliwość przyznania negatywnej oceny, ale ta nie eliminuje danych treści z obiegu. Nadal wyświetlają się np. w wynikach wyszukiwania, choć ich okładka jest wyszarzona. Nie tak to powinno działać. Ignorowane produkcje powinny być całkowicie usuwane z kolejki tak długo, jak długo sam nie zechciałbym ich zobaczyć.
Wyszukiwarka również pozostawia wiele do życzenia. Wpiszesz do niej Studio Ghibli, a zobaczysz wyłącznie dzieła tych twórców. Za to wpisanie samego Ghibli zaowocuje wyświetleniem także innych anime oraz losowo dobranych produkcji. Z jakiegoś powodu Netflix dorzuci do puli nawet polski serial fabularny Prokurator. A na tym nie kończą się absurdy działania wyszukiwarki. W sliderze Polskie seriale i programy znajdziesz dokładnie te same tytuły, co po wpisaniu tej frazy w wyszukiwarkę. Z wyjątkiem serialu Zbrodnia, który z jakiegoś powodu został wykluczony ze slidera, mimo iż w wynikach wyszukiwania pojawia się na pierwszej pozycji.
Selekcjonowanie treści też mogłoby zostać lepiej rozwiązane. Netflix wychodzi z założenia, że najlepiej wie, na co aktualnie mam ochotę i samodzielnie dobiera to, co chce mi wyświetlić. Jeśli mam ochotę obejrzeć jakiś horror i nie znajdę tej kategorii na stronie głównej, muszę mocno nagimnastykować się, aby znaleźć jej podstronę.
Rozwiązania są dwa. Mogę albo skorzystać z zewnętrznej wyszukiwarki tajnych kategorii i od razu przeskoczyć do zbioru najróżniejszych horrorów. Mogę też wyszukać w serwisie frazę "horror", kliknąć na odnośnik "Horrory" w nagłówku "Przeglądaj tytuły powiązane z:", po czym z adresu netflix.com/search?q=horror&suggestionId=8711_genre ręcznie wyciągnąć pożądany kod. Później wystarczy tylko dopisać go na koniec adresu netflix.com/browse/genre/ i viola! Oto dostaliśmy się do podstrony interesującej nas kategorii! Dlaczego nie mogę przeskoczyć do niej bezpośrednio z wyników wyszukiwania? Nie mam pojęcia.
Co gorsza ten trik nie zadziała w aplikacji mobilnej, kodami kategorii możemy swobodnie żonglować wyłącznie za pośrednictwem przeglądarki. Chciałbym, żeby Netflix pozwolił mi swobodniej przeglądać kategorie i zarządzać ich rozmieszczeniem na stronie głównej oraz w menu, choćby w mocno ograniczonym zakresie. Nie oczekuję, że nagle serwis przyzwoli na przebieranie wśród blisko 4000 grup produktowych (tak, aż tyle sekretnych kategorii zaimplementowano w platformie!), ale miło by było, gdyby choć niewielka część z nich była dostępna dla odbiorcy do swobodnego przeglądania. Netflix może wiedzieć, jakie filmy i seriale oglądałem w przeszłości, ale nie ma pojęcia, na co aktualnie mam nastój, dlatego jego system rekomendacji nigdy nie będzie doskonały.
Na koniec zostawię funkcję, której ostatnio brakuje mi najbardziej, czyli możliwość odfiltrowania produkcji po czasie ich trwania. Niejednokrotnie łapałem się na tym, że chciałbym zacząć oglądać jakiś nowy nieangażujący serial do pochłonięcia w kilkadziesiąt minut, np. w trakcie przerwy obiadowej. W dobie przedinternetowej nie brakowało produkcji pisanych z myślą o 20-30 minutowych seansach, gdyż takie seriale idealnie wpisywały się w klasyczną ramówkę. Dziś, kiedy czas produkcji nie stanowi aż tak dużego ograniczenia dla twórców, w serwisach VoD zaroiło się od godzinnych seriali. Świetnie, że powstają, szkoda tylko, że kiedy akurat mam pół godziny, żeby znaleźć jakiś nowy serial, piętnaście minut tracę na przeklikiwanie kolejnych kart katalogowych Netflixa i sprawdzaniu, ile trwa dany serial. A kiedy znajdę już coś ciekawego, okaże się, że mam zbyt mało czasu, aby rozpocząć seans. Wrzucam więc go na listę życzeń, a tam ginie w natłoku innych pozycji z Mojej listy.
Liczę na to, że część z opisanych tu problemów prędzej czy później uda się rozwiązać. Netflix rozrósł się niemiłosiernie i na obecnym etapie przydałoby mu się uporządkować system filtrowania i wyszukiwania treści. Owszem, platforma działa niezwykle komfortowo, obawiam się jednak że to nie wystarczy, aby na równi rywalizować z takimi gigantami jak Disney czy HBO, które mają w swoich rękach znacznie silniejsze franczyzy filmowe i serialowe. Usprawnienie interfejsu wszystkim wyszłoby na dobre. Netflix miałby kolejny oręż do walki o rynkową dominację, a ja przestałbym się tak irytować za każdym razem, kiedy próbuję znaleźć coś ciekawego do obejrzenia.
I nie, przycisk Shuffle nie jest rozwiązaniem problemu, to jedynie tuszowanie niedoskonałości, które już dawno powinny zostać wyeliminowane.