Najlepsze seriale komediowe lat 90.
Z czego się śmialiśmy w telewizji 20 lat temu? Przypomnijmy sobie najlepsze sitcomy lat 90.
Kontynuujemy nasz cykl wspomnieniowy. Dziś czas na seriale komediowe z końcówki zeszłego wieku. Oto naszym zdaniem najważniejsze, najlepsze i najzabawniejsze tytuły. Sprawdźcie, czy znacie je wszystkie, a w komentarzach napiszcie, co Waszym zdaniem przeoczyliśmy (od razu wyjaśniam, że „Świat według Bundych” i „Roseanne” wymieniliśmy w tekście o latach 80.):
Czytaj również: Najlepsze seriale lat 90.
"Murphy Brown"
(1988-1998)
Niełatwo być twardą kobietą. Niełatwo w domu (o czym opowiada Roseanne), ale jeszcze trudniej, gdy trzeba rządzić redakcją programu telewizyjnego. Przez dekadę udowadniała to na ekranie Candice Bergen i było zabawnie oraz niegłupio zarazem. Był to też jeden z niewielu sitcomów pokazywanych niemal na bieżąco przez TVP. Pamiętam, że w ramach uczenia polskiego społeczeństwa języka angielskiego odcinki Murphy Brown powtarzano jeszcze po północy bez lektora.
"Kroniki Seinfelda"
(1989-1998)
Do dziś uznawany za jeden z najlepszych i najmądrzejszych sitcomów wszech czasów. Oto Jerry Seinfeld, świetny amerykański stand-uper, opowiada trochę ze sceny, a w większości przy pomocy ciągłej fabuły o absurdach dnia codziennego. I tak naprawdę o tym, że w życiu niewiele się dzieje. Tematy uniwersalne, więc serial w zasadzie się nie zestarzał.
"Bajer z Bel-Air"
(1990-1996)
To ten serial przekształcił Willa Smitha z popularnego młodego rapera w jeszcze popularniejszego młodego aktora. Opowieść o wyluzowanym nastolatku, który pomieszkuje u bogatych krewniaków w wielkiej rezydencji, idealnie sformatowano pod aktorskie możliwości Smitha, a potem (czy w zasadzie jeszcze w trakcie kręcenia tego sitcomu) powstały filmy "Bad Boys" i "Dzień Niepodległości".
"Skrzydła"
(1990-1997)
Małe prowincjonalne lotnisko, malutka linia lotnicza prowadzona przez dwóch braci i jeden z najsympatyczniejszych sitcomów wyświetlanych u nas (bodajże na Polsacie) w pierwszej połowie lat 90. To na tym serialu uczyliśmy się amerykańskiego poczucia humoru, to tu zaczęło się kilka świetnych aktorskich karier (Tony Shalhoub, Thomas Haden Church) - to był naprawdę dobry sitcom.
"Co ludzie powiedzą?"
(1990-1995)
Wzorcowy brytyjski sitcom obyczajowy. Pani Hiacynta, która za wszelką cenę chce równać w górę i stać się klasą wyższą, oraz rzeczywistość, która za każdym razem ściąga ją w dół. Tylko Anglicy potrafią tak śmiać się z własnych kompleksów.
Czytaj więcej: "Co ludzie powiedzą", Hiacynto?
"Pan Złota Rączka"
(1991-1999)
To dzięki temu serialowi Tim Allen jest tak wielką gwiazdą w Ameryce. Opowieść o rodzinie (żona i trzech synów) prowadzącego mały telewizyjny program urzekła widzów prostym i ciepłym humorem. Nie zapominajmy też, że to Allen pierwszy dostrzegł telewizyjny potencjał Pameli Anderson – w Panu Złotej Rączce występowała (jako Lisa, hostessa w programie TV) jeszcze przed "Słonecznym patrolem".
"Szaleję za tobą"
(1992-1999)
Opowieść o młodym nowojorskim małżeństwie i ich codziennym życiu. Gdy zaczynano emisję, było to coś świeżego, nowego i oryginalnego. Niestety dwa lata później przyszli „Przyjaciele” i pokazali, że można to samo znacznie lepiej. Ale i tak pozostało po tym sitcomie zupełnie miłe wspomnienie.
"Absolutnie fantastyczne"
(1992-2012)
Jeszcze jedna kultowa brytyjska produkcja. Dwie panie niepierwszej już młodości, które zachowują się jak niespecjalnie rozgarnięte nastolatki - brzmi przerażająco i tak też wygląda. Ale śmieszne jest niewątpliwie. I to nie tak, że kręcono ten serial przez 10 lat. Najpierw trzy pierwsze sezony powstały jeden za drugim, a potem co kilka lat ekipa zbierała się, by nakręcić jeszcze kilka odcinków – w sumie powstało ich raptem 26. I film kinowy.
"Pomoc domowa"
(1993-1999)
To oryginalna wersja naszej Niani. Gdy przed laty oglądaliśmy tę wersję, nie sposób było wyobrazić sobie, że ktoś może dorównać Fran Drescher w tytułowej roli. A tymczasem Agnieszka Dygant dała radę.
"Frasier"
(1993-2004)
Tym sitcomem udała się rzecz niesłychana. Oto gdy kończył się jeden z najpopularniejszych tytułów lat 80., "Zdrówko", wzięto z niego jedną postać (graną przez Kelseya Grammera) i zbudowano wokół niej zupełnie nową, inną w klimacie komediową fabułę. I udało się nad podziw dobrze – zamiast opowieści o barze mamy tu historię lekko dysfunkcyjnej rodziny psychiatrów i jest równie śmiesznie.
"Grace w opałach"
(1993-1998)
Serial, który doprowadził do perfekcji postać sarkastycznej kobiety po przejściach. Tytułowa Grace (rewelacyjna Brett Butler) nie miała lekko, ale dystansu do siebie i świata miała pod dostatkiem. Niestety tym razem polska wersja (Hela w opałach z Anną Guzik) nie miała nawet ćwiartki siły oryginału.
"Przyjaciele"
(1994-2004)
Kultowy serial o szóstce nowojorczyków, ich przyjaźni, miłościach, seksie, ciut wyidealizowanym życiu i ciut wyidealizowanym miejscu, jakim jest Nowy Jork. Jeśli szukacie jednego tytułu, by zdefiniować telewizyjną rozrywkę końca XX wieku, to powinni być właśnie „Przyjaciele”.
Zobacz również: Finały wielkich sitcomów
"Drew Carey Show"
(1995-2004)
Jeszcze jeden świetny amerykański komik i jego autorski sitcom. Oto codzienne męczące biurowe życie w Cleveland i wieczory z przyjaciółmi, które pozwalają trochę odreagować. Nic specjalnie oryginalnego, ale obsada tego sitcomu to jedna z najlepszych ekip rozśmieszaczy w amerykańskiej rozrywce.
"Wszyscy kochają Raymonda"
(1996-2005)
Świetny sitcom o trudach bycia środkowym ogniwem trzypokoleniowej rodziny, czyli o tym, że z jednej strony dzieci rozrabiają, z drugiej dziadkowie mają pretensje, a jeszcze żona i dorosły brat też nie ułatwiają życia. Ale wszyscy twierdzą, że „kochają Raymonda”. O polskiej wersji litościwie nawet nie wspominajmy.
"Trzecia planeta od słońca"
(1996-2001)
Czworo kosmitów usiłuje udawać zwykłą ludzką rodzinę - genialny pomysł na serial komediowy. Teraz wystarczyło już tylko wymyślać absurdalne scenariusze odcinków i zatrudnić świetnych aktorów. Jedno i drugie udało się nadzwyczaj dobrze. Wśród aktorów znaleźć można zarówno gwiazdy znane od lat (John Lithgow, Jane Curtin), jak i gwiazdy z dzisiejszej perspektywy (Joseph Gordon-Levitt).
"Dharma i Greg"
(1997-2002)
Komediowa opowieść o tym, że miłość jest odpowiedzią na wszystko. Oto zakochali się i natychmiast pobrali. Tyle że wszystko ich dzieli: pochodzą z różnych środowisk, mają różne doświadczenia, różnych rodziców, przyjaciół, charaktery – wszystko. Ale się kochają, więc za każdym razem dają radę. A te różnice są rewelacyjną pożywką dla zabawnych fabuł kolejnych odcinków.
"Spaced"
(1999-2001)
I na deser jeszcze jeden tytuł brytyjski, acz znacznie mniej znany w Polsce. Być może nawet nigdy o nim nie słyszeliście. A naprawdę warto – to pełna popkulturowych aluzji opowieść o londyńskich współlokatorach, gdzie po raz pierwszy spotkała się trójka, której później zawdzięczaliśmy mnóstwo dobrej zabawy: reżyser Edgar Wright i aktorzy Simon Pegg oraz Nick Frost. Czyż może być lepsza rekomendacja? A tak to się zaczyna: