Od Navarony po Benghazi – jednostki specjalne w kinie
Gdy pojawiają się na polu walki, wrogów ogarnia strach. Czasem o ich obecności świadczą jedynie ciała bądź spalone zabudowania. Żołnierze jednostek specjalnych – precyzyjni niczym skalpel w rękach sprawnego chirurga. Dziś pomówmy o tym, jak postrzega ich kino.
Grecy mieli Achillesa, Brytyjczycy Króla Artura i jego rycerzy, a my husarię. Kult elitarnego wojownika towarzyszy nam od zarania dziejów. Przez wieki jednak zmieniła się skala i rodzaj prowadzonych działań wojennych. I tak koniec końców Achilles oddał swój ołtarz 1 Dywizji Spadochronowej, szlachetnego Sir Lancelota zastąpił komandos SAS, a zamiast uskrzydlonej konnicy na naszego wroga spada GROM.
Sam kult też przybierał różne postacie. Zaczęło się od opowieści, potem pisano poematy. Często upiększano takie dzieła, by ich bohaterom nadać jeszcze więcej tajemniczości i siły. To samo dzieje się w królestwie X muzy. Teraz mamy takie opowieści jak niedawno debiutujący serial Six czy świetny Saving Private Ryan.
To, co przyświecało mi przy tworzeniu tego tekstu, to uchwycenie różnych interpretacji wojsk specjalnych na ekranach kin i telewizorów. Celowo pomijałem filmy wojenne, niemające żadnego związku z działaniami tego typu jednostek, czy to w formie przynależności bohaterów do tej współczesnej elity wojowników, czy to typu i znaczenia wykonywanego zadania. Zapraszam do lektury.
II Wojna Światowa – Narodziny Superbohaterów
Pierwszym filmem o jednostkach specjalnych, jaki widziałem jeszcze za dzieciaka, był The Guns of Navarone. Obraz wywarł na mnie spore wrażenie. Kilku żołnierzy zrzuconych na tyły wroga z zadaniem, które wydaje się niemożliwe. W moim młodym umyśle stali się wtedy oni superbohaterami, dużo bardziej interesującymi niż taki Superman czy Hulk. Zwykli ludzie dokonujący czegoś niezwykłego.
Mimo że operacja przedstawiona w The Guns of Navarone jest zmyślona, nie jest nierealna. Podczas II Wojny Światowej miało miejsce wiele takich akcji. Również wiele jednostek specjalnych na całym świecie rozpoczęło wtedy swoje działanie, jak choćby brytyjski SAS czy nasi rodzimi Cichociemni, których tradycje kontynuuje Jednostka Wojskowa GROM. To był czas wojny nieregularnej, a wielkie bitwy wygrywane były przez małe oddziały.
Nic więc dziwnego, że w latach 60. i 80. twórcy filmowi chętnie sięgali po ten okres, by pokazać, jak rodziły się legendy. Tryumfy święciły wówczas adaptacje powieści wojennych z dziełami Alistaira MacLeana na czele. Wspomniane The Guns of Navarone, Where Eagles Dare czy też The Dirty Dozen – ten ostatni na podstawie prozy E. M. Nathansona – to klasyczne przykłady filmu wojenno-przygodowego. Mimo że nastawione są na rozrywkę, a nie realizm, starają się oddać nastrój i rodzaj działań, jakie były wtedy prowadzone. Do tematu II Wojny Światowej chętnie wracają też współcześni twórcy. Przykładem tego jest Quentin Tarantino i jego Inglourious Basterds, które choć są filmem nietypowym, brutalnym i przekoloryzowanym w sposób absurdalny, wpisuje się w konwencję opowieści o jednostce specjalnej.
Wśród współcześnie opowiadanych historii osadzonych w tamtym okresie, prym wiedzie Saving Private Ryan. Opowieść o oddziale Rangersów pod dowództwem Johna H. Millera (świetny Tom Hanks) to podręcznikowy przykład tego, jak robić filmy o II Wojnie. Mamy tu wszystko, począwszy od realistycznych scen batalistycznych, poprzez wiarygodne ludzkie dramaty, a skończywszy na tym, co nas interesuje, czyli pokazaniu, czego jest w stanie dokonać mała grupa świetnie wyszkolonych żołnierzy. To wszystko doprawione najlepszym w historii kina zobrazowaniem lądowania w Normandii.
Jak wiemy jednak, życie pisze scenariusze często dużo bardziej nieprawdopodobne niż to, o czym śnili twórcy, przykładem tego A Bridge Too Far. Nie jest to do końca film o jednostce specjalnej, jednak misja, jaką wykonuje tu legendarna 101. Dywizja Powietrznodesantowa, znana jako Krzyczące Orły, jak najbardziej podchodzi pod kategorię operacji specjalnych. Z produkcji obejmujących realne działania specjalne z tego okresu mogę polecić jeszcze angielski film The Heroes of Telemark z 1965 roku oraz norweski miniserial Kampen om tungtvannet z 2015. Obie te produkcje opowiadają historię działań przeciw nazistowskiej produkcji materiałów niezbędnych do zbudowania bomby atomowej.
Podsumowując, okres II Wojny Światowej to kopalnia złota, jeśli chodzi o opowieści o początkach jednostek specjalnych. Brak tu jeszcze doszlifowania elementów, jakie znamy teraz, ale to właśnie stanowi magię tych produkcji. Widzimy tutaj kolebkę świata "czarnych operacji", grupy żołnierzy zbieranych pośród najlepszych, wysyłanych na często samobójcze misje, zmieniających bieg dziejów. To tutaj kształtowały się procedury i krystalizowały formuły działania, bez których nie istnieliby dzisiejsi "specjalsi".
Wietnam – Mroczne wieki
W przypadku wojny w Wietnamie o realizmie nie ma za bardzo mowy, choć w większości przypadków trudno też mówić o kinie rozrywkowym. Ta mroczna karta historii sił zbrojnych USA miała swoje adekwatne odbicie w kinematografii. Produkcje inspirowane tym konfliktem zbrojnym to przede wszystkim opowieści o horrorach wojny, szaleństwie i granicach człowieczeństwa.
Mamy tego przykład nawet w kinie, wydawałoby się – rozrywkowym. First Blood, którego kontynuacje to typowe filmy akcji klasy B, jest filmem opowiadającym o zderzeniu żołnierza elitarnych Zielonych Beretów z rzeczywistością powrotu do cywilizacji. Produkcja ta oczywiście obfituje w sceny akcji, lecz pod tym płaszczykiem podejmuje naprawdę ciężki i wciąż aktualny temat Zespołu Stresu Pourazowego (PTSD). Missing in Action jest już dużo bardziej nastawiony na dostarczenie widzowi rozrywki, strzelanin i wybuchów, ale również porusza temat tortur i koszmaru wietnamskiej wojny. Obie serie filmowe łączy wiele, począwszy od bohaterów, a na bazowych założeniach scenariusza skończywszy. To wszystko dlatego, że Missing in Action (a raczej obie jego części kręcone równocześnie) powstał na bazie przerobionego scenariusza Jamesa Camerona do drugiej części Rambo. Wywołało to niemałe zamieszanie i wpłynęło negatywnie na i tak już słabe recenzje filmu.
John Rambo i James Braddock to nie jedyni komandosi, którzy przeszli przez piekło wietnamskiej dżungli. Zielone Berety to film sztampowy, skupiający się na akcji. Ze wszystkich wymienionych tutaj to właśnie on skupia się najbardziej na "specjalności" komandosów w sposób, w jaki w przeciwieństwie do poprzednich dwóch, można uznać za realistyczny. Niestety jednak jest to film typowo propagujący Amerykanów jako "szeryfów świata", wartości fabularnej nie posiadając przy tym w zasadzie żadnej.
Jednak laury za film o szaleństwie Wietnamu pokazanym w oczach żołnierzy jednostek specjalnych zbiera u mnie Apocalypse Now, kultowe już dzieło Francis Ford Coppola. Reżyser nie mógł chyba wybrać lepszego okresu historii, by przenieść na ekran swoją adaptację Heart of Darkness. Mroczna, posępna opowieść o podróży jednostki Kapitana Willarda w głąb dżungli w celu odnalezienia zbuntowanego pułkownika Kurtza to kinowy majstersztyk. Wraz z upływem czasu dostajemy obraz zniszczenia, jakie wojna wietnamska poczyniła w sercach i umysłach żołnierzy. To nie tylko Willard czy Kurtz, w zasadzie każdy z występujących tu bohaterów niesie ze sobą jakąś cząstkę szaleństwa. Choć temat operacji specjalnych jest tu zepchnięty na dalszy plan, to jednak obraz tego, co wojna czyni z człowieka, wart jest uwagi. Podobnie zresztą jak The Deer Hunter, który jednak w moim odczuciu ustępuje dziełu Coppoli na kilku frontach.
Podsumowując, wojna w Wietnamie, czy to widzianej z oczami zwykłego piechura, czy też zaprawionego w bojach komandosa, przedstawiana jest jako koszmar. Większość filmów dotyczących tamtego okresu to mieszanina dramatu, thrillera, filmu psychologicznego i wojennego. Produkcje te otworzyły nam jednak w pewien sposób furtkę, do pokazywania specjalsów jako zwykłych ludzi, których można złamać. Nagle ci superherosi zostali obdarci ze swojej aury niemal niezniszczalnych twardzieli, którzy wysadzą niemiecki czołg, trzymając w zębach cygaro i uśmiechając się pod nosem. Filmy o Wietnamie, choć niejednokrotnie powstawały w tym samym czasie co te o II Wojnie, stworzyły w kinie wojennym zupełnie nowy nurt. Oba te kierunki są do dziś z różnym skutkiem wykorzystywane.
- 1 (current)
- 2
Źródło: fot. National Geographic